środa, 11 stycznia 2012

29. Nie wierzcie bliźniaczkom

- Nie mogę zdradzać wam szczegółów śledztwa – zaczęła najłagodniej jak potrafiła.
- To po co tu przyszłaś? – zapytała Eliza ze złością. – Chcesz nam powiedzieć, że nie możemy ruszać się z domu na krok? Daremny trud.
- Ile wy macie lat, co? – zniecierpliwiła się policjantka. – Nie rozumiecie, że to poważna sprawa?
- Jeśli chcesz, żebyśmy zachowywały się jak dorosłe, to tak nas traktuj – odparowała Karolina.
- Dobrze – oznajmiła niespodziewanie nawet dla samej siebie. – Wasz tata jest podejrzewany o morderstwo, którego nie popełnił. Ukrywa się, bo chce udowodnić, że jest niewinny.
- Skąd to wiesz? – zapytała nieufnie Elizka.
- Po prostu wiem. Posłuchajcie… to tylko kwestia czasu, aż mnie zatrzymają na przesłuchanie. Was też na pewno będą wypytywać. Nic nie mówcie, rozumiecie?
- Nic nie wiemy – warknęła Liza.
- To nie są żarty – zdenerwowała się Joasia.
- Przecież nic nie powiemy – mruknęła Karolina pojednawczo. – Co z tatą? Nic mu nie jest?
Aśka zawahała się przez moment.
- Jest cały – oznajmiła w końcu.
- Chcę z nim porozmawiać – zażądała Eliza, patrząc na policjantkę wyzywająco.
- To niemożliwe – oświadczyła Joasia bez wahania.
- Niby dlaczego? Skoro ty możesz, my także.
- Nie rozumiecie, że to dla niego ryzykowne? Dziewczyny, proszę was… - powiedziała zmęczonym głosem. – Wiem, że mnie nienawidzicie, ale to teraz nie ma znaczenia. Zapomnijcie o tym na chwilę. Zawrzyjmy układ – zaproponowała. – Słuchajcie mnie przez tych kilka dni, nie wychodźcie z domu i nie mówcie nikomu, że mam kontakt z Sebastianem. A kiedy wróci do domu… nie będę wam wchodzić w drogę. Wycofam się.
- I nie powiesz o tym tacie – zażądała bezlitośnie Eliza.
Joasia i Karolina spojrzały na nią.
- Nie powiem – obiecała cicho policjantka.
Wstała i nieco oszołomiona wyszła z pokoju nastolatek. Nie była do końca pewna, czy słusznie postąpiła, handlując swoim związkiem. Była jednak pewna, że w tej chwili najważniejsze to znaleźć winnych i oczyścić Sebastiana z podejrzeń.
Pół godziny później zadzwonił jej telefon. Zdążyła przysnąć w fotelu i wyrwana ze snu nie bardzo wiedziała, co się dzieje.
- Słucham? – mruknęła, odbierając.
- Właśnie wysłali za Sebą list gończy – oświadczyła Ania bez zbędnych wstępów.
- Wiadomo coś nowego? – zapytała Joasia rzeczowo.
- Nie, ale góra naciskała. Jutro jego zdjęcie będzie we wszystkich mediach.
Aśka nie odpowiedziała. W tej chwili miała ochotę się rozpłakać.
- Wewnętrzni chcą cię przesłuchać – dodała Ania. – Wysłali kogoś po ciebie.
- Świetnie – burknęła Joasia.
- Mam przyjechać do dziewczyn?
Pani komisarz tylko westchnęła. Była zła na przyjaciółkę, ale w duchu musiała przyznać, że nie zrobiła nic złego. Poza tym bez jej pomocy nie mogła się w tej sytuacji obyć.
- Byłabym ci wdzięczna – odparła w końcu.
Niecałe dziesięć minut później rozległo się pukanie do drzwi. Aśka zaczęła się zastanawiać, skąd wewnętrzni wiedzą, że jest w mieszkaniu Sebastiana, a nie swoim. Z tą myślą otworzyła drzwi.
Jej oczom ukazało się dwóch wysokich, napakowanych mężczyzn, ubranych na ciemno. Gdyby nie znała ich z widzenia, pewnie poważnie by się wystraszyła. Bardziej przypominali gangsterów niż policjantów.
- W czym mogę pomóc? – zapytała jadowicie.
- Mamy nakaz przeszukania – oświadczył jeden z nich.
Aśka przesunęła się w drzwiach i teatralnym gestem zaprosiła ich do środka.
- Co się dzieje? – zapytała cicho Eliza, razem z siostrą pojawiając się w drzwiach pokoju.
- Panowie postanowili przeszukać mieszkanie – odparła Joasia z sarkastycznym uśmiechem. – Wracajcie do siebie.
Trudno powiedzieć, dlaczego nagle poczuła się tak pewna siebie. Zawsze wolała mieć coś do roboty, nawet jeśli była to najbardziej przykra czynność.
Alaya zjeżyła się i wyszczerzyła kły, warcząc groźnie. Aśka miała ochotę się zaśmiać, bo wewnętrzni wyglądali na wystraszonych. Zerknęła jednocześnie z dezaprobatą na Ajaxa, który rozglądał się po przybyłych i machał ogonem.
- Może pani uspokoić psa? – odezwał się jeden z policjantów.
- Spokój – rzuciła Aśka w kierunku Alayi.
Zrobiła to jednak kompletnie bez przekonania, co pies zdawał się bezbłędnie wyczuć, bo nie zareagować. Joasia spojrzała na przybyłych, uśmiechając się bezczelnie i wzruszyła ramionami z teatralną bezradnością.
Nie miała najmniejszej ochoty uczestniczyć w przeszukaniu, ale doświadczenie podpowiadało jej, że powinna. Zrobiła więc sobie herbatę, wzięła koc i usiadła wygodnie w fotelu, obrzucając policjantów znudzonym spojrzeniem. Wszystko wskazywało na to, że kilka najbliższych godzin będzie zmuszona spędzić w ich towarzystwie. Zaczęła się zastanawiać, dlaczego nie przysłali po prostu ekipy techników, ale odpowiedź nasuwała się sama. W tym mieście znała większość policjantów, a już na pewno tych, z którymi współpracowała na co dzień i z całą pewnością zaliczali się do nich technicy. W ten sposób nie mieliby pewności, czy przypadkiem nie sfałszowali wyników przeszukania na korzyść Joasi.
- Czy miała pani kontakt z komisarzem Wątrobą? – zapytał niespodziewanie jeden z policjantów.
- Ostatni raz wczoraj po południu – odparła bez zastanowienia.
- I od tamtej pory nie kontaktował się z panią w żaden sposób?
- Nie.
- Proszę pokazać swój telefon – zażądał niższy z mężczyzn.
Aśka sięgnęła do kieszeni i podała mu komórkę. Kiedy zaczął przeglądać jej smsy, poczuła rosnące zażenowanie. Wiedziała, że są tam pełne czułości wiadomości od Sebastiana i niemniej ciepłe odpowiedzi. Zapanowała jednak nad emocjami i nie dała po sobie poznać zawstydzenia ani irytacji.
- W takim razie co to za telefon? – zapytał drugi, podnosząc z szafki komórkę, której Joasia używała do porozumiewania się z Sebastianem.
- Nokia – odparła, patrząc na policjanta bez cienia strachu.
- Po co pani dwa telefony?
- Ten jest stary, już go nie używam.
Wiedziała, że mężczyźni jej nie uwierzyli, ale nie miało to większego znaczenia. Nie obchodziło jej, co myślą. Liczyło się tylko, żeby nie znaleźli na nią żadnych dowodów.
I nie znaleźli. Oczywiście nie przyszło im do głowy zajrzeć do obroży Alayi, zwłaszcza, że nie spuszczała ich z oczu, powarkując od czasu do czasu.
- Pojedzie pani z nami – oznajmił policjant, kiedy minęła dwudziesta trzecia.
- W celu?
- Przesłuchania.
- O tej porze?
- Owszem. Proszę oddać legitymację i broń służbową.
Nie było to dla Aśki nic zaskakującego i nie zamierzała protestować. Wykonała polecenia, choć przyszło jej to z niemałym trudem. Bez swojej broni czuła się jak bez ręki, zwłaszcza w sytuacji, kiedy niebezpieczeństwa mogła spodziewać się za każdym rogiem. Wstała z fotela i poszła do bliźniaczek.
- Muszę jechać – powiedziała, patrząc na dziewczyny znacząco. – Zadzwońcie do Ani.
- Kiedy wrócisz? – zapytała cicho Karolina.
- Nie wiem.
Siedziba wydziału wewnętrznego była jednym z najmniej znanych Joasi miejsc w mieście. Czułaby się o wiele lepiej, gdyby przesłuchiwali ją na Pomorskiej, ale wiedziała, że nie ma co na to liczyć.
Wewnętrzni zaprowadzili ją do małego pomieszczenia w piwnicy. Usiadła na bardzo niewygodnym krześle przed stolikiem i obserwowała, jak policjanci zamykają drzwi na klucz. Poczuła się bardzo dziwnie.
- Kiedy po raz ostatni kontaktowała się pani z komisarzem Wątrobą? – zapytał jeden z policjantów.
- Już mówiłam: wczoraj po południu – odparła spokojnie.
- Dokładnie o której?
- Około piętnastej.
- O czym rozmawialiście?
Oczywiście Joasia wiedziała, że to pytanie padnie, ale jakoś nie obmyśliła wcześniej rozsądnej odpowiedzi. Teraz zmęczenie i podenerwowanie nie pozwalało jej zebrać myśli. Westchnęła w duchu.
„Spokojnie – pomyślała, - o czym mogliśmy rozmawiać?”
- O pracy – powiedziała w końcu.
- Konkretnie?
- O prowadzonym przez nas śledztwie.
Nagle jakoś nie mogła sobie przypomnieć szczegółów tej sprawy. Minął dopiero jeden dzień, a ona kompletnie zapomniała wszystko, co działo się wcześniej.
- Co łączy panią z komisarzem Wątrobą? – padło kolejne pytanie.
- To chyba wiecie – odparła, nie kryjąc już irytacji. – W końcu czytaliście moje smsy.
- Proszę odpowiedzieć.
- Jesteśmy razem – warknęła.
- Od jak dawna?
- Od dwóch miesięcy.
Policjant pokiwał głową, zapisując coś w notesiku. Aśka oparła się na krześle, zastanawiając się, czy jego twarde siedzenie nie ma czasem nakłonić co wrażliwszych do szybkich zeznań. Założyła nogę na nogę, skrzyżowała ręce na piersiach i milczała, wpatrując się w wewnętrznych znudzonym wzrokiem.
- W pani bilingach znaleźliśmy bardzo interesującego smsa. „5.00 tunel świetlików, nie mów nikomu” – zacytował mężczyzna. – Od kogo go pani dostała?
- Nie wiem – odparła Joasia. Na to pytanie była dobrze przygotowana. – Chciałam to sprawdzić, ale kiedy przyjechała na miejsce, nikt się nie zjawił.
- I nie wie pani, do kogo należy ten numer?
- Nie, nie wiem.
- W takim razie inaczej… Gdzie jest „tunel świetlików”?
- Wydaje mi się, że to opuszczony wiadukt niedaleko Piłsudskiego.
- Wydaje się pani? – powtórzył policjant, unosząc brwi.
- Owszem, wydaje mi się.
- I zupełnie bez powodu pojawiła się tam pani dzisiaj po południu?
- Chciałam się rozejrzeć. Intrygował mnie ten sms.
- Dobrze… Skoro nie ma pani pojęcia, kto przysłał pani tę tajemniczą wiadomość, skąd pani wie, gdzie znajduje się „tunel świetlików”?
- Już mówiłam, że nie mam pewności.
Oczywiście wiedziała, że jej nie uwierzą. Zeznania kompletnie nie trzymały się kupy.
- Gdzie według pani może ukrywać się komisarz Wątroba? – zapytał jeden z wewnętrznych po krótkiej chwili milczenia.
- Według mnie, komisarz Wątroba nie ukrywa się. Zaginął.
- Zna pani Matyldę Bernacką?
- Kogo? – zdziwiła się Joasia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz