poniedziałek, 16 stycznia 2012

34. Nie wierzcie bliźniaczkom

- Aśka…
- Co, może się mylę? Nie kłam – dodała, kiedy otworzył usta, by zaprzeczyć.
- Masz rację – przyznał Seba zmęczonym głosem. – Chciałem wyjść, zanim wstaniesz, bo wiedziałem, że tak będzie. Nie możesz zrozumieć, jakie to niebezpieczne.
- Nie udowodniłam ci, ile jestem w stanie dla ciebie poświęcić? Co mam jeszcze zrobić, żebyś zaczął mnie poważnie traktować?
- Skarbie… - zaczął Sebastian łagodnie. Podszedł do Joasi i chciał pogłaskać ją po policzku, ale gwałtownie odtrąciła jego rękę. – Dobrze, czego ode mnie oczekujesz? – zapytał rzeczowo. – Chcesz, żebym tu siedział i czekał, aż sprawa sama się wyjaśni?
- Chcę iść z tobą do Antka – powiedziała kobieta wprost.
- Wiesz, że nic mi nie powie, jeśli nie będę sam.
- Trudno, zaczekam gdzieś. Ale idę z tobą – oświadczyła.
- Dobrze – odparł Seba niespodziewanie. – Ubieraj się.
Przez moment Joasia podejrzliwie mierzyła go wzrokiem. W końcu odeszła od drzwi, zgarnęła z fotela ubrania i zamknęła się w łazience.
Wiele razy musiała zbierać się w ekspresowym tempie i doszła już w tej kwestii do perfekcji. Raptem po dwóch minutach wróciła do przedpokoju, związując włosy w kucyk.
- Jestem gotowa! – zawołała.
Odpowiedziała jej cisza. Kobieta natychmiast zrozumiała, co to oznacza. Przebiegła się jeszcze po mieszkaniu, ale już wiedziała, że to nie ma sensu. W sypialni znalazła tylko krótką wiadomość.
„Naprawdę muszę rozwiązać tą sprawę. Wiem, że chcesz mi pomóc i wiem, że jesteś w stanie to zrobić, ale za bardzo cię kocham, żeby ci na to pozwolić. Proszę, nie rób nic głupiego. Zobaczymy się, kiedy będzie już po wszystkim. Sebastian”
Joasia ze złością odłożyła kartkę i opadła na łóżko. Była wściekła, ale górę zaczynał brać niepokój.
- Zobaczymy się, kiedy będzie już po wszystkim – powtórzyła na głos.
To zdanie z całą pewnością nie napawało optymizmem, oznaczało bowiem, że Seba nie zamierza wrócić po spotkaniu z Antkiem. Po chwili namysłu Joasia była już właściwie pewna, że miał jakieś plany, o których nie raczył jej powiedzieć.
- Trudno – powiedziała sama do siebie. – A jednak zrobię coś głupiego.
Złapała telefon i wybrała numer Ani. W głowie miała już gotowy plan działania.
- Aniu – zaczęła, ledwie przyjaciółka zdążyła się odezwać, - mam do ciebie wielką prośbę. Mogłabyś wpaść przed pracą?
- Jasne – odparła policjantka zaspana. – Co się stało?
- Długo by gadać. Ale potrzebuję kilku rzeczy ze sklepu, a sama przecież nie mogę wyjść…
Ania wysłuchała listy zakupów, nie okazując zniecierpliwienia, a następnie obiecała zjawić się w przeciągu godziny.
Minęła szósta, kiedy Joasia rzuciła na łóżko reklamówkę z zakupami od Ani. Wyjęła z niej farbę do włosów i udała się do łazienki.
Trudno było ocenić, czy to wiara w słuszność własnego pomysłu, czy raczej desperacka chęć udowodnienia swoich racji popchnęła ją do zmiany wizerunku. Fakt faktem, że efekt miał być co najmniej zaskakujący.
Joasia wzięła nożyczki i stanęła przed lustrem. Przez moment patrzyła na swoje włosy sięgające łopatek, a potem nagle złapała spory kosmyk i ucięła. Wolała zrobić to szybko, bo decyzja nie należała do łatwych i każda zwłoka mogła spowodować jej zmianę.
Kiedy półtorej godziny później patrzyła w lustro, nie była do końca pewna, czy powinna się cieszyć, czy może płakać. Odbicie przedstawiało brązowooką brunetkę o ciemnej karnacji. Włosy sięgały jej za ucho, a na policzkach zamiast piegów kwitły nienaturalne rumieńce.
- Będziesz miał niespodziankę, jak mnie zobaczysz – mruknęła.
Nie zwlekała dłużej. Założyła czarne rajstopy, jasnobeżową tunikę sięgającą połowy uda z szerokim paskiem i szpilki w tym samym kolorze. Wiedziała, że w takim stroju nie będzie jej zbyt wygodnie, ale miało to wzmocnić zmianę imagu. W takim wydaniu z całą pewnością nie poznałby jej żaden z dalszych znajomych, a już na pewno obca osoba mająca do dyspozycji jedynie zdjęcie. Kiedy przed wyjściem raz jeszcze zerknęła w lustro, zaczynała mieć wątpliwości, czy nawet Sebastian dostrzegłby w tej twarzy swoją partnerkę.
Czuła się dziwnie, idąc ulicą. Miała wrażenie, że wszyscy się za nią oglądają. Nie było to całkowicie bezpodstawne, bo swoją figurą, która w tym stroju została uwydatniona, zwróciła na siebie uwagę kilku mężczyzn.
Kiedy w sklepie spożywczym kupowała bilet, w radiu leciały akurat informacje. Bez zmrużenia oka wysłuchała dokładnego opisu Sebastiana, a następnie swojego i ze stoickim spokojem zniosła wiadomość, że szuka ich policja w całym kraju. Płacąc, czuła skręty żołądka. Wydawało jej się, że kasjerka prześwietla ją wzrokiem i doskonale wie, kim naprawdę jest. Oczywiście było to absurdalne, ale wyobraźnia zrobiła swoje.
Zrezygnowała z korzystania z taksówek na rzecz autobusów. Czuła się w nich bezpieczniej, bo z doświadczenia wiedziała, że taksówkarze dostają od policji rysopisy poszukiwanych.
Po niemal godzinie tułania się po mieście dotarła wreszcie na stare, zaniedbane osiedle. W jego centrum znajdował się budynek przeznaczony do rozbiórki. Od lat nikt się nim nie interesował i w końcu powstał tam skłot.
- Szukam Magdy – powiedziała Joasia, zaczepiając pierwszą z napotkanych dziewczyn. – Jest tu?
- A ty coś za jedna?
- Jestem jej znajomą.
- Ta, akurat – zakpiła dziewczyna.
- Jest tu czy nie?
- Nie wiem, poszukaj na górze.
Tego właśnie Joasia najbardziej nie lubiła w takich miejscach. Mimo rozpytywania kilku osób dowiedzenie się czegokolwiek było niemal niemożliwe. W końcu sama zwiedziła wszystkie piętra budynku i na przedostatnim znalazła swoją informatorkę. Z ulgą stwierdziła, że nie jest pod wpływem narkotyków.
- To ja, Aśka – powiedziała, widząc, że dziewczyna przygląda się jej podejrzliwie.
- Aśka? Co ty ze sobą zrobiłaś?
- Długo by gadać… Potrzebuję informacji.
- No jasne – mruknęła Magda z sarkazmem, - przychodzisz do mnie tylko wtedy, kiedy masz interes.
- Sama mnie tego nauczyłaś – zauważyła Joasia. – Chciałam ci pomóc, ale zdaje się, że ty lubisz takie życie.
- Dobra, mniejsza o to. Czego potrzebujesz?
- Sama do końca nie wiem – westchnęła Joasia, doskonale zdając sobie sprawę, jak idiotycznie to brzmi. – Może na dobry początek… Słyszałaś coś ostatnio o porwaniach dzieci?
Po chwili namysłu Magda pokręciła głową.
- Już ze dwa miesiące nic się nie działo. A wiesz, u nas zawsze informacje z pierwszej ręki.
- Wiem, dlatego tu jestem. Ale wcześniej… często ginęły dzieci? Chodzi mi o takie, których raczej nikt nie szukał, gdzie zgłoszenia nigdy do nas nie trafiały.
- Był czas, że ginęło sporo dzieciaków – przyznała Magda. – Krążyły różne plotki, ale ja bym w to za bardzo nie wierzyła.
- A konkretniej?
- Mówili, że to ktoś od was w tym mieszał. Ponoć ważniacy w garniakach lubili sobie urządzać spotkania z dzieciakami.
- Kto? – zapytała od razu Joasia. – I gdzie?
- Wiesz, kto to Żabicki?
- No jasne, poseł.
- Mówili, że on tam bywa. I jeszcze Kasjanowicz.
- Ten biznesmen? – zdziwiła się Aśka. – Ma świetną opinię.
- Ja tam nie wiem, tak mówili – odparła Magda, wzruszając ramionami.
- No dobra, gdzie się spotykają?
- Raczej spotykali – sprostowała dziewczyna. – Jest taki dom na Modlińskiej, ale nie wiem.
- Jaki dom? Jak go rozpoznać?
- Jak go zobaczysz, będziesz wiedziała, że to ten.
- Dzięki, bardzo mi pomogłaś – powiedziała Joasia.
- To wszystko?
- Jeszcze tylko jedno… Znasz Antka od burdeli?
- Nie jestem dziwką – odparowała Magda.
- Muszę go znaleźć. To dla mnie bardzo ważne.
- No jest taki jeden… - przyznała po chwili namysłu. – Mówią na niego Szuja.
- To on – odparła Aśka, uśmiechając się mimowolnie. – Nie wiesz, gdzie mogę go znaleźć?
- Może być w burdelu na Narewskiej. Albo na Lipskiej. Ale ogólnie często zmienia miejsca.
Joasia pokiwała głową. Niestety nie bardzo uśmiechały jej się wizyty w burdelach, ale chciała za wszelką cenę znaleźć Sebastiana.

Odkąd po awanturze z Joasią do domu wpadli policjanci, nastolatki niemal non stop były pod czyimś nadzorem. Dopiero następnego dnia nad ranem policjant zasnął, dzięki czemu mogły w spokoju porozmawiać.
- Już wiem, kim jest ten chłopak ze zdjęcia – powiedziała Eliza. – Znalazłam go w znajomych Bartka na facebook’u. To Andrzej Starski, ma dwadzieścia jeden lat i mieszka… w Suwałkach.
- Wiesz, że to nic nie znaczy, prawda? – upewniła się Karolina, widząc podekscytowanie na twarzy siostry.
- Czekaj, to jeszcze nie koniec. Znalazłam numer gg do byłej dziewczyny Bartka i trochę z nią pogadałam. Bo wiesz… ona się z nim rozstała, po tym jak ją zdradził. I ja jej naściemniałam, że wydaje mi się, że ma kogoś i tak dalej… Od razu mnie polubiła, mówię ci.
- Do rzeczy.
- No tak. Więc napisałam jej, że Bartek mnóstwo czasu spędza z tym Andrzejem i strasznie mnie to wkurza. A ona mi na to, że zawsze tak było, że spotykał się z nim i nigdy nic dobrego z tego nie wyszło. Napisała też, że Andrzej jest satanistą i wciągnął w to Bartka.
- Satanistą? – zdziwiła się Karolina. – Od razu wiedziałam, że coś z nim jest nie tak…
- Jeśli przyznam ci rację, skupisz się wreszcie na tym, co mówię? – zniecierpliwiła się Eliza, wiercąc się nerwowo na łóżku. – Pamiętasz notatki Aśki, które znalazłyśmy u ojca? – dodała, nie czekając na odpowiedź. – Tam było coś o satanistach.
- No dobra, ale to miało związek ze sprawą, którą wtedy prowadzili. Pamiętasz? Rozmawiali o jakimś zaginionym chłopcu.
- A gdyby tak założyć, że za porwaniem tego chłopca stali sataniści? – mówiła Eliza. Policzki miała zaczerwienione z podekscytowania. – Andrzej jest satanistą, Andrzej ma znaczek z samochodu ojca… Może się wystraszyli, że tata i Aśka coś odkryją i chcieli się ich pozbyć?
- A ten Andrzej… Jak nazywa się jego ojciec? – zapytała niespodziewanie Karolina.
- Nie wiem, ale mogę sprawdzić.
Eliza sięgnęła po laptopa i weszła na profil Andrzeja na facebooku. Wśród jego znajomych po chwili znalazła też ojca.
- Zygmunt Starski, ale nie ma fotek – mruknęła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz