wtorek, 31 stycznia 2012

49. Nie wierzcie bliźniaczkom

- To nie twoja wina – powiedziała łagodnie Joasia, kładąc Sebastianowi rękę na ramieniu. – Takie rzeczy po prostu się zdarzają. Seba, pomyśl… Widziałeś tyle młodych dziewczyn, które ze strachu usuwały ciążę czy uciekały z domu. Chcesz, żeby coś takiego spotkało twoją córkę?
- Chcę, żeby skończyła studia, znalazła dobrą pracę i wtedy w pełni świadomie założyła rodzinę.
- Takie rzeczy to tylko w teorii – skwitowała Aśka. – Życie rządzi się swoimi prawami i pisze własne scenariusze. Nie martw się – dodała, uśmiechając się nieśmiało, - wszystko się ułoży.
Sebastian zgasił papierosa na barierce i wyrzucił go przez balkon, a następnie przytulił kobietę.
- Sama widzisz, że jesteś nam potrzebna – powiedział cicho i pocałował ją w głowę. – Zmarzłaś, wracajmy do środka.
Tego wieczoru Seba nie próbował już rozmawiać z córką. Zdawał sobie sprawę, że nie jest jeszcze w stanie spokojnie podejść do tematu. Udało mu się namówić Joasię, żeby została na noc, ale nie wykorzystali wspólnie spędzonego wieczoru, tylko wcześniej położyli się do łóżka.
- Nie odpowiedziałaś jeszcze na nasze pytanie – zagadnął Seba, kiedy Joasia przykryła się kołdrą pod szyję.
Celowo nie gasił jeszcze lampki. Oparł się na łokciu i patrzył na kobietę z uśmiechem.
- Jesteś pewien, że podtrzymujesz swoją propozycję?
- Całkowicie. A jeśli będzie ciasno, możemy sprzedać oba mieszkania i kupić jedno większe.
- W porządku – oświadczyła Joasia.
- Tak po prostu? – zdziwił się szczerze Sebastian.
Spodziewał się raczej, że będzie musiał użyć całej masy argumentów, które zresztą pieczołowicie sobie przygotował.
- Oczywiście. Chcę z wami mieszkać – powiedziała kobieta z uczuciem. – Chcę być częścią waszej rodziny. Chcę budzić się obok ciebie i zasypiać. I jestem tego absolutnie pewna.
Optymistyczny akcent na zakończenie niezbyt udanego wieczoru był komisarzom bardzo potrzebny. Oboje cieszyli się na myśl o wspólnym mieszkaniu, które miałoby niejako przypieczętować ich związek.
Następnego dnia Sebastian postanowił na spokojnie porozmawiać z córką. Nadal był wściekły, ale wiedział, że Joasia ma rację. Wolał mieć Elizę przy sobie i pomóc jej, niż ją stracić.
- To kiedy zabierzemy twoje rzeczy? – zagadnął Seba, kiedy razem z Joasią wracali z pracy.
- A może najpierw rozejrzymy się za nowym mieszkaniem? – zaproponowała kobieta. – Kiedy dziecko przyjdzie na świat, przyda się jeszcze jeden pokój.
- Chyba masz rację. Ale do tego czasu będziesz mieszkać z nami? – upewnił się Seba.
- Przecież ja cały czas z wami mieszkam – zaśmiała się Joasia. - Tylko wszystkich rzeczy nie chce mi się targać, skoro niedługo trzeba będzie znowu je przenosić.
Już tydzień później komisarze mieli upatrzone mieszkanie. Cztery pokoje, przestronna kuchnia i duży balkon całkowicie spełniały ich wymagania. Nie podobała im się jedynie łazienka połączona z toaleta, ale Seba obiecał, że jeśli będzie to bardzo uciążliwe, postawi się ściankę działową.
Ku zaskoczeniu policjantów bliźniaczki nie były zadowolone z perspektywy przeprowadzki. Okazało się, że nadal chcą mieszkać w jednym pokoju.
- Myślałem, że to dla nich uciążliwe – przyznał Sebastian, wzdychając.
- Powinieneś się cieszyć, że mają taki dobry kontakt – skwitowała Joasia.
Oglądali właśnie nowe mieszkanie. Kilka godzin wcześniej podpisali mowę, dzięki czemu mogli uznać, że są u siebie.
- Strasznie tu pusto – westchnęła kobieta, rozglądając się wokół.
Miała rację. W mieszkaniu nie było absolutnie nic. Od początku chcieli wszystko urządzić sami, więc brak mebli czy tapet z całą pewnością należał do zalet nowego lokum. Musieli jednak uzbroić się w cierpliwość, bo nie było mowy o wprowadzeniu się do mieszkania w takim stanie.
- Szybko się uporamy z remontem – zapewnił Seba.
- Który pokój miał być dziewczyn?
Ten po prawej – odparł mężczyzna.
Od drzwi frontowych prowadził dość długi przedpokój. Po prawej były wejścia do pokoju nastolatek i salonu, zaś po lewej znajdowała się sypialnia komisarzy i ostatni, czwarty pokój. Naprzeciwko drzwi wejściowych była duża łazienka, a korytarz skręcał w lewo i rozszerzał się w kuchnię.
- Ale mnie najbardziej interesuje nasza sypialnia – dodał Seba, obejmując partnerkę i popychając ją delikatnie do pokoju po lewej.
Joasia wyswobodziła się z jego objęć i podeszła do okna. Blok znajdował się między innymi budynkami, więc nie groziło im sąsiedztwo ruchliwych ulic. Oczom kobiety ukazał się ośnieżony plac zabaw i spora górka, która latem zamieniała się w trawnik.
- Mam nadzieję, że będziemy tu szczęśliwi – powiedziała kobieta zamyślona.
- Na pewno.
Sebastian zbliżył się i objął ją w talii. Uśmiechała się, obserwując wróble przeskakujące z gałęzi na gałąź, co z wysokości pierwszego piętra było akurat świetnie widoczne.
- Nie sądziłam, że kiedykolwiek się przeprowadzę – mruknęła Joasia po chwili. Urządzaliśmy tamto mieszkanie od zera. Wszystko w nim było takie… nasze.
- I przez to jest pełne wspomnień – zauważył łagodnie Sebastian.
- Nie jestem do końca przekonana, czy chcę się z nim rozstać – westchnęła kobieta. – Nie zrozum mnie źle… Wiem, że w tym mieszkaniu, obok ciebie, spełnią się moje marzenia. Ale serce mi pęka na myśl o tym, że będę musiała tknąć cokolwiek z pokoju Filipka.
Na moment zapadła cisza, podczas której Sebastian rozważał słowa partnerki, a Joasia po prostu wpatrywała się w widok za oknem.
- W tym wolnym pokoju chyba postawimy łóżeczko, prawda? – zagadnęła ponownie Joasia już nieco weselszym tonem.
- Myślisz? A nie powinno być na początku z matką?
- Skoro dziewczyny chcą nadal mieszkać razem, to nie upchniemy tam jeszcze wszystkich rzeczy dziecka – stwierdziła rzeczowo. – A do tego pokoju możemy ewentualnie wstawić dodatkowe łóżko. Jeśli maluch będzie bardzo płakał w nocy, można będzie tam się zdrzemnąć, zamiast biegać do chwilę.
- Może i masz rację – skwitował Seba.
Całe popołudnie i wieczór komisarze spędzili w nowym mieszkaniu, planując wspólnie jego wystrój. Już nie mogli się doczekać, kiedy wreszcie marzenia staną się rzeczywistością.
Na początku lutego, kiedy prace nad mieszkaniem były już bardzo zaawansowane, Joasia jednak skupiła swoją uwagę na czymś innym. Ania powiedziała jej, że mała Kasia została już wypisana ze szpitala i umieszczona w pogotowiu opiekuńczym. Od tej pory Aśka nie mogła myśleć o niczym innym. Wciąż zastanawiała się, jak pomóc dziewczynce, która bardzo źle znosiła pobyt w ośrodku. W końcu wybrała się do agencji detektywistycznej, którą prowadził kolega komisarzy.
- Cześć Maciek – przywitała z uśmiechem byłego policjanta.
- Kurczę, ale zaszczyt mnie kopnął – zażartował mężczyzna. – Służbowo?
- Nie do końca – przyznała Joasia, odwieszając kurtkę i siadając naprzeciw biurka.
- Kawy, herbaty?
- Nie, dzięki. Wolałabym przejść od razu do rzeczy.
- Zamieniam się w słuch.
- Widzisz – zaczęła kobieta, - kilka dni temu znaleźliśmy z Sebastianem nieprzytomną dziewczynkę. Okazało się, że pobił ją ojczym. Nie może wrócić do domu, matka jest alkoholiczką. Ojczym zresztą też pije. Teraz mała jest w pogotowiu opiekuńczym, ale nie wiadomo, co dalej. Ponoć nie ma żadnej rodziny.
- Myślisz, że jest inaczej? – zapytał Maciek, który słuchał jej z uwagą.
- Nie wiem, ale chciałabym, żebyś to sprawdził.
- Załatwione. Zapisz mi jej dokładne dane.
Po powrocie do domu Joasia opowiedziała ukochanemu o swojej wizycie u Maćka. Seba nie był z tego powodu ani szczególnie zadowolony, ani zmartwiony, ale poparł ją gorliwie i pozwolił się wygadać. Wiedział, że jeśli znajdzie się rodzina Kasi i dziewczynka nie będzie musiała spędzać najbliższych lat w domu dziecka, Aśce spadnie kamień z serca.
- Chciałam pójść do pogotowia, odwiedzić ją – mówiła kobieta, - ale obawiam się, że za bardzo się do niej przywiążę. Jest w niej coś takiego, że momentalnie kradnie człowiekowi serce.
- Wiesz, co mi się wydaje? – odparł Seba z delikatnym uśmiechem. – Że ty po prostu tęsknisz za byciem matkę.
Joasia westchnęła cicho i ku zaskoczeniu partnera lekko się zarumieniła.
- Chyba tak – przyznała. – Wstyd się przyznać… ale trochę zazdroszczę Elizce.
- Wszystko jeszcze przed nami – odparł Seba z uśmiechem. – Kto wie, może za kilka miesięcy będziemy oczekiwać narodzin naszego maluszka.
- Naprawdę bardzo bym tego chciała – powiedziała Joasia, przytulając się do ukochanego. – Nie mogę uwierzyć, że byłam taka nieszczęśliwa, kiedy w teście wyszedł pozytywny wynik…
Seba tylko uśmiechnął się z czułością i pocałował ją namiętnie.
- Słuchaj, może skoczymy do sklepu? – zaproponowała kobieta po chwili. – Tak sobie pomyślałam… Sypialnie w naszym nowym mieszkaniu są już skończone, zostało tylko malowanie ścian w salonie, pokój dziecka, no i remont łazienki i kuchni, ale gdybyśmy kupili łóżka dla nas i dziewczyn, moglibyśmy już się przeprowadzić.
- W zasadzie czemu nie – odparł Sebastian z namysłem. – To co, zbieramy się?
Pojechali do szkoły po bliźniaczki i całą czwórką wybrali się do największego sklepu meblowego w mieście. Nastolatki miały już wcześniej upatrzone łóżka, więc nie traciły czasu. Gorzej było z komisarzami, którym zakupy wyraźnie spodobały się nieco za bardzo.
- Miękkie materace są najlepsze – upierała się Joasia, wyciągając się na jednym z łóżek.
- Ale nie może być zbyt miękki, bo będę miał do ciebie kiepski dostęp – odparł Seba, kładąc się obok kobiety i wsuwając dłonie pod jej bluzkę.
- Oszalałeś? – zaprotestowała Joasia, odpychając go delikatnie, choć nie wyglądała na złą. – Jesteśmy w miejscu publicznym.
- Przecież nikogo tu nie ma – zauważył sprytnie Sebastian.
Miał rację. Meble były poustawiane dość ciasno przy ściankach działowych, dzięki czemu w zasięgu wzroku nie było żywego ducha.
- Dobra, dobra, wrócimy do tematu wieczorem – obiecała kobieta. – Więc jak będzie z tym łóżkiem?
- Ta rama mi się podoba – oznajmił Seba z uśmiechem, - ale materac jest do chrzanu.
- Niech ci będzie, tym razem ustąpię – powiedziała Joasia z udawanym naburmuszeniem, - ale następnym razem nie pójdzie ci tak łatwo, pamiętaj.
Po kolejnych pertraktacjach udało im się wybrać wzór materaca i cała czwórka opuściła sklep. Seba zaproponował obiad w najbliższej knajpce, a Joasia szybko go poparła, nie mając ochoty niczego przygotowywać w domu.
- Kamil przebąkiwał coś dzisiaj o przeniesieniu do drogówki – zagadnął Sebastian, kiedy czekali na zamówiony posiłek.
- Kamil? No coś ty… - odparła Joasia zaskoczona.
- Wiesz, jego narzeczona naciska. Kiepsko znosi te późne powroty z pracy, no i przede wszystkim ryzyko.
- No tak – westchnęła kobieta. – Pewnie też bym się buntowała na jej miejscu. Ale jakoś ciężko mi sobie wyobrazić kogoś zamiast Kamila…
- Kaśka mówiła, że Stary już się za kimś rozgląda. W sumie przyda się świeża krew w zespole.
- Tak, pewnie masz rację.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz