niedziela, 29 stycznia 2012

47. Nie wierzcie bliźniaczkom

Tego wieczoru Joasia bez protestów zgodziła się nocować u Sebastiana. Chciała od razu porozmawiać z Elizą, bo dobrze wiedziała, że im dłużej będzie to odwlekać, tym trudniej będzie jej to zrobić. Kiedy Sebastian brał kąpiel, skierowała się do pokoju bliźniaczek.
- Eliza, chodź ze mną na chwilkę – poprosiła. – Chcę ci coś pokazać.
Dziewczyna wyszła za Joasią bez słowa. Policjantka zaprowadziła ją do sypialni, gdzie obie usiadły na łóżku.
- Chciałaś mi coś pokazać? – zapytała Elizka podejrzliwie.
- Właściwie to chciałam porozmawiać z tobą w cztery oczy – odparła Joasia. – Wysłuchaj mnie uważnie, proszę.
- Słucham.
- W Wigilię robiłam test ciążowy, wynik wyszedł pozytywny, ale nie jestem w ciąży – oznajmiła.
- Więc po co mi to mówisz? – zdziwiła się nastolatka, marszcząc brwi.
- Bo zostawiłam swój test za szamponem, a potem znalazłam go za kosmetyczką. I nie jestem pewna, czy wzięłam swój.
Przez twarz Elizy przebiegł cień. Widać było, że dziewczyna natychmiast zrozumiała, co Joasia chciała jej przekazać między wierszami.
- Nie wiem, o czym mówisz – powiedziała cicho, przełykając ślinę.
- Nie zamierzam cię wypytywać ani robić ci wymówek. I możesz się nie martwić, nie powiem nic tacie. Chciałam tylko, żebyś wiedziała, bo to może być dla ciebie istotna informacja.
Na chwilę zapadła cisza. Eliza wpatrywała się w swoje dłonie splecione na kolanach i analizowała wszystkie „za” i „przeciw”.
- Już ponad dwa miesiące nie mam okresu – powiedziała w końcu, nie podnosząc wzroku. – Zrobiłam ten test, ale wynik był negatywny…
- To był mój test – mruknęła cicho Joasia. – Powinnaś pójść do ginekologa.
- Boję się… Tata mnie zabije…
- Nie mów tak – odparła policjantka, przysuwając się do nastolatki i ściskając delikatnie jej dłoń. – Twój tata bardzo cię kocha i wszystko zrozumie, nawet jeśli trochę go to zaskoczy.
- Pójdziesz ze mną?
- Oczywiście. Umówię cię do dobrego lekarza, ok?
- Dzięki.
Nastolatka przytuliła się do Joasi. Sytuacja zdawała się ją przerastać.
Kilka minut później Sebastian pojawił się w sypialni. Joasia siedziała na łóżku po turecku i przeglądała gazetę, choć niewiele do niej docierało z zawartych tam informacji. Seba usiadł obok niej i pogłaskał ją delikatnie po włosach.
- Wszystko w porządku? – zapytał łagodnie.
Kobieta natychmiast zrozumiała, o co mu chodzi. Odłożyła powoli gazetę i spojrzała na niego.
- Czuję się winna – wyznała. – Powinnam najpierw się upewnić, zamiast robić ci niepotrzebną nadzieję… Ale nie przyszło mi do głowy, że to może być pomyłka, a poza tym… nie sądziłam, że tak się ucieszysz.
- Daj spokój – odparł Sebastian z uśmiechem. – Bardzo się cieszę, że od razu mi powiedziałaś. Doceniam to.
- Naprawdę przykro mi, że to nieprawda – mruknęła kobieta. – Nie chciałam tego, bo się bałam, ale tak naprawdę… Jeśli ty tego pragniesz, to ja też. Chcę dać ci dziecko.
- Mamy na to czas – powiedział spokojnie Seba, głaszcząc Joasię po policzku.
- A może… może odstawię tabletki? – zaproponowała nieśmiało. – Wiesz, mam już swoje lata, więc to może trochę potrwać...
- Jesteś całkowicie pewna, że tego chcesz?
- Całkowicie.
- Więc niech tak będzie – skwitował Seba z szerokim uśmiechem.
Następnego dnia wieczorem komisarze udali się do starej cementowni pod miastem. Nie wiedzieli dokładnie, o której pojawią się przestępcy, więc na wszelki wypadek postanowili czuwać od osiemnastej. Sprowadzili też Tomka i Kamila oraz, dla bezpieczeństwa, ATeków. Wieczór zapowiadał się bardzo długi i niezbyt ciekawy, ale nie było innego wyjścia, jak tylko cierpliwie czekać.
Kilka godzin wcześniej Joasia zadzwoniła do swojego ginekologa i jakimś cudem udało jej się umówić Elizę już na piętnastą następnego dnia. Dobrze wiedziała, że czas oczekiwania jest dla nastolatki najtrudniejszy. Była już właściwie pewna, że Eliza jest w ciąży i zastanawiała się, jak ona sama powinna w tej sytuacji się zachować. Oczywiście chcąc być lojalną wobec Sebastiana, powinna jak najszybciej wyznać mu prawdę. Z drugiej jednak strony wiedziała, że to mogłoby się źle skończyć. Seba był bardzo wyrozumiały, ale było kilka rzeczy, do których podchodził nader poważnie i z całą pewnością ciąża córki należałaby do nich.
- Anka i Rafał odnaleźli rodziców tej małej Kasi – powiedział nagle Sebastian, wyrywając Joasię z zamyślenia. – Sorry, zapomniałem ci powiedzieć.
Kobieta zmierzyła go groźnym spojrzeniem, które jednak po chwili złagodniało.
- I co? Mówiła ci coś więcej?
- Tak. Mała mieszkała z matką i ojczymem, to jedna z najbardziej znanych melin na mieście.
- No nie mów… - mruknęła Aśka przygnębiona. – Czyli jest z patologicznej rodziny… No tak, to wyjaśnia, dlaczego nikt jej nie szukał.
- Dokładnie. Ale to jeszcze nie koniec – zaznaczył Seba. – Najgorsze jest to, że ojczym dziewczynki jest tym facetem z portretu pamięciowego.
- To on tak ją pobił? – zdziwiła się policjantka.
- Niestety wszystko na to wskazuje, choć oczywiście decydujące będą zeznania dziewczynki.
- Fatalna sprawa… Mała tak naprawdę nie ma dokąd wracać.
- Ani właśnie. Anka już zgłosiła sprawę do sądu rodzinnego.
- Nie ma żadnej rodziny, która mogłaby się zająć małą? – zapytała Joasia z nagłym ożywieniem.
- Niestety nie. Wygląda na to, że prosto ze szpitala trafi do pogotowia opiekuńczego, a potem zapewne do domu dziecka – westchnął Sebastian.
Aśka nic nie odpowiedziała. Mężczyzna natychmiast domyślił się, że rozważa wszelkie możliwości, szukając rozwiązania.
- To przykre – mruknęła w końcu.
Seba zmierzył ją podejrzliwym spojrzeniem. Spodziewał się raczej jakiegoś niezbyt racjonalnego planu albo przynajmniej długiej dyskusji, tymczasem kobieta zdawała się podejść do sprawy z rozwagą. Doświadczenie jednak podpowiadało Sebastianowi, że ta sprawa nie kończy się dla nich w tym miejscu.
Tuż po dwudziestej drugiej na teren cementowni wjechała ciężarówka. Komisarze natychmiast się nią zainteresowali, choć jeszcze przed chwilą przysypiali w samochodzie. Kilka minut później pojawiło się kolejne auto, z którego wysiadł kierowca i pasażer.
Policjanci odczekali, aż podejrzani mężczyźni przeprowadzą związane kobiety z jednej ciężarówki do drugiej i dopiero wtedy rozpoczęli akcję. Przy pomocy ATeków w kilka chwil zatrzymali przestępców i odbili porwane kobiety.
- No to mamy Czerwińską – podsumował Seba, kiedy karetka zabrała ostatnią z poszkodowanych kobiet. – Stary się ucieszy.
- Mamy też dwanaście pozostałych porwanych – zauważyła Joasia z uśmiechem. - To się nazywa szczęśliwe zakończenie.
- Czyli wracamy do domu? Aż dziwne, że tak wcześnie…
- Na to wygląda. Ale tym razem jadę do siebie. Odwieziesz mnie?
- Może… - zaczął Seba z chytrym uśmieszkiem.
- Nie dziś – odparła Joasia spokojnie, ale stanowczo. – Muszę trochę pomieszkać u siebie.
- Kotku…
- Mówię poważnie. Trzeba trochę posprzątać, zrobić pranie… Zresztą, ostatnio ciągle jestem u ciebie.
- I tak powinno być – odparł Sebastian, uśmiechając się z czułością. – Odzwyczaiłem się od pustego łóżka.
- Jestem pewna, że jak ładnie poprosisz psy, z chęcią zajmą moje miejsce.
Seba rzucił ukochanej zawiedzione spojrzenie, ale wstał z kanapy, rezygnując z dalszej argumentacji.
Kiedy wreszcie znalazł się w domu, musiał przyznać, że mimo wszystko decyzja Joasi właściwie sprzyjała jego planom. Chciał wreszcie porozmawiać z córkami bez jej obecności, a od dłuższego czasu jakoś nie znalazł odpowiedniego momentu.
- Nie śpicie? – zagadnął, wchodząc do pokoju bliźniaczek.
Pokręciły zgodnie głowami, nie podnosząc wzroku znad książek.
- Uczycie się?
Nastolatki ponownie zaprzeczyły bez jednego słowa.
- To dobrze. To znaczy źle – poprawił się szybko Sebastian, - ale w tym momencie akurat dobrze. Muszę z wami porozmawiać.
Bliźniaczki wymieniły się spojrzeniami i podniosły, robiąc ojcu miejsce. Seba przysiadł na łóżku Karoliny i splótł dłonie na kolanach.
- Pamiętacie, jak kiedyś obiecałem wam, że skonsultuję z wami każdą poważną decyzję, która może wpłynąć na nasze życie? – zaczął mężczyzna oficjalnym tonem.
- Zabrzmiało poważnie – mruknęła Elizka.
- I jakoś mało optymistycznie – dodała Karolina, zerkając na siostrę.
- Chciałbym zaproponować Joasi, żeby się do nas wprowadziła – powiedział Seba spokojnie, lustrując córki spojrzeniem, żeby zauważyć nawet najmniejszą zmianę w ich twarzach.
- I pytasz nas o zdanie? – upewniła się Karola.
- Tak.
- No cóż… - mruknęła Eliza. – Nie mogę powiedzieć, żeby to było dla nas jakieś wielkie zaskoczenie.
- Dokładnie tak. Już od pewnego czasu się tego spodziewałyśmy. Więc jeśli naprawdę potrzebujesz naszej zgody, to ją masz.
Sebastian zmierzył córki uważnym spojrzeniem, jakby doszukiwał się podstępu. Spodziewał się, że będą protestować albo przynajmniej zwlekać z odpowiedzią.
- Jesteście tego pewne? – zapytał nieco podejrzliwie. – To poważna decyzja.
- Ja jestem – powiedziała Karolina. – Może i bywało różnie, ale w sumie lubię Aśkę.
Policjant spojrzał na Elizę wyczekująco.
- Aśka jest w porządku – oznajmiła dziewczyna. – Mam nadzieję, że się zgodzi.
Seba uśmiechnął się szeroko i przytulił najpierw jedną, potem drugą córkę. Ulżyło mu. Obawiał się, że nastolatki mogą zareagować dość burzliwie na wiadomość o nowej współlokatorce.
Czwartek zapowiadał się bardzo emocjonująco zarówno dla Joasi, która wybierała się z Elizą do ginekologa, jak i Sebastiana, ponieważ chciał jak najszybciej zaproponować partnerce wspólne mieszkanie. Postanowił przygotować kolację i zacząć temat w uroczystej atmosferze. Tak więc kiedy usłyszał, że o piętnastej Joasia jest umówiona z koleżanką i nie może wrócić z nim prosto do domu, szczerze się ucieszył.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz