wtorek, 10 stycznia 2012

28. Nie wierzcie bliźniaczkom

- Powinnaś już wracać – powiedział łagodnie Sebastian.
Od kilku chwil siedzieli w milczeniu, tuląc się do siebie. Aśka zaczęła się zastanawiać, dlaczego na co dzień nie okazywali sobie tyle czułości.
- Będziemy w kontakcie, tak? – upewniła się.
- Ale nie możemy się tak spotykać, to ryzykowne. I dla ciebie, i dla mnie – dodał, widząc, że zamierza zaprotestować.
- Gdzie się ukrywasz?
- Tu i tam – odparł Seba wymijająco.
- Chcę pójść z tobą – oświadczyła Joasia i choć miało to zabrzmieć stanowczo, niestety bardziej przypominało dziecięcy kaprys.
Sebastian uśmiechnął się.
- Wracaj do domu, proszę – powiedział łagodnie. – Jak tylko czegoś się dowiem, dam ci znać.
- Nie wyłączaj telefonu, dobrze? – poprosiła po raz kolejny.
- Ja już nie powiem, kto tu wyłącza telefon…
- Inaczej byś nie przyjechał – zauważyła sprytnie Joasia.
Wstali. Przez chwilę żegnali się z czułością, a potem rozeszli się bez słowa. Na końcu tunelu Joasia obejrzała się jeszcze, ale Sebastiana nie było już widać.
Deszcz rozpadał się na dobre. Silny wiatr sprawiał, że lodowate krople padały prosto w twarz. Zanim Aśce udało się dotrzeć do samochodu, cała była już mokra. Wsiadła do środka, i włączyła ogrzewanie, trzęsąc się z zimna.
W pośpiechu samochód zaparkowała dość niefortunnie na górce. Teraz opuściła hamulec ręczny i wcisnęła roboczy, żeby auto nie zsunęło się do rowu. Zmarszczyła brwi, zauważając, że hamulce nie zareagowały. Zachowała zimną krew i ponownie zaciągnęła hamulec ręczny. Zdezorientowana i nieco wystraszona wysiadła z samochodu, odruchowo wyjmując broń.
- Chyba zaczynam popadać w paranoję – mruknęła sama do siebie.
Pistolet trzymała w pogotowiu, rozglądając się uważnie wokół siebie. W zasięgu wzroku nie było nic prócz drzew, zarośli i pustej drogi. Pokręciła głową, nie opuszczając jednak broni i sięgnęła do kieszeni po telefon.
- Bartek – zaczęła, ledwie asystent zdążył odebrać, - przyślij mi kogoś pod stary wiadukt na prawo od Piłsudskiego. Nie wykluczone, że mam urojenia, ale chyba ktoś grzebał przy moim samochodzie…
- Już wysyłam. Jesteś cała?
- Tak, wszystko gra.
Rozłączyła się, schowała telefon i ponownie rozejrzała po okolicy. Z przejęcia prawie nie zauważała deszczu, który padał na nią niemal ze wszystkich stron. Zaczęła martwić się o Sebastiana. Jeśli ktoś faktycznie uszkodził jej hamulce, mógł nadal gdzieś tu być. Może czekał na Sebastiana…
Wyjęła drugi telefon i napisała szybko smsa.
„Nic Ci nie jest?”
Dwie minuty oczekiwania na odpowiedź zdawały się trwać całą wieczność.
„Przecież widzieliśmy się chwilę temu…”
„No tak.”
Nie chciała niepotrzebnie straszyć Sebastiana i pisać mu o swoich podejrzeniach. Wolała zaczekać na pomoc i dowiedzieć się, czy jej samochodowi faktycznie coś dolega, czy to może zadziałała wybujała wyobraźnia.
Ku jej wielkiemu zaskoczeniu już chwilę później nadjechał partol. Uniosła brwi i podeszła powoli do mundurowych, którzy wyskoczyli z auta z pistoletami w pogotowiu.
- Nic się nie dzieje – powiedziała, chcąc ich uspokoić.
- Bartek nas ściągnął – wyjaśnił Krystian. – Tak nas poganiał… Myśleliśmy, że coś ci się stało.
Na horyzoncie pojawił się kolejny radiowóz, tym razem na sygnale. Aśka westchnęła ciężko i opuściła broń.
- Wygląda na to, że zamiast dzwonić do niego, powinnam skorzystać z taksówki – mruknęła.
Razem z mundurowymi zaczekała na przyjazd techników. Oprócz nich pojawił się także Bartek we własnej osobie i Anka.
- Ale nas nastraszyłaś – powiedziała policjantka z wyrzutem.
- Bo robicie z igły widły – odparła, patrząc znacząco na asystenta.
- Lepiej mów, co się stało – podsumował Bartek.
- Nie zadziałał mi hamulec. Roboczy, ręczny działa.
- A co ty tu właściwie robiłaś? – zainteresowała się nagle Ania. – Zdaje się, że miałaś jechać do laboratorium.
Aśka zrobiła dziwną minę. Dopiero zdała sobie sprawę, że wzywając przyjaciół, spaliła miejsce tajemnych spotkań z Sebastianem. W dodatku wcześniej nie zastanawiała się, jak wyjaśnić swoją obecność w tym miejscu.
- Czy to ma jakieś znaczenie? – warknęła. – Sprawdźcie ten samochód.
Odeszła od przyjaciół w stronę lasu, zastanawiając się jednocześnie, gdzie jest teraz Sebastian. Nagle poczuła się bardzo samotna.
- Już wiemy o odciskach – odezwała się niespodziewanie Ania, która nie wiedzieć kiedy znalazła się za plecami przyjaciółki. – A gdybyś była w laboratorium, tak jak mówiłaś, wiedziałabyś także, że to z broni Sebastiana zginęła ta kobieta i że na jej ubraniu znaleziono włosy. Krótkie, brązowe włosy.
Joasia odwróciła się i zmierzyła rozmówczynię ostrym spojrzeniem, nic jednak nie powiedziała.
- Masz z nim kontakt, prawda? Nawet nie zaprzeczaj – dodała. – Po co niby tu przyjechałaś? Gdybyś nie wiedziała, co się z nim dzieje, szalałabyś z rozpaczy, tymczasem jesteś wyjątkowo spokojna.
- Nie wiesz, o czym mówisz – odparła w końcu Joasia, nie potrafią jednak odeprzeć ataku przyjaciółki.
- To on zabił tą kobietę. Wiem, że będziesz go bronić do końca, ale nie spodziewałam się, że zataisz przede mną prawdę. Przecież bym ci pomogła!
Pierwsza odpowiedź jaka przyszła Joasi do głowy, to że Seba jest niewinny. Opanowała się jednak na rzecz rozsądnego myślenia.
- Nie mam z nim kontaktu – powiedziała spokojnie, choć wiedziała, że przyjaciółka jej nie uwierzy.
Anka tylko pokręciła głową i odeszła, zostawiając Joasię sam na sam z myślami. Dodatkowy telefon spoczywający w kieszeni pani komisarz nagle zrobił się nienaturalnie ciężki. Zdała sobie sprawę, że wszyscy pomyślą dokładnie tak jak Ania – jeśli ktokolwiek miał kontakt z Sebastianem, to właśnie ona, jego partnerka i kochanka. Gdyby teraz ją aresztowano i przeszukano, telefon z numerem do Seby trafiłby w niepowołane ręce. Z jego pomocą bez problemu mogli zwabić go w pułapkę i tym sposobem oboje trafiliby do więzienia bez widoków na przyszłość.
- Podwieziecie mnie do domu? – zapytała, podchodząc do mundurowych.
Byli trochę zaskoczeni, bo Aśka zwykle wolała dopatrzeć wszystkiego sama na miejscu zdarzenia, jednak bez problemu się zgodzili. Przez całą drogę kobieta modliła się, żeby nikomu z wydziału wewnętrznego nie przyszło do głowy zwerbować ją na przesłuchanie. Telefon przypominał jej teraz bombę zegarową i miała wielką ochotę pozbyć się go w najbliższym śmietniku, jednak w ten sposób straciłaby kontakt z Sebastianem.
Ledwie przekroczyła próg mieszkania, obskoczyły ją nastolatki. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że instynktownie wskazała mundurowym mieszkanie Seby zamiast swojego.
- Nic nie wiem – oświadczyła, z trudem kryjąc irytację.
Nawet szczere przerażenie na twarzach dziewczyn nie zrobiło na niej większego wrażenia.
- Cierpliwości – powiedziała Kaśka, która także pojawiła się w przedpokoju. - Waszemu tacie na pewno nic się nie stało.
Nastolatki obrzuciły Joasię ponurymi, wręcz wrogimi spojrzeniami i zniknęły w pokoju. Policjantka zdjęła przemoczoną kurtkę i skierowała się do kuchni.
- Zostaniesz z nimi? – zapytała nieśmiało Kasia.
- Tak, jesteś wolna.
- Może powinnaś być trochę delikatniejsza – zasugerowała asystentka ostrożnie. – W końcu to ich ojciec… I jedyna bliska im osoba.
- Wiem – westchnęła Joasia, nalewając wodę do szklanki. – Po prostu to był długi dzień.
- Rozumiem, też się o niego martwisz…
- Znaleziono ciało kobiety – wyznała zmęczonym głosem. – Zastrzelona z broni Sebastiana, na jej portfelu są jego odciski palców i oczywiście brak dokumentów, a na ubraniu prawdopodobnie jego włosy. Teraz wszyscy myślą, że ją zamordował i się ukrywa…
- Wiesz… - powiedziała powoli Kasia. – Nawet jeśli Seba to zrobił, mógł mieć powód. Może ktoś chciał go porwać, może ta kobieta była wśród nich?
- Może – mruknęła Joasia na odczepnego.
- No dobra, ja będę już szła. Może przydam się do czegoś na komendzie.
W ramach pożegnania Aśka zdobyła się na wymuszony uśmiech, a kiedy asystentka wyszła, zaczęła rozglądać się po mieszkaniu w poszukiwaniu dobrej kryjówki na telefon. Wiedziała, że jeśli faktycznie zostanie podejrzana o współudział, a teraz była tego już niemal pewna, mieszkania jej i Sebastiana zostaną dokładnie przeszukane. Wiedziała też, że czas ją nagli. W każdej chwili spodziewała się najścia ze strony kolegów po fachu.
- Gdzie idziecie? – zapytała nieco ostrzej niż zamierzała, kiedy usłyszała, że nastolatki ubierają się w przedpokoju.
- Z psami – burknęła Karolina. – Chyba nam wolno, nie?
- No tak – mruknęła Joasia sama do siebie, przyglądając się psom. Zaraz jednak zdała sobie sprawę, że dziewczyny potraktowały to jako przyzwolenie. – Zostawcie, ja z nimi wyjdę – oświadczyła. – A jak wrócę, musimy poważnie porozmawiać.
Eliza rzuciła smycz na podłogę, demonstrując aż nazbyt wyraźnie, co o tym myśli. Aśka jednak nie zwróciła na to najmniejszej uwagi. Wzięła psy i wyszła z domu. Wiedziała, że jeśli porządnie się nie wybiegają, zaczną siać zniszczenie, ale nie chciała się oddalać. Bała się, że pod jej nieobecność nastolatki mogą wpaść na jakiś głupi pomysł.
Odeszła kilkadziesiąt metrów od bloku i przysiadła na ławce. Zdawała sobie sprawę, że musi wyglądać dość dziwnie, biorąc pod uwagę padający deszcz i szarpiące się psy, ale niewiele ją to obchodziło. Wyjęła telefon i napisała do Sebastiana krótkiego smsa.
„Zmień numer.”
Dobrze wiedziała, że w razie zatrzymania zostaną dokładnie sprawdzone jej bilingi. W ten sposób policjanci bez problemu dotarliby do numeru Sebastiana i mogliby go namierzyć.
Przyciągnęła do siebie Alayę. Rozerwała odrobinę jej obrożę, z braku wyboru używają do tego ostrego kamienia, wyjęła z telefonu kartę i włożyła ją między skórę a podszewkę, wsuwając najgłębiej, jak było to możliwe. Wiedziała, że to ryzykowne powierzać psu jedyną drogę kontaktu z Sebastianem, ale nic innego nie przychodziło jej do głowy.
Kiedy wróciła do domu, nastolatki siedziały zamknięte w pokoju. Wiedziała, że rozmowa z nimi nie będzie łatwa, ale nie miała wyboru. Bądź co bądź teraz to ona była za nie odpowiedzialna.
Zapukała. Nie doczekała się zaproszenia. Westchnęła zrezygnowana, ale weszła. Nastolatki obrzuciły ją niechętnymi spojrzeniami, nie odzywając się ani słowem. Usiadła, zastanawiając się, jak sensownie przeprowadzić rozmowę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz