wtorek, 24 stycznia 2012

42. Nie wierzcie bliźniaczkom

- Myślę, że za bardzo się spieszysz – powiedziała Joasia, patrząc na partnera znacząco. – Pójdę już.
Sebastian z zaskoczeniem wypisanym na twarzy patrzył, jak Aśka wstaje od stołu i wychodzi z kuchni. Chwilę później usłyszał trzaśnięcie drzwi frontowych. Spojrzał na córki, ale one wyraźnie nie były tym zmartwione.
- No, w takim razie idziemy sami – oznajmił nienaturalnie swobodnym tonem, jakby chciał za wszelką cenę udowodnić im, że nie zrobiło to na nim wrażenia.
W ten sposób kontakty komisarzy ponownie nieco osłabły i choć pozornie nic się nie zmieniło, spotykali się od tej pory rzadziej. Sebastian miał wrażenie, że zrobili krok do tyłu.
- Za bardzo na nią naciskasz, za bardzo się spieszysz – powiedziała Ania, kiedy dzień przed procesem spotkali się w kawiarni obok komendy. – Spłoszyłeś ją.
- Chciałem dobrze – westchnął mężczyzna. – Ale wydaje mi się, że ona ostatnio nie jest sobą.
- Słuchaj, jak dobrze pójdzie za kilka dni wrócicie do pracy. Będziecie się spotykać siłą rzeczy i powoli wszystko wróci do normy. Także bez paniki.
Zgodnie z przepowiednią Ani w dwa dni po rozprawie Joasia i Sebastian wrócili do pracy. Zostali przez komendanta oficjalnie przeproszeni, choć szczerze mówiąc niezbyt ich to obchodziło. Najważniejsze było to, że znowu usiedli w swoich fotelach, przy swoich biurkach i nawet dwa stosiki raportów do wypełnienia nie mogły zepsuć ich humorów.
- Poczułam się, jakbym wróciła do domu po długiej podróży – zaśmiała się Aśka. – Dobrze znowu tu być.
- Masz całkowitą rację – poparł ją Seba, uśmiechając się od ucha do ucha. – Chcesz kawy?
- Pewnie.
- A zrobisz? – zapytał, uśmiechając się niewinnie.
Aśka pokręciła głową z westchnieniem, ale wstała i skierowała się do kuchni.
Drobne śledztwa na zmianę z wypełnianiem raportów zajęły komisarzom resztę czasu do świąt Bożego Narodzenia. Tak jak mówiła Ania, ich stosunki powolutku wracały do normy, ale tym razem już Seba nie próbował już żadnych sztuczek. Wolał, żeby wszystko toczyło się swoim rytmem, ale w odpowiednim kierunku.
Zarówno Wigilię, jak i dwa dni świąt komisarze zdecydowali się spędzić wspólnie u Sebastiana. W towarzystwie bliźniaczek przygotowywali potrawy świąteczne, sprzątali mieszkanie i ubierali choinkę. Wszyscy angażowali się w organizację pierwszego wspólnie spędzanego Bożego Narodzenia. Niestety na dwa dni przed świętami harmonogram przygotowań zakłócił nieco wirus, który zaatakował mieszkanie Sebastiana.
W niedzielę wieczorem cała czwórka rozłożyła kanapę w salonie i ścisnęła się pod kocami gotowa do oglądania filmu. Bliźniaczki wybrały jeden z najnowszych horrorów, który ponoć miał być hitem. Niestety Karolina się o tym nie przekonała. Przez cały wieczór biegała do łazienki.
- To pewnie grypa żołądkowa – mruknęła Joasia, mierząc jej temperaturę, kiedy już film dobiegł końca.
- Zabiorę cię jutro do lekarza – powiedział Seba, przykrywając córkę kołdrą.
- Chyba nie ma sensu – zauważyła Aśka. – Przed Wigilią pewnie będą tłumy. Lepiej wsiadaj w samochód i skocz do apteki.
Tym sposobem Joasia została u partnera. Karolina wymiotowała do drugiej w nocy, przez co komisarze niewiele spali. Co chwilę któreś z nich wstawało, żeby sprawdzić, czy nie mogą jakoś pomóc nastolatce.
Z rana sytuacja się pogorszyła. Do Karoliny dołączyły Eliza i Joasia. Sebastian pojechał po raz kolejny do apteki po większy zapas leków, a następnie zabrał się za robienie sałatki.
- Pomóc ci? – zapytała Aśka, zjawiając się w kuchni.
Zabrzmiało to nieco dziwacznie, biorąc pod uwagę, że trzymała się w znacznej odległości od jakichkolwiek ostrzejszych zapachów.
- Lepiej się połóż – odparł Seba. – Zrobić ci herbatę?
Nie doczekał się odpowiedzi, więc odwrócił się i spojrzał na Aśkę. Zaskoczony stwierdził, że wpatruje się jak zahipnotyzowana w kalendarz.
- Aśka? Chcesz herbatę? – zagadnął ponownie.
- Dzisiaj jest dwudziesty trzeci? – zapytała Joasia cicho, jakby w ogóle nie usłyszała słów Sebastiana.
- No tak, przecież jutro Wigilia…
- Wiesz co… skoczę do sklepu. Nie kupiliśmy… ketchupu. Tak, nie mamy ketchupu.
- Po co nam ketchup na święta? – zdziwił się Seba.
Aśka jednak nie zareagowała. Pobiegła do sypialni, gdzie w zaskakującym tempie zamieniła dresy na dżinsy.
- Zaczekaj, sam pójdę po ten ketchup, jeśli tak bardzo ci zależy – powiedział Seba, kiedy kobieta zjawiła się w przedpokoju.
Wyraz twarzy doskonale odzwierciedlał jego zdezorientowanie, jednak Aśka zdawała się kompletnie tego nie zauważyć.
- Nie trzeba, będę za pół godzinki. Daj mi kluczyki.
- To gdzie ty się wybierasz? Przecież sklep mamy pod blokiem…
- Jak nie chcesz mi dać samochodu, to pójdę piechotą – zdenerwowała się.
- Czekaj, spokojnie.
Wyjął kluczyki z kieszeni kurtki i dał je partnerce. Kobieta wyszła bez słowa, zamykając drzwi nieco zbyt mocno, by można to było uznać za naturalne.
Wróciła prawie godzinę później i zdawała się już dużo spokojniejsza, przynajmniej pozornie. Przebrała się z powrotem w swoje dresy i poszła do kuchni pomóc Sebastianowi z ciastem.
Jej samopoczucie znacznie się poprawiło, w przeciwieństwie do bliźniaczek. Wszystko wróciło dopiero następnego ranka. Sebastian leżał pod kołdrą i czekał, aż Aśka poczuje się lepiej. Kiedy poprzedniego dnia próbował jej pomóc, tylko oberwał, więc tym razem wolał się nie wtrącać.
Joasia tymczasem siedziała w łazience na brzegu wanny i czytała instrukcję testu ciążowego. Po chwili namysłu postąpiła dokładnie z jej punktami, ale Eliza niespodziewanie jej przeszkodziła.
- Aśka, długo jeszcze? – zawołała nastolatka, pukając do drzwi łazienki.
- Nie, już wychodzę – odkrzyknęła.
Wcisnęła test ciążowy za szampon stojący na półce i wyszła. W sypialni zauważyła, że Seba już nie śpi.
- Pewnie cię obudziłam – mruknęła, przysiadając na łóżku.
- Lepiej się czujesz? – zapytał Seba z cichym westchnieniem.
- Tak, chyba tak.
- Że też ten wirus musiał was dopaść akurat w święta…
- Nie przejmuj się.
- Wiesz co, skarbie, połóż się jeszcze, a ja wyskoczę z psami i zabiorę się za karpia – powiedział Seba, podnosząc się z łóżka.
Joasia dla świętego spokoju wskoczyła pod kołdrę, ale wstała ponownie, ledwie Seba wyszedł z domu.
- Eliza, wpuścisz mnie na chwilę? – zapytała, stając pod drzwiami łazienki.
Nie chciała za bardzo zwracać na siebie uwagi, ale wiedziała, że wynik testu już jest i nie mogła się powstrzymać. Eliza otworzyła drzwi i bez słowa wyszła z łazienki, a Aśka szybko zajęła jej miejsce. Już sięgała na półkę z szamponem, kiedy zobaczyła test ciążowy wystający zza odświeżacza. Zmarszczyła brwi, ale po chwili namysłu stwierdziła, że nie jest do końca pewna, gdzie go odłożyła.
- Niemożliwe – mruknęła sama do siebie, patrząc na dwie błękitne kreski na kawałku bibuły. – Jak to się mogło stać?
Przez moment stała osłupiała, trzymając się za głowę, a potem opuściła łazienkę szybkim krokiem i wróciła do łóżka. Tam z całkowitym spokojem wypisanym na twarzy czekała na Sebastiana.
- Mam dla ciebie wiadomość – oznajmiła, kiedy mężczyzna wszedł do sypialni.
- Tak? – zapytał nieco zaniepokojony tonem wypowiedzi.
Bez zbędnych komentarzy podała mu test ciążowy. Sebastian przyglądał się przez chwilę temu „urządzeniu”, a potem spojrzał ponownie na Joasię.
- Nie wiem za bardzo, co oznaczają dwie kreski – przyznał ostrożnie, - ale podejrzewam, że nie pokazywałabyś mi tego bez powodu.
Odłożył test na szafkę, oparł łokcie na kolanach i splótł palce. Przez moment w milczeniu kiwał głową, a potem uśmiechnął się sam do siebie.
- Znaczy, że po raz trzeci zostanę ojcem – powiedział.
Aśka zaśmiała się mimowolnie i ukryła twarz w dłoniach. Starała się nie okazywać emocji, ale poczuła niewysłowioną ulgę.
- Ty się śmiejesz czy płaczesz? – zapytał Seba ostrożnie.
- Sama nie wiem – przyznała. – Myślałam, że się wściekniesz i naprawdę cieszę się, że tak spokojnie to zniosłeś… Ale ja nie chcę mieć dziecka.
Mężczyzna westchnął ciężko. Przysunął się do Joasi i objął ją ramieniem. Poczuł, że drży.
- Wiem, że nie masz najlepszych wspomnień, ale… Teraz nie ma już czasu, żeby się zamartwiać i zastanawiać – powiedział łagodnie. – Dziecko to najcudowniejszy dar. I wiesz co? Jestem szczęśliwy, bardzo szczęśliwy.
- Ale wiesz, że to przewróci nasze życie do góry nogami? Dziecko zwiąże nas na zawsze i…
Westchnęła, nie mogąc znaleźć słów, żeby opisać swoje wątpliwości. Oparła głowę na ramieniu Sebastiana i umilkła.
- Nie martw się – odparł Sebastian, - wszystko się ułoży.
Zauważył, że jego słowa jakoś nie działają na Joasię zbyt optymistycznie, więc postanowił przejść do czynów. Zaczął łaskotać ją delikatnie, a kiedy ledwie już łapała oddech, wsunął dłonie pod jej koszulę. Kiedy tak głaskał ją delikatnie i całował, poczuła się trochę lepiej.
- Mam nadzieję, że nie będziesz żałował – powiedziała cicho.
- Każdy facet pragnie mieć dziecko z kobietą swojego życia – mruknął między pocałunkami. – Więc cokolwiek by się nie stało, jestem po prostu szczęśliwy.
- Ja chyba też – westchnęła kobieta. Pogłaskała Sebastiana po głowie, która znalazła się akurat na wysokości jej brzucha, gdzie mężczyzna składał czułe pocałunki. – Tylko że kiedy Filipek zginął, obiecałam sobie, że już nigdy nie będę mieć dziecka.
Sebastian podniósł się na łokciach i spojrzał na kobietę.
- Nie można obiecywać takich rzeczy – powiedział poważnie. – Przecież nie jesteś w stanie w stu procentach nad tym zapanować.
- Nie wiem, czy będę potrafiła normalnie funkcjonować – wyznała. – Już zawsze będę się bała, że coś się stanie, że ktoś zrobi mojemu dziecku krzywdę, że… że je stracę… Rozumiesz?
- Doskonale. Ale wiesz, że nie pozwolę, żeby cokolwiek się stało, prawda?
- Wiem.
Uśmiechnęła się nieco. Niby były to bardzo wyświechtane, niezbyt oryginalne słowa, ale podniosły ją na duchu.
- A co powiesz córkom? – zapytała zdawkowym tonem.
- Jak to co? Prawdę.
- I niby jak im to wyjaśnisz?
- Aśka, one mają już szesnaście lat – zauważył Seba z pobłażliwym uśmiechem. – Nie muszę im wyjaśniać, skąd się biorą dzieci.
- Ja nie żartuję.
- Jeśli chcesz, powiem im to sam – powiedział mężczyzna, chcąc po prostu uspokoić partnerkę.
- Nie, powiemy im razem. Ale po świętach dobrze? Nie chcę awantur w Boże Narodzenie.
- Zgoda – odparł Seba dla świętego spokoju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz