czwartek, 12 stycznia 2012

30. Nie wierzcie bliźniaczkom

Nie zabrzmiało to zbyt wiarygodnie. Była co prawda szczerze zaskoczona, że o niej wspominają, ale to nazwisko nie wydawało się obce.
- Matyldę Bernacką – powtórzył spokojnie policjant.
- To prostytutka – odparła Aśka, zastanawiając się nad każdym wypowiedzianym słowem.
- I?
- I co?
- Skąd ją pani zna?
- Nie korzystałam z jej usług, jeśli o to pan pyta – zakpiła Joasia.
Miny wewnętrznych nie nastrajały do żartów, ale ona wiedziała, że to wszystko to tylko gra. Jeśli pokaże im, że jest pewna siebie, będą musieli odpuścić. Zrozumieją, że nic od niej nie wyciągną.
- Skąd zna pani Matyldę Bernacką?
- Przewijała się w naszych śledztwach.
- A konkretniej? – drążył mężczyzna.
- Nie pamiętam. Macie akta, możecie sprawdzić.
- Mówili na nią Mucha, zgadza się?
- Owszem.
- Co łączyło ją z komisarzem Wątrobą?
Aśka westchnęła mimowolnie. Zaczynała się zastanawiać, czy ona też jest taka upierdliwa podczas przesłuchań.
- Nic – odparła spokojnie. – A przynajmniej mi nic o tym nie wiadomo.
- Dzisiaj znaleziono jej zwłoki – poinformował wewnętrzny i dopiero wtedy Joasia skojarzyła fakty. – Została zastrzelona z broni komisarza Wątroby, na jej portfelu są jego odciski palców. Znaleziony materiał DNA jest obecnie w laboratorium.
Pierwsze pytanie, jakie nasuwało się Joasi, to jakim cudem nikt nie rozpoznał Muchy. Ona sama nie była na miejscu zbrodni i nie widziała ciała, ale prostytutka była wśród policjantów dość dobrze znana.
- Wczoraj w godzinach porannych widziano komisarza Wątrobę w towarzystwie Matyldy Bernackiej. Co może nam pani powiedzieć na ten temat?
- Nic – odparła Joasia, pierwszy raz mówiąc całkowicie szczerze.
- Nie wiedziała pani, że się spotkali?
- Nie.
- Czy mogła mieć coś wspólnego z którąś z prowadzonych obecnie spraw?
- Nie wiem – westchnęła pani komisarz. – Skoro Sebastian się z nią spotkał, widocznie miała.
- I nie powiedział pani o tym? Jak to możliwe?
- Zwyczajnie – odparła, z trudem kryjąc irytację. – Nie spowiadamy się sobie ze wszystkiego. Gdybyśmy chcieli rozważać wspólnie każde posunięcie, nie zakończylibyśmy żadnej sprawy.
- Czyli utrzymuje pani, że nie ma pani pojęcia, dlaczego komisarz Wątroba spotkał się z Matyldą Bernacką?
- Czy ja mówię niewyraźnie? – zirytowała się w końcu.
- Proszę odpowiedzieć na pytanie.
- Nie wiem – warknęła.
- Czy komisarz Wątroba miał jakiś zatarg z Matyldą Bernacką? – padło kolejne pytanie.
- Nic mi o tym nie wiadomo.
- Czy jest to możliwe?
- Nie wiem, może.
- Czyli komisarz Wątroba mógł mieć zatarg z Matyldą Bernacką? – zapytał spokojnie starszy z mężczyzn.
- Nie wiem – odparła Joasia dobitnie. – A jeśli następne pytanie będzie brzmiało, o co komisarz Wątroba mógł mieć zatarg z Matyldą Bernacką, odpowiem od razu: nie wiem.
- Czy komisarz Wątroba miał jakieś problemy? – kontynuował wewnętrzny, zupełnie nie zwracając uwagi na irytację przesłuchiwanej.
- Nie wiem.
- Jest pani jego partnerką zarówno w życiu zawodowym jak i prywatnym i nie wie pani nic o jego problemach?
- Nie miał problemów.
- Jeszcze przed chwilą twierdziła pani, że pani nie wie – przypomniał jej policjant.
- Najwyraźniej oczekujecie ode mnie odpowiedzi „tak” lub „nie”, więc odpowiadam: nie.
Niespodziewanie ktoś zapukał do drzwi. Aśka miała ochotę odetchnąć z ulgą, bo to oznaczało choć krótką przerwę w przesłuchaniu, ale intuicja podpowiadała jej, że powinna raczej się martwić.
Młodszy z przesłuchujących ją mężczyzn otworzył drzwi i do pomieszczenia weszło dwóch mundurowych. Joasia z trudem powstrzymała westchnienie. Cały czas starała się nie tracić pewności siebie, przynajmniej pozornie.
- Proszę oddać torebkę i telefon do depozytu – zażądał jeden z nich. Aśka bez wahania wykonała polecenie. – Gdzie są klucze od pani mieszkania?
- W torebce – oświadczyła tonem świadczącym o tym, że odpowiedź jest oczywista.
- Proszę nam je dać.
- Gdzie jest nakaz?
- Proszę bardzo – odparł drugi i położył na stoliku przed Joasią świstek papieru.
Kobieta tylko rzuciła na niego okiem. Wstała, podeszła do mundurowych, wyjęła z torebki klucze i dała im je.
- Proszę mi wybaczyć bałagan – powiedziała głosem ociekającym jadem, - ale nie miałam ostatnio czasu posprzątać.
Policjanci puścili tę uwagę mimo uszu. Jeden coś pisał, drugi bawił się kluczami, a dwaj pozostali przyglądali się Joasi z uwagą.
- Teraz dokonamy przeszukania – oświadczył po chwili najstarszy. – Czy ma pani przy sobie jakieś niedozwolone przedmioty?
- Nie – odparła Aśka niemal automatycznie.
- W takim razie proszę się rozebrać.
- Słucham?
- Proszę się rozebrać – powtórzył policjant.
„No tak – pomyślała Joasia poirytowana, - mogłam się tego spodziewać.” Dobrze znała swoje prawa, znała też granice uprawnień policjantów i zdawała sobie sprawę, że jej sytuacja nie przedstawia się ciekawie.
- Jestem o coś podejrzana? – zapytała, starając się zyskać na czasie.
- Owszem. Na dobry początek o posiadanie karty sim, za pomocą której kontaktuje się pani z poszukiwanym komisarzem Wątrobą.
Miała ochotę głośno zakląć. Kiedy teraz o tym myślała, sama była zaskoczona, że tego nie przewidziała. Ich działanie było aż nazbyt oczywiste. Szansa na to, że znajdą coś w jej ubraniach była bardzo nikła i musieli o tym doskonale wiedzieć. Była pewna, że w ten sposób chcą ją po prostu nakłonić do mówienia.
- Przeszukania może dokonać tylko osoba tej samej płci – przypomniała im, zastanawiając się jednocześnie, czy będąc z nią sam na sam nie zamierzają nieco przekroczyć swoich uprawnień.
- Chyba że musi być przeprowadzone niezwłocznie, kiedy zagrożone jest życie ludzkie.
- A niby w jaki sposób zostanie zagrożone życie ludzkie, jeśli nie zdejmę tu majtek? – zdenerwowała się Aśka.
- A choćby w taki sposób, że komisarz Wątroba może zamordować kolejną osobę, a pani utrudnia nam śledztwo. Rozbierze się pani sama czy mamy pani pomóc?
Jeden z mundurowych pokazał Joasi kajdanki, machając nimi znacząco. Aśka tylko raz była świadkiem podobnego przeszukania i odbyło się ono wbrew woli podejrzanej. Nie wspominała dobrze tego doświadczenia, choć była wtedy w roli postronnego obserwatora, a podczas przeszukania znaleziono spory zapas kokainy.
Wściekła na cały świat, nie wyłączając siebie i Sebastiana, zaczęła się rozbierać. Z dwojga złego wolała zrobić to sama. Miała przynajmniej pewność, że nikt jej nie dotknie.
Takiego upokorzenia nie przeżyła jeszcze nigdy. Z trudem panowała nad łzami cisnącymi się do oczu. Policjanci celowo przeciągali przeszukanie, przeglądając każdą część jej garderoby po kilka razy i naradzając się przy tym. Kiedy wreszcie pozwolili jej ubrać się z powrotem, miała ochotę zabić każdego z nich. Jej twarz przybrała nienaturalnie blady kolor.
- Proszę oddać sznurówki, pasek i stanik – zażądał mundurowy.
Po przeszukaniu to polecenie nie mogło już zrobić na Aśce żadnego wrażenia. Oddała mu wymienione przedmioty bez słowa, przyznając jednak w duchu rację przepisom. W tym momencie niewiele jej brakowało, by powiesić się choćby i na sznurówkach.
Była pewna, że zaprowadzą ją do pokoju zatrzymań, ale zamiast tego postanowili kontynuować przesłuchanie. Mimo zmęczenia i żalu, które ją przepełniały, starała się nadal odpowiadać z pewnością i stanowczością.
- Zostaje pani zatrzymana na czterdzieści osiem godzin – oświadczył jeden z wewnętrznych, kiedy zegarek wskazał godzinę dziewiątą.
„Osiem możecie mi spokojnie odliczyć za to przesłuchanie – pomyślała Joasia ze złością.”
Nie było to dla niej wielkie zaskoczenie, a mimo to poczuła irytację. Kiedy znalazła się w małym, obskurnym pomieszczeniu, z jednej strony zamkniętym potężną kratą, poczuła się jeszcze gorzej. Odczekała aż wewnętrzni się oddalą i przysiadła na pryczy.
- Cudownie – powiedziała sama do siebie. – Gorzej być już chyba nie mogło.

Ania przyjechała do bliźniaczek już w dwadzieścia minut po otrzymaniu od nich telefonu. Nie udało jej się jednak dłużej z nimi porozmawiać i już po kilku grzecznościowych frazesach oddaliła się do salonu.
- Nie sądzisz, że to trochę nie w porządku? – zagadnęła Karolina, leżąc na łóżku i drapiąc Ajaxa za uchem. – Aśka naprawdę chce znaleźć tatę…
- A my obiecałyśmy nie wchodzić jej w drogę – odparła Elizka bezlitośnie.
- Ale za jaką cenę…
- Słuchaj, nie udawaj takiej świętej. Sama tego chciałaś.
Eliza przyciągnęła do siebie Alayę i przytuliła mocno.
- Przynajmniej ty jedna nie robisz mi ciągle wyrzutów – mruknęła do psa. – Kurczę, znowu porwała obrożę – westchnęła nieco głośniej. – Która to już?
Zdjęła psu obrożę i chciała iść po nici, ale wyczuła pod palcami małe zgrubienie.
- Podaj mi pęsetę – powiedziała do siostry.
Ku swojemu wielkiemu zaskoczeniu chwilę później wyjęła z obroży kartę sim. Spojrzała na siostrę, unosząc brwi.
- Zdaje się, że już wiemy, jak Aśka kontaktowała się z tatą – zauważyła Karolina.
- Daj telefon, w moim jest simlock – rzuciła Elizka, przyglądając się karcie, jakby się spodziewała, że przemówi.
Chwilę później obie pochyliły się nad telefonem, studiując dokładnie smsy.
- Spotkała się z tatą – powiedziała Eliza ze złością. – A nam nawet nie pozwoliła z nim porozmawiać.
- Ale teraz możemy to zrobić – odparła Karolina, uśmiechając się do siostry znacząco.
Eliza bez zastanowienia wybrała nieznany numer i wcisnęła zieloną słuchawkę. Po chwili z westchnieniem odłożyła telefon z powrotem na łóżko.
- Wyłączony – mruknęła.
- Napisz smsa. Będziemy wiedziały, jak włączy telefon.
Karolina wróciła na swoje łóżko i przez chwilę w milczeniu obserwowała siostrę. Dopiero po dłuższej chwili ponownie się odezwała.
- Mam nadzieję, że tata niedługo wróci.
- Ja też – westchnęła Eliza i ponownie przytuliła się do psa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz