poniedziałek, 23 stycznia 2012

41. Nie wierzcie bliźniaczkom

- Nie dowie się – zapewniła od razu Anka. – Proszę cię, Asiu, naprawdę nie mamy kogo tam wysłać.
- No dobra, dobra, daj adres.
- Kruszki 23. Tylko wiesz… potrzebuję tego najpóźniej na rano…
- Już się zbieram – powiedziała Aśka, wzdychając.
Ania podziękowała przyjaciółce i zniknęła tak szybko, jak się pojawiła.

Tymczasem Sebastian z pewną nadgorliwością prasował swoją koszulę. Już od kilku minut była wręcz idealna, ale mężczyzna zamyślony kompletnie nie zwracał na nią uwagi. Do rzeczywistości przywołał go dopiero dzwonek do drzwi.
- Rafał? – zdziwił się, otwierając. – Chodź.
- Stary, mamy problem – oznajmił policjant od progu. – Musisz mi pomóc…
- Co się dzieje?
- Brakuje nam ludzi do pracy, normalnie noc za krótka, żeby ze wszystkim zdążyć!
- No to dawaj co tam trzeba, pomogę – zaproponował Seba, wyłączając żelazko.
- Pod miastem jest dom do przeszukania, mógłbyś tam pojechać? My z Anką mamy tyle roboty…
- Jasne, nie ma sprawy. Tylko nie mów Staremu, bo nie będzie zachwycony… Gdzie to jest?
- Kruszki 23.
- To nie w tej wsi masz dom po rodzicach?
Rafał zmieszał się nieco. Nie spodziewał się, że Seba będzie pamiętał taki szczegół, zwłaszcza że nigdy tam nie był.
- No tak się złożyło – mruknął.
- Dobra, a czego mam właściwie szukać?
- Czegokolwiek podejrzanego – odparł Rafał i pożegnał się pospiesznie.

Czterdzieści minut później Joasia podjechała pod dom o numerze 23 w Kruszkach. Ku swojemu wielkiemu zaskoczeniu zastała tam samochód Sebastiana. Dom był ładnie oświetlony, na drzewach wisiały drobne lampki. Wcale nie wyglądał na opuszczony, tak jak się tego spodziewała. Podeszła powoli do drzwi, gdzie stał Seba z równie zdezorientowaną miną.
- Co jest grane? – zapytała.
- Nie mam pojęcia… Rafał prosił mnie, żebym przeszukał ten dom – odparł mężczyzna, rozglądając się.
- A mnie Anka…
Komisarze wymienili się spojrzeniami i weszli do środka. W domu było nadspodziewanie ciepło. Światła były wyłączone, ale zastępowały je wszechobecne lampki, dzięki którym panował miły półmrok. Grała wolna muzyka i pachniało przyjemnie kurczakiem i szarlotką. Policjanci weszli głębiej, nie odzywając się do siebie ani słowem. W salonie stał niewielki stolik z białym obrusem i srebrną zastawą, a na kanapie leżały ubrania: krótka, bordowa sukienka na ramiączkach, ciemne dżinsy i błękitna koszula, a także ciemnoczerwone szpilki i czarne, męskie pantofle. Nic we wnętrzu nie przypominało starej, opuszczonej chałupki, którą z całą pewnością był ten dom jeszcze kilka godzin wcześniej. Ktoś zawiesił ładne firanki i fantazyjnie upiął bordowe zasłonki, sofę przykrył ciemną tkaniną, a na małym stoliku obok postawił dwa kieliszki i wiaderko z chłodzącym się szampanem.
- Nie wiem jak ty, ale ja z chęcią bym coś zjadł – zagadnął Seba, uśmiechając się.
Coś w atmosferze tego domu, a może sama obecność Sebastiana sprawiła, że Joasia z chęcią się zgodziła. W kuchni znaleźli gorącego kurczaka w pomarańczach, pieczone ziemniaki, a także szarlotkę i wino. Przenieśli to do saloniku, a potem z pełną powagą przebrali się w przygotowane ubrania i usiedli przy stole.
Podczas kolacji właściwie się nie odzywali. Znowu dobrze czuli się w swoim towarzystwie i nie potrzebowali słów. Co chwilę wymieniali się spojrzeniami i uśmiechami.
- Ktoś, kto wybrał tę sukienkę, wiedział co robi – powiedział niespodziewanie Sebastian, kiedy Joasia wstała od stołu.
Zauważyła, że mężczyzna przygląda jej się w taki sposób, jakby chciał rozebrać ją wzrokiem. Uśmiechnęła się pod nosem, czując, że się rumieni.
- Wyniosę naczynia – odparła cicho.
Poszła do kuchni, a Sebastian chwilę później pojawił się obok niej z dwoma kieliszkami. Podał jej jeden z nich bez słowa i oparł się o stół, nadal nie spuszczając z niej wzroku. Joasia jednak uparcie udawała, że tego nie widzi. Włożyła resztę naczyń do zlewu, wyminęła Sebastiana i poszła do łazienki. Zatrzymała się jednak w drzwiach, co natychmiast zauważył mężczyzna. Zbliżył się do niej i także stanął jak wryty.
Na wszystkich półkach i zlewie poustawiane były małe, palące się świeczuszki, a podłoga usiana była płatkami róż. W wannie czekała woda z dużą ilością piany.
- Zdaje się, że dziewczyny zadały sobie sporo trudu – powiedziała w końcu Joasia.
- Trochę szkoda, żeby to poszło na marne, prawda? – odparł Seba, uśmiechając nie znacząco.
Kobieta odwróciła się do niego i zaczęła powoli wygładzać jego koszulę. Przez dłuższą chwilę nie podnosiła wzroku, patrząc gdzieś na wysokości szyi Sebastiana, ale w końcu spojrzała mu w oczy. Oboje milczeli. Sebastian zobaczył w jej spojrzeniu coś przerażająco smutnego i był już pewien, że za chwilę go przeprosi i wyjdzie. Zrobiła jednak coś zupełnie innego.
Wspięła się na palce i pocałowała go namiętnie. Tyle w tym było uczucia, że aż wydało się Sebastianowi nienaturalne. Miał wrażenie, że Joasia chce się nacieszyć nim na zapas i przyszło mu do głowy, że powinien zrobić to samo.
Wspólna kąpiel zrekompensowała im po części czas spędzony osobno. Kiedy woda była już całkiem zimna, zgasili świeczki i przenieśli się do sypialni, która została przygotowana z równą starannością co reszta domu. Na widok ułożonej na łóżku bielizny, komisarze mimowolnie się roześmiali. Aśka poprawiła ręcznik, którym była zakryta i oparła się o ścianę.
- Widać tu rękę Ani – powiedziała, patrząc na wyzywającą bieliznę.
- Może faktycznie nie jest jakoś szczególnie w twoim stylu, ale ja bym cię chętnie w tym zobaczył – odparł Seba, obejmując Joasię delikatnie. Pocałował ją czule w szyję i wsunął ręce pod ręcznik. – Ot tak, dla odmiany.
Zasnęli dopiero nad ranem, przytuleni do siebie. Nie rozmawiali o tym, co ich poróżniło, właściwie nie mówili prawie wcale. Zachowywali się tak, jakby nie mieli nic za sobą ani przed sobą, jakby to była jedyna noc w ich życiu.
Joasia obudziła się przed południem. Przez dłuższą chwilę nie otwierała oczu, wspominając poprzedni wieczór i noc. Dopiero kiedy poczuła, że Sebastian delikatnym ruchem odgarnia jej włosy z twarzy i głaszcze po policzku, spojrzała na niego.
- Obudziłem cię? – zapytał cicho.
- Nie, skąd. Która godzina?
- Dochodzi dwunasta.
Pokiwała głową i usiadła na łóżku, opierając się o poduszki i zasłaniając kołdrą. Milczała, ale jej mina nie wróżyła nic dobrego. Sebastian także podniósł się, wzdychając cicho i postanowił zacząć rozmowę, bojąc się, że jeśli zrobi to Aśka, wszystko od razu będzie spisane na straty.
- Nie sądzisz, że szkoda byłoby to zniszczyć? – zagadnął.
- Sądzę – odparła spokojnie Joasia, ale nie zabrzmiało to optymistycznie.
- Jesteś na mnie zła? – zapytał wprost.
- Nie, oczywiście, że nie – powiedziała już dużo łagodniej. – Wiem, że dziewczyny włożyły sporo pracy, żeby przygotować ten wieczór i nie jest to bez znaczenia, ale… - westchnęła. – Co innego romantyczna kolacja, a co innego życie na co dzień. Oboje to wiemy.
- Pewnie łatwiej byłoby, gdybyśmy nie mieli za sobą doświadczeń, niekoniecznie pozytywnych. Ale wtedy nie potrafilibyśmy docenić tego tak jak teraz, prawda?
- Wiesz… Chyba trochę zbyt gwałtownie zareagowałam – przyznała Joasia po chwili namysłu, a Sebastian spojrzał na nią zaskoczony. – Od początku sobie powtarzałam, że to się nie może udać i kiedy pojawiły się problemy, po prostu się wycofałam.
- Oboje czegoś się nauczyliśmy – zauważył mężczyzna.
- Na przykład tego, że łatwiej być razem niż osobno.
Sebastian uśmiechnął się. Objął Joasię i przytulił ją do siebie. Jeszcze nie dotarło do niego w pełni, jak bardzo jest szczęśliwy.
Proces wyjaśniający okoliczności śmierci Muchy i zaginięć dzieci miał odbyć się dwudziestego szóstego listopada. Dopiero po tej dacie, komisarze mieli wrócić do pracy. Na początku dwa miesiące wydawały się wręcz kosmiczne, ale od nocy spędzonej w domku Rafała wszystko się zmieniło. Joasia i Sebastian spędzali ze sobą prawie całe dnie, kiedy to bliźniaczki były w szkole. Mężczyzna wciąż zapraszał ukochaną na kolację czy chociaż wspólny obiad w towarzystwie nastolatek, ale uprzejmie odmawiała, zawsze mając na podorędziu stosowną wymówkę. Sama przed sobą nie potrafiła do końca wyjaśnić, dlaczego tak się zachowuje. Między nią i dziewczynami wszystko było już w porządku, przynajmniej pozornie, ale wolała nie kusić losu.
- Wiesz, że na dłuższą metę tak nie może być, no nie? – zagadnął Seba.
Zbliżał się właśnie długi listopadowy weekend i święto zmarłych. Ostatni dzień przed wolnym komisarze jak zwykle spędzali razem.
- Jak? – zapytała Joasia, udając zaskoczenie, choć dziwnym trafem od razu zrozumiała, o co mu chodzi.
- Tak, że widujemy się, kiedy dziewczyny są w szkole. Niedługo wrócimy do pracy i nie będziemy mieli tyle czasu, a poza tym… Czy to jest twoim zdaniem normalne? Chcę, żebyśmy wszyscy tworzyli rodzinę.
- Ciężka sprawa – odparła kobieta, śmiejąc się. Zauważyła jednak, że Seba unosi brwi, więc westchnęła i spojrzała na niego. – Minie trochę czasu, zanim poczujemy się rodziną.
- Owszem, wiem to, ale im szybciej zaczniemy zachowywać się jak rodzina, tym szybciej się nią staniemy. A na dobry początek… zostań na obiedzie.
Aśka wyjęła ze zmywarki ostatni talerz i odwróciła się do Sebastiana.
- Zostanę – powiedziała spokojnie. – Ale po obiedzie wracam do siebie. Także nie licz na kolację połączoną ze śniadaniem.
Seba tylko się uśmiechnął. Wiedział, że z Aśką wszystko trzeba forsować powoli.
Bliźniaczki wróciły ze szkoły po szesnastej. Na widok policjantki bardzo się ucieszyły. Natychmiast rzuciły się do pomocy przy podawaniu obiadu, a podczas posiłku bardzo dbały o podtrzymanie pozytywnej atmosfery.
- No dobrze, będę już uciekać – oznajmiła Joasia, kiedy ostatni talerz zniknął ze stołu.
- Zaczekaj jeszcze chwilę – wtrącił Seba. – Jutro Wszystkich Świętych.
- Pamiętam.
- Wybierasz się na cmentarz?
- Oczywiście – odparła Aśka, nadal nie domyślając się, do czego Seba zmierza.
- Więc może pójdziemy w tym roku wszyscy razem?
Natychmiast zapadła cisza gęstniejąca z sekundy na sekundę. Ktoś mógłby pomyśleć, że Sebastian popełnił zasadniczy błąd, ale on dobrze wiedział, co robi. Wszystkie problemy, jakie pojawiły się w ich związku zaczęły się właśnie na cmentarzu i tam powinny się skończyć. Zdawał sobie oczywiście sprawę, że wiąże się to z wielkim ryzykiem, ale miał nadzieję, że pamięć o niedawnych konfliktach jest na tyle żywa, by wszyscy zachowali powściągliwość w okazywaniu emocji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz