niedziela, 8 stycznia 2012

26. Nie wierzcie bliźniaczkom

- Jak sypia? Ona ma piętnaście lat!
Sebastian był wściekły. Ręce mu drżały, a w oczach pojawiła się rządza zemsty. Aśka już wiedziała, że gorzej nie będzie i postanowiła dolać oliwy do ognia.
- Dawał jej narkotyki – dodała.
Mężczyzna wstał gwałtownie, tak że fotel, na którym siedziała Joasia, odjechał kawałek do tyłu. Zaczął chodzić nerwowo po biurze, co chwilę wkładając ręce do kieszeni tylko po to, by zaraz je wyjąć.
- Długo nad tym myślałaś? – zapytał nagle. Aśka zmarszczyła brwi w oczekiwaniu na ciąg dalszy. – Powiem ci, że kiepski strzał. Byłem jeszcze skłonny uwierzyć, że się z nim przespała, ale narkotyki? Po co ci to? Nie możesz pogodzić się z tym, że są dla mnie najważniejsze?
- Wiedziałam, że tak będzie – prychnęła. – Nie chcesz, nie wierz, twoja sprawa. Porozmawiaj z Karoliną, zobaczysz, co ci powie.
Sebastian rzucił jej ostre spojrzenie i wyszedł z biura. Joasia westchnęła ciężko.
- Przynajmniej mam to już za sobą – mruknęła.
Tego dnia już nie spotkała Sebastiana. Nie wrócił do biura, ale nie było w tym nic szczególnie niezwykłego, bo minęła godzina piętnasta, więc formalnie zakończyli pracę. Zastanawiający jednak był fakt, że nie skontaktował się z partnerką, nie odbierał też jej telefonów.
- Nie mogę powiedzieć, żebym była jakoś bardzo tym zaskoczona – powiedziała Joasia.
Pogoda nie było co prawda sprzyjająca, jednak mimo tego wracała do domu piechotą, a towarzyszyła jej Ania.
- Przemyśli to i przyzna ci rację.
- Szczerze mówiąc nie jestem pewna, czy aż tak bardzo mi na tym zależy – westchnęła. – Odkąd jestem z Sebastianem, wszystko jakby sprzysięgło się przeciwko nam…
- Nie przesadzaj, w każdym związku zdarzają się chwile lepsze i gorsze – odparła Ania jak zwykle opanowana.
- Zaczekam na rozwój wypadków – zadecydowała policjantka. - Nie będę na niego naciskać. Jeżeli nie wróci do tematu, będę się zachowywać tak, jakby nigdy nic między nami nie było.
- Nie żal ci? – zapytała Ania, przyglądając się przyjaciółce z troską.
- Żal. Ale nic na siłę.
W środku nocy Joasię obudził dźwięk telefonu. Miotając pod nosem przekleństwa, sięgnęła na szafkę, gdzie zazwyczaj leżała jej komórka. Była jednak tak zaspana, że zamiast wziąć do ręki, strąciła ją z szafki. Telefon ucichł.
- Jasna cholera – mruknęła.
Była pewna, że to któryś z asystentów usiłuje ściągnąć ją na komendę. Wychyliła się z łóżka, zebrała z podłogi telefon, ale zamiast go włączyć i sprawdzić ostatnie połączenia, po prostu odłożyła go w częściach na szafkę i zarzuciła kołdrę na głowę. Miała wielką nadzieję, że ktokolwiek dzwonił, da sobie spokój.
Niestety chwilę później rozbrzmiał dzwonek telefonu stacjonarnego. Joasia musiała przyznać, że najwyższa pora odebrać. Zwlokła się z łóżka i skierowała do przedpokoju.
- Halo? – mruknęła, podnosząc słuchawkę.
- Asia, przyjedź, proszę – odpowiedział jej wystraszony, dziewczęcy głos.
- Karolina? Co się dzieje?
- Przyjedź, szybko!
- Gdzie jesteś? – zapytała Joasia, rezygnując z dalszych prób rozmowy.
- W domu.
- Czekaj tam na mnie.
Chyba jeszcze nigdy kobieta nie ubrała się w takim tempie. Już piętnaście minut później parkowała samochód pod blokiem Sebastiana. Była w stu procentach pewna, że telefon Karoliny miał coś wspólnego z jej poranną rozmową z partnerem.
Ku jej wielkiemu zaskoczeniu, w drzwiach przywitały ją obie nastolatki.
- Co się stało? – zapytała bez zbędnych wstępów.
- Tata jeszcze nie wrócił do domu – powiedziała Karolina, pociągając nosem. – I nie odbiera telefonów.
- Nie wrócił? – zdziwiła się Aśka, wchodząc do mieszkania i zamykając za sobą drzwi. – Kiedy ostatnio z nim rozmawiałyście?
- Rano – odparła cicho Eliza. – Mówił, że wróci normalnie, po południu.
Aśka odgarnęła włosy do tyłu i spojrzała po wystraszonych twarzach nastolatek.
- Ubierajcie się – powiedziała. – Tylko szybko.
Wypełniły jej polecenie bez gadania. Kilka minut później ponownie pojawiły się w przedpokoju, już kompletnie ubrane i gotowe do wyjścia. Aśka zniecierpliwiona odepchnęła od siebie psy, które bardzo nachalnie próbowały zwrócić na siebie jej uwagę. Z kosza na pranie wyjęła koszulę Sebastiana, na wypadek gdyby była potrzebna psom tropiącym, a z szafki zgarnęła klucze.
- Idźcie do samochodu – nakazała.
Kiedy dziewczyny zniknęły jej z pola widzenia, wyjęła z kieszeni telefon i wybrała numer Ani.
- Wiem, że jest środek nocy – zaczęła, ledwie przyjaciółka odebrała, - ale Sebastian nie wrócił do domu. Wzięłam dziewczyny i jedziemy na komendę.
- Zaraz będę – odparła Ania bez chwili zastanowienia.
Pół godziny później Aśka krążyła po swoim biurze, czekając na przyjaciół. Bartek i Kamil, którzy mieli akurat nocny dyżur stali w drzwiach, podpierając ściany. Milczeli. Milczały także nastolatki. Siedziały przestraszone w fotelach, bojąc się odezwać choćby słowem.
- Jesteśmy – oznajmił Rafał, wpadając do biura.
Za nim wbiegła zdyszana Anka.
- Co się dzieje? – zapytała, z trudem łapiąc oddech.
- Telefon Sebastiana jest nieaktywny od piętnastej dwadzieścia – odparła Joasia, opierając się o parapet i krzyżując ręce na piersiach. – To raptem pół godziny po naszej rozmowie.
Ania zerknęła na córki Sebastiana, przez co Aśka natychmiast zdała sobie sprawę ze swojego błędu.
- Kamil, zabierz je do waszego biura – mruknęła do asystenta, wskazując głową nastolatki.
- Chcemy zostać – zaprotestowała natychmiast Eliza.
- Róbcie, co mówię – warknęła Joasia z wyraźną złością. – Musiałam je wziąć – dodała, kiedy wyszły za Kamilem z biura.
- Wiadomo coś? – zapytał Rafał rzeczowym tonem. – Cokolwiek?
- Nie wiem, od czego mam zacząć – przyznała Joasia zdezorientowana. – Zniknął tak nagle… Nie prowadziliśmy ostatnio żadnej ciężkiej sprawy, nikt nam nie groził…
- A ten wypadek pod Suwałkami? – przypomniał Bartek.
Komisarze milczeli przez chwilę, rozważając słowa asystenta.
- Nie znaleźli sprawcy, prawda? – upewniła się Ania, przysiadając na biurku.
Joasia pokręciła głową.
- Wszystkie patrole już szukają Sebastiana – poinformował Kamil, pojawiając się w drzwiach.
Nastała chwila ciszy. Wszyscy aż podskoczyli na dźwięk smsa.
- To mój – mruknęła Joasia, sięgając po telefon.
„5.00 tunel świetlików, nie mów nikomu” – przeczytała w myślach.
- Reklama – mruknęła, chowając telefon do kieszeni.
- Słuchajcie, nie ma na co czekać – powiedział Rafał, przejmując inicjatywę. – Trzeba przejrzeć akta, sprawdzić, kto ostatnio wyszedł z więzienia. Nie możemy tak siedzieć bezczynnie.
Pół godziny później na komendzie pojawiła się Kaśka. Komisarze wysłali ją do domu z córkami Sebastiana. Nie chcieli, żeby dziewczyny przesiadywały na komendzie, a poza tym, Kaśka miała czuwać przy telefonie, na wypadek, gdyby odezwali się ewentualni porywacze.
Joasia nie powiedziała nikomu o wiadomości, jaką dostała. Kilkanaście minut przed piątą oświadczyła, że musi wrócić na chwilę do domu, wsiadła w samochód i ruszyła w kierunku zachodniej wylotówki.
„Tunel świetlików” był po prostu starym, od lat już nieużywanym wiaduktem na przedmieściach. Kilka lat wcześniej, kiedy Joasia przeżywała najtrudniejsze chwile, Sebastian przywiózł ją tam po raz pierwszy. W lipcu, po zmroku to miejsce ożywało za sprawą tysięcy robaczków świętojańskich.
Zostawiła samochód na poboczu i pobiegła w kierunku wiaduktu, przecinając dziką łąkę. Zbliżyła się ostrożnie do tunelu, ślizgając się w błocie. Z daleka dostrzegła znajomą sylwetkę. Mężczyzna podbiegł do niej. Bez zastanowienia rzuciła mu się na szyję.
- Myślałam, że coś ci się stało! – powiedziała z pretensją. – Co jest grane?
Odsunęła się na tyle, by patrzeć na partnera swobodnie, ale nie puściła jego dłoni.
- Jesteś cała? – upewnił się Seba, mierząc ją uważnie wzrokiem i głaszcząc po policzku, jakby się spodziewał, że ukrywa przed nim poważne obrażenia. – Co z dziewczynami? Nic im nie jest?
- Nie, jest z nimi Kaśka. Seba, powiedz mi wreszcie, co się dzieje – poprosiła.
- Długa historia, nie mamy zbyt wiele czasu – mruknął Sebastian, rozglądając się nerwowo. – Wczoraj ktoś mnie napadł i z mojej broni zastrzelił kobietę. Uciekłem, ale jak tylko znajdą ciało, będę podejrzany. A poza tym… ktoś mnie szuka. Nie wiem kim jest i czego chce, ale nie mogę was narażać.
- Co ty bredzisz – wyszeptała Joasia przestraszona.
- Kup nowy starter i wyślij smsa na ten numer, z którego do ciebie pisałem. Odezwę się.
Chciał odejść, ale Aśka złapała go za rękę.
- Nigdzie nie idziesz – oświadczyła stanowczo.
- Asia, proszę, zaufaj mi – powiedział, patrząc jej w oczy. – Uważaj na siebie i nie wierz w to, co o mnie usłyszysz. Kocham cię.
Pocałował ją z czułością, przytulił i pobiegł w kierunku lasu, zostawiając Joasię z niezrozumieniem wypisanym na twarzy.
- Sebastian! – zawołała po chwili, ale mężczyzna był już za daleko, żeby ją usłyszeć.
Pokręciła z niedowierzaniem głową i wolnym krokiem ruszyła do samochodu. Nie wiedziała, co ma robić. Sebastian mówił samymi ogólnikami i tak naprawdę jego tłumaczenie nic nie rozjaśniło. Czuła się jeszcze bardzo zagubiona i wystraszona niż wcześniej.
Po drodze na komendę kupiła kartę do komórki i tak jak Sebastian prosił, wysłała pustego smsa. Nie dotarł jednak do nadawcy, co napełniło Joasię niepokojem. Wróciła do biura wciąż nie mając żadnego sensownego pomysłu. Żeby nie wzbudzać podejrzeń przyjaciół, zajęła się przeglądaniem akt.
Dopiero wczesnym popołudniem śledztwo posunęło się do przodu, choć wtedy tylko Joasia zdawała sobie z tego sprawę. Patrol znalazł ciało młodej kobiety i już po wstępnych oględzinach lekarza i techników stało się jasne, że ofiara została zastrzelona z policyjnej broni.
- Myślicie, że to może mieć coś wspólnego z zaginięciem Sebastiana? – zagadnęła Ania, kiedy razem z partnerem i asystentami zjawili się w biurze Joasi. – Ktoś mógł zastrzelić tę kobietę z jego broni.
- Może tak, może nie – odparł Rafał. – Dopóki nie dostaniemy raportu od techników, nie ma sensu bawić się w zgadywanki.
- Aśka, wszystko w porządku? – dopytywała Anka. – Jesteś jakaś dziwnie spokojna.
Joasia podniosła wzrok i wzruszyła ramionami.
- Może chcesz pojechać do domu, przespać się? – dodał Bartek.
- Nie chcę – oświadczyła kobieta spokojnie, ale stanowczo. – Wiadomo, kiedy będzie raport?
- Będą się starali jak najszybciej.
- Pojadę do laboratorium – zadecydowała. – Może na miejscu dowiem się więcej.
Tak naprawdę chciała po prostu zejść im z oczu. Miała wrażenie, że Ania próbuje prześwietlić ją wzrokiem i wcale jej się to nie podobało. Wolała zastanowić się nad całą sprawą w atmosferze względnego spokoju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz