niedziela, 15 stycznia 2012

33. Nie wierzcie bliźniaczkom

- Spokojnie, nie wszystko na raz – odparła Joasia z uśmiechem. – Podejrzewali mnie od początku, przeszukali mieszkania, ale nic nie znaleźli. Kartę dobrze schowałam. Wzięła mnie na przesłuchanie i zatrzymali na czterdzieści osiem.
- I wypuścili cię? – dziwił się Seba.
- Nic na mnie nie mieli. Oczywiście mi nie uwierzyli, ale dowodów nie było.
- Więc jak się dowiedzieli?
- Sama się podłożyłam – przyznała Joasia z westchnieniem. – Pokłóciłam się z Elizą i Karoliną i w złości powiedziałam trochę za dużo. W mieszkaniu był podsłuch.
- Rozumiem…
- Wiesz, że ta zabita kobieta to Mucha? – zapytała policjantka, obserwując partnera uważnie.
- Tak, już wiem – mruknął.
- Wewnętrzni mówili, że widziałeś się z nią w sobotę rano. Nic mi nie powiedziałeś…
Bardzo dbała, żeby w jej głosie nie słychać było pretensji, ale Seba i tak ją wyczuł. Uśmiechnął się do Joasi przepraszająco.
- Sama do mnie zadzwoniła – powiedział. – Mówiła, że ktoś ją śledzi, że kogoś się boi. Prosiła mnie o pomoc, ale oczywiście niczego nie chciała zgłosić, nie chciała ochrony. Niby chciała, żebym coś zrobił, ale uniemożliwiała mi jakiekolwiek działanie.
- A nie powiedziałeś mi, bo? – drążyła.
- Sam nie wiem. W sumie nie było o czym.
Joasia uniosła znacząco brwi.
- No nie patrz tak – zaśmiał się Seba. – Nie szukaj dziury w całym. Po co miałem ci mówić? Sprawa i tak była bezsensowna.
Kobieta wzruszyła ramionami i wstała. Zaczęła przechadzać się nerwowo po kuchni, co chwilę zerkając na piekarnik, który ledwie zdążył się nagrzać.
- Powiedziałaś coś dziewczynom? – zagadnął Seba po chwili.
Aśka mimowolnie poczuła irytację. Rozumiała oczywiście jego pytanie, w końcu chodziło o najbliższe mu osoby, ale na samą wzmiankę o bliźniaczkach, miała ochotę zakląć.
- Że jesteś podejrzany o morderstwo i musimy udowodnić twoją niewinność. A potem znalazły kartę sim i przeczytały nasze smsy.
- Rozumiem – westchnął Sebastian. – Coś nie tak między wami?
Joasia prychnęła, uśmiechając się ironicznie.
- To pytanie pominę milczeniem – powiedziała.
- Skarbie, to moje córki… Nie możesz denerwować się na każdą wzmiankę o nich. Musimy jakoś to rozwiązać.
Miała wielką ochotę powiedzieć mu, jaki „układ” zawarła z bliźniaczkami, jednak powstrzymała się. Po chwili namysłu uznała, że można tę sprawę odłożyć na bliżej nieokreśloną przyszłość.
- Porozmawiamy o tym innym razem – skwitowała. – Teraz mamy na głowie ważniejsze sprawy.
- Może i masz rację. Opowiedz mi o tym przesłuchaniu. Bardzo cię wymęczyli?
Aśka westchnęła.
- Miłe to nie było – odparła wymijająco. – Zresztą, znasz ich. Przez kilka godzin w koło te same pytania. No i… - westchnęła. – Zaserwowali mi przeszukanie.
Sebastian spojrzał na nią ze współczuciem.
- Asiu…
- W porządku, da się przeżyć – powiedziała z wymuszonym uśmiechem, jednak nie patrzyła na Sebastiana i mężczyzna od razu ją rozgryzł.
- Zrobili ci coś? – zapytał łagodnie.
- Nie. Chcieli po prostu nakłonić mnie do zeznań.
Mężczyzna wstał i podszedł do Joasi. Kobieta oparła się o ścianę, splótłszy ręce na plecach i wpatrzyła się w podłogę. Sebastian położył rękę na jej biodrze, a drugą odgarnął włosy z twarzy.
- Wiem, ile cię to kosztowało – powiedział. – I bardzo mi przykro, że musiałaś przez to przejść z mojego powodu.
- W porządku – powtórzyła Joasia, podnosząc wzrok. – Nie ja pierwsza i nie ostatnia.
Seba pogłaskał ją po policzku i uśmiechnął się.
- Doceniam to – mruknął.
- Daj spokój…
Aśka ponownie spuściła wzrok, ale Seba nie dał się nabrać. Zdradził ją delikatny rumieniec na twarzy. Policjant wiedział, że kobieta w duchu jest z siebie dumna. Pocałował ją w czoło i chciał coś jeszcze powiedzieć, ale piekarnik dał znać, że kolacja gotowa. Joasia wyślizgnęła się spod rąk Sebastiana i sięgnęła po talerz.
Kiedy mężczyzna jadł, przyglądała mu się w milczeniu. Strach i nerwy jakoś przestały mieć znaczenie. Czuła się, jakby wszystko było na swoim miejscu. Nie przyznałaby się do tego za nic, ale w duchu pragnęła, żeby już tak zostało. Wiedziała, że kiedy to wszystko się skończy, skończy się także jej związek z Sebastianem.
- Pójdę się wykąpać – powiedział kilka minut później.
Kiedy Seba był w łazience, przyjechała Ania. Wręczyła Joasi wypakowaną torbę podróżną i dwie reklamówki zakupów.
- Nie mogłam jechać ani do ciebie, ani do Seby, więc wzięłam wam trochę ubrań moich i Rafała – wyjaśniła. – Jutro wpadniemy do was wieczorem. Postaramy się dowiedzieć jak najwięcej na komendzie.
- Dziękuję, Aniu…
- Nie ma za co. Trzymajcie się.
Ania poklepała przyjaciółkę po ramieniu i wyszła. Joasia wzięła się za rozpakowywanie zakupów, chcąc jakoś zabić czas.
- Widzę, że Anka o nas dba – zauważył Seba, pojawiając się w kuchni.
Aśka odwróciła się. Mężczyzna miał na sobie tylko ręcznik przewiązany w pasie. Uśmiechnęła się, przygryzając wargę.
- Jak tak na ciebie patrzę, zaczynam żałować, że przywiozła ubrania – mruknęła.
Seba zaczął się śmiać. Pocałował kobietę namiętnie i poszedł się ubrać. Kiedy chwilę później pojawiła się w salonie, miał już na sobie trochę za duże dżinsy i podkoszulek.
- Dowiedziałeś się czegoś? – zapytała, siadając na kanapie. – Czegokolwiek?
- Spotkałem się z informatorem – odparł Seba powoli. – Powiedział mi ciekawą rzecz…
- Tak?
- Ponoć w ostatnim czasie nie zaginęło żadne dziecko – oznajmił, patrząc na Joasię z błyskiem w oku.
Kobieta uniosła brwi. Miała nadzieję na bardziej istotną informację.
- Nie widzę związku – przyznała.
- Więc sprecyzuję: ostatnie zaginione dziecko w naszym województwie to Jaś, nie licząc dwójki nastolatków, którzy znaleźli się po tygodniu. Uciekli z domu.
- No dobrze, ale to nie jest znowuż jakieś niesamowite odkrycie. W końcu nie codziennie giną dzieci, na szczęście…
- Ale my tu nie mówimy o naszych statystykach – przypomniał jej łagodnie Sebastian. – Antek ma informacje z pierwszej ręki. Nie zaginęło żadne dziecko, nawet biorąc pod uwagę rodziny patologiczne, dworce, meliny, skłoty i tak dalej.
- No to faktycznie trochę dziwne – przyznała w końcu Joasia, choć dalej nie widziała powodu, dla którego mieliby o tym teraz rozmawiać.
- Może się mylę – kontynuował Seba, - ale skoro nagle zaginięcia ustały, może trafiliśmy w sedno?
- Chodzi ci o Wejchera? No tak, widocznie był głową interesu. Wejcher nie żyje i nie ma porwań.
- Naprawdę myślisz, że staruszek kręcił takim biznesem?
Aśka westchnęła mimowolnie. Normalnie ten temat bardzo by ją zainteresował, ale w tym momencie akurat wolała dowiedzieć się czegoś na temat porwania partnera.
- No dobra, widzę, że nie masz ochoty nad tym myśleć – westchnął Seba, uśmiechając się, - więc powiem ci od razu, do jakich wniosków doszedłem. Wydaje mi się, że poruszyliśmy coś większego. Pamiętasz pedofilskie nagrania z domu w Cichoniach? Myślę, że ten cały satanizm to tylko przykrywka dla zwykłych zboczeńców.
- A jeśli stoi za tym jakaś gruba ryba… - zaczęła Joasia, pojmując wreszcie tok rozumowania Sebastiana.
- To teraz chcą nas wyeliminować – zakończył mężczyzna. – Za dużo wiemy.
- Więc co teraz? – zapytała Aśka z nutką rezygnacji w głosie. – Ukrywając się, nie mamy żadnych szans, żeby cokolwiek zrobić…
- I tu się mylisz. Jutro mam jeszcze raz spotkać się z Antkiem. Będzie miał dla mnie więcej informacji. Może wtedy coś się ruszy.
- A co ma z tym wszystkim wspólnego Mucha? Dlaczego zginęła?
- Nie wiem, ale podejrzewam, że po prostu była dobrym celem. Wiesz, spotkałem się z nią rano, była moją informatorką, łatwo mnie w to wrobić, nie?
W ramach odpowiedzi Joasia westchnęła.
- Opatrzę ci to – powiedziała, wstając.
Chwilę później wróciła z apteczką. Sebastian był nieco zniecierpliwiony jej zabiegami. Robił dziwne miny i próbował łaskotać Joasię, chcąc jakoś ją rozśmieszyć. W końcu kobieta nie wytrzymała i roześmiała się.
- Zachowujesz się jak dziecko – westchnęła.
- Dziecko, mówisz? – odparł Seba, udając obrażonego. – W takim razie muszę ci udowodnić, że jestem już dużym chłopcem.
Przysunął się do Joasi, obejmując ją w talii. Apteczka spadła na ziemię. Kobieta chciała schylić się po nią, ale Seba przytrzymał ją mocniej i nagle się rozmyśliła. Spojrzała mu w oczy.
- Nie mówmy już o tym, dobrze? – zaproponował.
Nie czekał na odpowiedź. Zaczął obsypywać pocałunkami szyję ukochanej, jednocześnie zwinnie rozwiązując jej tunikę. Joasia uśmiechnęła się. „Chociaż jeden spokojny wieczór – pomyślała.”
Po upojnej nocy przyszedł czas na brutalny poranek. Aśka zwykle wstawała bladym świtem i tym razem nie było inaczej. Bardzo się zdziwiła, kiedy po przebudzeniu nie zobaczyła obok siebie partnera. Zerknęła na zegarek i stwierdziła, że dopiero dochodzi pół do piątej, a miejsce Sebastiana na łóżku było już zimne. Zerwała się natychmiast z jak najgorszymi przeczuciami. Sebastiana znalazła w przedpokoju, zawiązującego buty. Oparła się o framugę drzwi, skrzyżowała ręce na piersiach i spiorunowała go spojrzeniem, czekając na wyjaśnienia.
- Nic nie powiesz? – zapytała ze złością, kiedy mężczyzna wyprostował się i położył rękę na klamce.
- Mówiłem ci wczoraj, że muszę spotkać się z Antkiem.
- I dlatego chcesz wyjść bez słowa, kiedy śpię?
- Nie chciałem cię budzić, byłaś zmęczona – wyjaśnił Sebastian, otwierając drzwi.
Te słowa doprowadziły Joasię do ostateczności. Złapała za klamkę i zamknęła drzwi z takim rozmachem, że musieli słyszeć to wszyscy sąsiedzi. Oparła się o nie z miną świadczącą o tym, że zamierza uniemożliwić Sebastianowi wyjście, choćby miała to zrobić siłą.
- Wszystko, co mi wczoraj powiedziałeś to jedno wielkie kłamstwo, prawda? – zapytała ostro. – Te brednie, jak to mnie niby kochasz, że już mnie nie zostawisz, nie każesz mi czekać w niepewności… Planowałeś to, prawda? Chciałeś wyjść zanim wstanę i ani trochę Cię nie obchodzi, że umierałabym ze strachu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz