piątek, 20 stycznia 2012

38. Nie wierzcie bliźniaczkom

Minęły kolejne dwie doby i nadszedł czwartek. Teraz właściwie każdy dzień był dla Joasi taki sam. Ogarnął ją dziwny spokój, którego nawet sama sobie nie potrafiła wyjaśnić. Nawet nie drgnęła, kiedy w jej celi pojawił się strażnik w towarzystwie znajomego prokuratora.
- Czechowska – rzucił. – Zbieraj się.
Aśka wstała powoli i bez entuzjazmu wyszła za nimi. Prokurator nie spieszył z wyjaśnieniami, ale faktem było, że i kobieta nie wypytywała. Wychodziła z założenia, że cokolwiek by dla niej nie szykowali, i tak nie wzbudzi to w niej większych emocji.
Radiowozem została przewieziona z powrotem do siedziby wydziału wewnętrznego, ale tym razem nie zaprowadzono jej ani do pomieszczenia w piwnicy, ani do pokoju zatrzymań. Posłusznie podreptała za prokuratorem na pierwsze piętro. Dopiero z pewnym opóźnieniem zdała sobie sprawę, że znalazła się w pokoju przesłuchań, który jednak bardzo różnił się od tego jej znanego.
- Proszę ją rozkuć – powiedział prokurator do mundurowego.
Mężczyzna wykonał polecenie i wyszedł, a prawnik wskazał Joasi krzesło i sam usiadł.
- Komisarz Wątroba zgłosił się na policję – oznajmił.
Chwilę trwało, nim Joasia przyswoiła tę informację. Spojrzała wtedy na prokuratora pełnym zaskoczenia wzrokiem.
- Przekazał nam dowody, które poddają waszą winę w wątpliwość – kontynuował mężczyzna. – Opowiedział nam już swoją wersję, a teraz mam nadzieję usłyszeć pani. Tym razem to ja poprowadzę przesłuchanie w obawie o wiarygodność śledztwa – dodał znacząco.
- Sebastianowi nic nie jest? – zapytała cicho Joasia.
Prokurator pokręcił głową, a kobiecie wydawało się, że odrobinkę się uśmiechnął. Wzięła głęboki oddech i zaczęła mówić. Najpierw opowiedziała o nocnym telefonie od bliźniaczek, o smsach od Sebastiana i spotkaniu z nim, o rozmowie z mechanikiem i o tym, jak schowała kartę. Mówiła o swojej ucieczce, o rozmowie z Magdą, o wizycie w burdelu, aż w końcu o tym, jak w domu na Modlińskiej spotkała Sebastiana i bliźniaczki i co wydarzyło się potem. Nie pominęła niczego, mając wielką nadzieję, że prokurator doceni jej współpracę.
- Musimy jeszcze sprawdzić pewne fakty, które potwierdzałyby waszą wersję wydarzeń – oznajmił mężczyzna, kiedy skończyła. – Na razie zostanie pani tutaj w pokoju zatrzymań.
Joasia pokiwała głową. Wiedziała, że prokurator nie może jej wypuścić, dopóki wszystko nie jest jasne. Była jednak wdzięczna, że nie kazał jej odwieźć do więzienia.
Następnego dnia z samego rana prokurator pojawił się w pokoju zatrzymań z uśmiechem na twarzy. Na jego widok Aśka podniosła się z pryczy.
- Witamy z powrotem na wolności, pani Joasiu – powiedział.
Uśmiechnęła się. Miała do niego mnóstwo pytań, ale postanowiła ograniczyć się do najważniejszych spraw.
- A Sebastian? On też jest wolny?
- Tak, przed chwilą mundurowi odwieźli go do córek.
- To znaczy, że już nie jesteśmy podejrzani? – upewniła się kobieta.
- Nie, ale do czasu ogłoszenia prawomocnego wyroku pozostaniecie zawieszeni.
Pokiwała głową. Akurat w tym momencie nie robiło to na niej żadnego wrażenia.
Zanim podpisała wszystkie dokumenty i odebrała rzeczy z depozytu, minęło dobre pół godziny. Kiedy wreszcie znalazła się na ulicy, nie mogła się zdecydować, co zrobić. Pragnęła zobaczyć Sebastiana, chociaż przez chwilę, ale wiedziała, że córki także się za nim stęskniły i nie chciała im przeszkadzać. W końcu jednak serce wygrało. Zamówiła taksówkę i pojechała pod blok Sebastiana.
Na górę wbiegła w ekspresowym tempie i zapukała do drzwi. Otworzył jej Sebastian. Uśmiechnął się szczerze i wyciągnął ręce. Natychmiast się do niego przytuliła, obejmując go za szyję. Napotkała spojrzenia nastolatek, które stały w przedpokoju kawałek dalej i odsunęła się od mężczyzny. Uśmiech jednak nie schodził jej z twarzy.
- Chciałam się tylko upewnić, że nic ci nie jest – powiedziała. – Pojadę już do siebie.
- No coś ty, skarbie, zostań – zaprotestował natychmiast Sebastian, przytrzymując ją za rękę. – Spędzimy dzień we czwórkę.
- Nie, jestem wykończona – odparła, z trudem ukrywając prawdziwe emocje. – Zobaczymy się innym razem.
Sebastian był nieco zaskoczony dystansem, jaki zachowywała. Chciał chociaż pocałować ją na pożegnanie, ale odwróciła się i zdołał tylko musnąć jej policzek. Uśmiechnęła się jeszcze i zbiegła po schodach na dół.
Dzień w domu przeznaczyła na odpoczynek. Wzięła długą kąpiel, wypiła mocną herbatę i poszła do łóżka. Chciała trochę poczytać, ale oczy same jej się zamykały i książka szybko opadła na pościel.
Obudziła się gwałtownie na dźwięk dzwonka. Złapała za telefon, ale szybko zrozumiała, że to ktoś dobija się do drzwi. Zarzuciła na siebie szlafrok i poszła otworzyć. W drzwiach zobaczyła Sebastiana.
- Co ty tu robisz? – zapytała, wpuszczając go do środka, choć na jej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech. – Myślałam, że dzisiejszy dzień spędzisz z dziewczynami.
- Zrozumiały, że muszę do ciebie wpaść chociaż na godzinkę – odparł Seba, wchodząc prosto do sypialni, choć Joasia nie była do końca pewna, czym był podyktowany wybór pomieszczenia.
- Czyżby?
- No dobrze, były trochę niepocieszone – przyznał Seba nieco rozbawiony. – Ale to nic. Stęskniłem się, wiesz?
Wziął Joasię delikatnie za rękę i opadł na łóżko. Kobieta usiadła obok niego z cichym westchnieniem.
- Mam dziwne wrażenie, że nie ucieszył cię mój widok – zauważył Sebastian, obserwując partnerkę uważnie.
- Oczywiście, że ucieszył – odparła z wysiłkiem. – Po prostu nie doszłam jeszcze do siebie.
Sebastian pogłaskał ją delikatnie po policzku, patrząc głęboko w oczy, a potem zaczął bawić się jej włosami.
- Wiesz, wolę cię jako blondynkę – stwierdził po chwili pół żartem, pół serio.
- Muszę zrobić dekoloryzację – mruknęła, wzdychając. – Ale obawiam się, że trochę potrwa, zanim wrócę do swojego naturalnego koloru.
- Nie szkodzi. To mi będzie przypominać, że dla mnie je poświęciłaś – powiedział Seba z uśmiechem.
Pochylił się i pocałował ją czule, przytrzymując delikatnie twarz. W każdym jego geście czuła miłość, tęsknotę i pożądanie. Gdzieś w zakamarkach świadomości była jeszcze pamiętna rozmowa z bliźniaczkami, ale kiedy ręce Sebastiana dotarły do jej piersi, nagle zniknęła.
Kilkoma zwinnymi ruchami rozpięła koszulę ukochanego i przesunęła dłonie po nagim torsie. Na chwilę oderwała się od jego ust, przygryzając wargę. Sebastian wykorzystał ten moment, żeby pozbyć się jej szlafroka.
- Miałeś wpaść tylko na godzinkę – przypomniała mu, czując pocałunki na szyi.
- Cii… - mruknął.
Pół godziny później leżeli pod kołdrą, wtuleni w siebie. Joasia znowu zrobiła się senna, ale całą siłą woli powstrzymywała się od zamknięcia oczu. Wiedziała, że Sebastian lada chwila wstanie i zacznie się zbierać, a kiedy go o to zapyta, oznajmi, że musi wracać do córek.
- Skarbie, oczy same ci się zamykają – powiedział łagodnie. – Prześpij się.
- Nie chcę, żebyś wyszedł, jak będę spała – mruknęła Joasia niewyraźnie.
Sebastian natychmiast przypomniał sobie, co zrobił tydzień wcześniej, kiedy zasnęli w wynajmowanym mieszkaniu. Joasia jednak wcale nie miała tego na myśli, przynajmniej nie świadomie.
- Masz rację, to bez sensu. Będę już wracał, a ty spokojnie śpi – odparł.
Aśka w milczeniu obserwowała, jak mężczyzna się ubiera. Dopiero kiedy zapiął ostatni guzik koszuli, podniosła się do pozycji siedzącej.
- Zaczekaj jeszcze chwilę – poprosiła.
Policjant usiadł obok niej, myśląc, że chce się po prostu pożegnać. Aśka jednak miała inny zamiar. Wzięła głęboki oddech i zaczęła mówić.
- To był ostatni wieczór, jaki spędziliśmy razem – oświadczyła.
Sebastian zmarszczył brwi, wyraźnie nie rozumiejąc, o co jej chodzi.
- Co masz na myśli? – zapytał po chwili.
- Chcę, żebyśmy wrócili do wcześniejszego układu – powiedziała Joasia. – Wiem, że już nie będzie między nami tak, jak było, ale… pracujmy razem i przynajmniej nie uprzykrzajmy sobie życia.
- Aśka, co ci przyszło do głowy? – zdziwił się szczerze Sebastian. – Przecież dobrze nam razem. To znaczy… mi jest dobrze, ale myślałem, że tobie też.
- Mam swoje powody – oznajmiła wymijająco.
- Chodzi ci o to, co zrobiłem? Że wtedy wyszedłem, zostawiając cię samą? Że cię oszukałem?
- Nie – odparła całkowicie szczerze. Była nawet zaskoczona, że Sebastian do tego wraca, bo sama jakoś o tym nie myślała. – O nic nie mam do ciebie żalu, chociaż wiem, ze ty będziesz miał do mnie – westchnęła. – Nie mogę inaczej postąpić, naprawdę. Proszę cię, żebyś to uszanował.
Przez moment Sebastian przyglądał się kobiecie, wyraźnie ze sobą walcząc. Potem wstał i wyszedł, a chwilę później Joasia usłyszała trzaśnięcie drzwi. Opadła na poduszkę, czując łzy cisnące się do oczu. Euforia, który wypełniała ją jeszcze kilkanaście minut wcześniej, teraz ustąpiła miejsca żalowi.
Już tydzień później Joasia zdała sobie sprawę, że wytrzymanie bez pracy aż do procesu może okazać się bardzo trudne. Jedyną osobą, z którą rozmawiała, była Ania. Dwa razy wybrały się na spacer, ale poza tym właściwie cały czas Aśka spędzała w domu. Najpierw nie było to bardzo uciążliwe, dwa pierwsze dni przespała praktycznie w całości. Potem wzięła się za gruntowne porządki, ale kiedy mieszkanie lśniło już czystością, zaczęła się robić nieco nerwowa. Nie mogła czytać książek, oglądać telewizji ani siedzieć przed komputerem. Wciąż myślała o rozstaniu z Sebastianem. Wiedziała, że go skrzywdziła, nie wyjaśniając nawet powodów swojej decyzji.
Nadszedł ostatni dzień września. Aśka od świtu krzątała się po kuchni, robiąc pierogi. Nigdy wcześniej nie porywała się na dania wymagające większego wkładu, ale tym razem chciała po prostu zrobić coś z czasem. Kiedy zadzwonił jej telefon, wytarła ręce w ścierkę i pobiegła odebrać. Na wyświetlaczu zobaczyła imię Sebastiana.
- Słucham?
- Cześć Aśka – przywitał się Seba nieco zbyt swobodnym tonem. – Wybieramy się z dziewczynami na piknik nad rzekę, może pojedziesz z nami?
Propozycja bardzo Joasię zaskoczyła. Myślała raczej, że Sebastian będzie raczej jej unikał. W takiej sytuacji nie mogła odtrącać wyciąganej do niej ręki. Miała nadzieję, że Seba chce jednak ratować ich przyjaźń i bardzo ją to ucieszyło, bo ona także tego chciała.
- Jasne, czemu nie – zgodziła się. - O której?
- Będziemy za godzinę, ok?
Początek wspólnej wycieczki okazał się porażką. Cała czwórka, nawet bliźniaczki, bardzo się starała utrzymać swobodną atmosferę. Okazało się jednak, że w zaistniałych okolicznościach jest to trudne.
- Idziemy pływać? – zaproponowała Elizka, kiedy cisza po raz kolejny zaczęła się przedłużać.
- Za zimno – mruknęła Karolina, podciągają kolana pod brodę.
- A ja się skuszę – oświadczyła Joasia ku zaskoczeniu pozostałej trójki.
Jak na ostatni dzień września faktycznie była piękna pogoda, trudno jednak było przypuszczać, żeby temperatura wody zachęcała do pływania. Aśka znana była z tego, że zawsze narzekała na zimno, więc jej nagła ochota na zanurzenie się w rzece była nieco podejrzana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz