sobota, 28 stycznia 2012

46. Nie wierzcie bliźniaczkom

Dobrze wiedziała, że Seba czeka na korytarzu na jakiekolwiek informacje i nie chciała, żeby taki sposób dowiedział się, że jednak nie będzie miał kolejnego dziecka. Kiedy chwilę później wszedł do sali z niepokojem wypisanym na twarzy, uśmiechnęła się.
- Nie martw się, nic mi nie jest – zapewniła.
- Jesteś pewna? A co z dzieckiem? Co powiedział lekarz? – wypytywał Sebastian, przyglądając się kobiecie podejrzliwie, jakby się spodziewał, że za chwilę zemdleje.
- Wszystko jest w porządku – odparła wymijająco. – Pomożesz mi się ubrać?
- Ubrać? – zdziwił się szczerze mężczyzna. – Nie powinnaś zostać w szpitalu?
- Pamiętasz co mi obiecałeś? Wieczór spędzamy razem w domu.
- Aśka, najważniejsze jest zdrowie twoje i dziecka…
- Nic mi nie jest – zdenerwowała się. – Wracamy do domu.
Przez całą drogę do Krakowa Joasia milczała. Nieustannie myślała o tym, co powiedział jej lekarz. Kiedy okazało się, że wcale nie spodziewała się dziecka, nagle zdała sobie sprawę, że wszystkie dolegliwości ustąpiły w kilka dni, co w przypadku ciąży byłoby niemożliwe. Nie miała pojęcia, jak powiedzieć prawdę Sebastianowi. Ucieszył się, że po raz trzeci zostanie ojcem, a teraz miał się dowiedzieć, że to tylko jedna wielka pomyłka. Joasia zaczęła sobie wyrzucać, że nie zrobiła kilku testów i nie poszła do ginekologa, zanim podzieliła się z ukochanym nowiną.
Ani tego, ani następnego dnia kobieta nie zdołała wyznać Sebastianowi prawdy. Dręczyły ją wyrzuty sumienia, więc ponownie skupiła się na pracy. Los zdawał się jej sprzyjać. Już drugiego dnia nowego roku obudziła się pobita dziewczynka.
- Mówiła coś? – zapytała Joasia, kiedy razem z Anią zjawiła się w szpitalu i znalazła odpowiedniego lekarza.
- Niestety nie odzywa się.
- A w jakim jest stanie?
- Wciąż poważnym, ale stabilnym. Myślę, że możemy być dobrej myśli.
- Nadal nie znaleźliśmy jej rodziców – westchnęła Anka. – Możemy spróbować z nią porozmawiać?
- Ale ostrożnie i jedna osoba – zastrzegł lekarz.
Aśka spojrzała błagalnie na przyjaciółkę, po czym Ania westchnęła i skinęła głową, pozwalając jej wejść do dziecka. Wiedziała, że Joasi ta sprawa wyjątkowo leży na sercu.
Policjantka wślizgnęła się cicho do środka. Na widok posiniaczonej twarzy dziewczynki poczuła ukłucie żalu. Uśmiechnęła się do niej z czułością, przysunęła sobie stołek do jej łóżka i usiadła.
- Nazywam się Asia i jestem policjantką – zaczęła łagodnie. – Powiesz mi, jak się nazywasz?
- Kasia – wyszeptała dziewczynka.
- Bardzo ładnie. A ile masz lat?
- Sześć.
Joasia uśmiechnęła się do dziecka i pogłaskała je delikatnie po rączce.
- Gdzie moja mamusia? – zapytała cicho Kasia, patrząc na policjantkę szeroko otwartymi oczami.
- A jak nazywa się twoja mamusia?
- Ania.
- A nazwisko? Pamiętasz jakie masz nazwisko?
Dziewczynka pokręciła głową, przez co Aśka z trudem powstrzymała westchnienie.
- Powiedz mi, skarbie, gdzie mieszkasz. Pamiętasz, na jakiej ulicy?
- Lipowej, w takiej szarej kamienicy. Kiedy przyjdzie mamusia?
- Niedługo, kochanie. Obiecuję. Powiesz mi, kto cię skrzywdził? – zapytała Joasia łagodnie.
Kasia spuściła wzrok i nie odpowiedziała, chociaż policjantka próbowała jeszcze kilkukrotnie, formułując pytania na różne sposoby. W końcu zrezygnowana pożegnała się z dzieckiem i wyszła na korytarz.
- No i czego się dowiedziałaś? – zagadnęła Ania, wstając z krzesła.
- Mała nazywa się Kasia, ma sześć lat i mieszka na Lipowej – relacjonowała Joasia. – Niestety nie pamięta swojego nazwiska, nie powiedziała mi też, kto ją pobił. Jak tylko o to pytałam, milczała jak zaklęta.
- Zawsze to coś.
- Zrobiłam jej zdjęcie. Trzeba będzie pochodzić z nim po Lipowej, może ktoś ją rozpozna.
- Oby.
- Słuchaj, może skoczymy do tego baru naprzeciwko? Jestem głodna jak wilk.
- No jasne. W tym stanie powinnaś jadać regularnie.
Aśka uśmiechnęła się z zażenowaniem, ale nic nie powiedziała. Kobiety opuściły szpital, przeszły na drugą stronę ulicy i znalazły sobie wolny stolik w barze. Kiedy zamówiły jedzenie i dostały herbatę, Joasia postanowiła szczerze porozmawiać z przyjaciółką.
- Wiesz… - zaczęła, - kiedy znalazłam się w szpitalu w Radomiu, lekarz powiedział mi, że to była pomyłka. To znaczy… że nie jestem w ciąży.
- Co? – zdziwiła się Ania. – To znaczy, że test pokazał zły wynik?
Kobieta wzruszyła ramionami i upiła łyk herbaty.
- No, dla ciebie to chyba dobra wiadomość – skwitowała Anka po chwili zastanowienia.
- Dla mnie może i tak – przyznała Asia, - ale obawiam się, że Sebastian będzie bardzo rozczarowany…
- Nie powiedziałaś mu jeszcze, prawda?
- No nie… Kompletnie nie wiem, jak się do tego zabrać.
- Wiesz co, Seba na pewno to zrozumie – stwierdziła Ania. – A poza tym, przecież możecie jeszcze mieć dzieci. Wszystko przed wami.
- Widzisz… to nie tylko o to chodzi – westchnęła Joasia, zerkając na przyjaciółkę.
- Więc?
- Jak robiłam ten test, byłam u Sebastiana. Akurat Eliza chciała wejść do łazienki, więc go schowałam i ją wpuściłam. Kilka minut później weszła z powrotem i wzięłam ten test, ale leżał już w innym miejscu…
- Myślisz, że Elizka znalazła test i zna wynik? – zaniepokoiła się Ania.
- Niekoniecznie… Wydaje mi się, że ona też mogła robić wtedy test i po prostu niechcący je pomieszałyśmy. Ja przez pomyłkę wzięłam jej, a ona mój.
Anka pokręciła głową z niedowierzaniem, wyraźnie analizując słowa przyjaciółki. Chwilę trwało nim przemyślała całą sprawę i ponownie się odezwała.
- To byłby naprawdę fatalny zbieg okoliczności – zauważyła.
- Ale całkiem możliwy, prawda? W końcu test był pozytywny, a ja nie jestem w ciąży.
- Ale takie rzeczy się zdarzają – odparła Ania spokojnie. – Całkiem spory odsetek testów daje błędne wyniki. Poza tym… ile miesięcy temu Eliza sypiała z Bartkiem? Cztery? Gdyby była w czwartym miesiącu ciąży, na pewno coś byście zauważyli. Byłoby już widać brzuch.
- Tak, wiem i to też nie daje mi spokoju. Ale ona ma chłopaka i niewykluczone, że z nim też sypia. Wiesz, ostatecznie dzisiejsze szesnastolatki to już nie są te dziewczyny, jakie same pamiętamy ze swoich czasów. Teraz seks wśród nastolatków nie jest rzadkością.
- No tak, oczywiście masz rację, ale ja i tak uważam, że to trochę naciągana hipoteza. Zwłaszcza, że to musiałby być taki sam test, tej samej firmy, inaczej zauważyłabyś różnicę – stwierdziła Ania.
- Może i masz rację… Ale fakt faktem, że od tamtego dnia Eliza chodziła wyraźnie zadowolona. A to też pasowałoby do mojej teorii.
- Zadowolona może być z wielu powodów. Powiedziałaś, że ma nowego chłopaka.
- Ale mogła też znaleźć mój test, na którym był wynik negatywny, prawda? – upierała się Joasia, zupełnie zapominając o stygnącej herbacie.
- Wiesz co, wydaje mi się, że przesadzasz. Przede wszystkim powinnaś powiedzieć Sebie, że nie jesteś w ciąży. I nie zadręczaj się innymi sprawami.
Aśka westchnęła ciężko. Słowa Ani wcale jej nie przekonały, jednak kontynuowanie dyskusji nie miało sensu. Postanowiła posłuchać jej przynajmniej w jednej kwestii: jak najszybciej powiedzieć Sebastianowi prawdę. Miała też zamiar osobiście porozmawiać z Elizą i jasno postawić sprawę.
Kiedy godzinę później weszła ponownie do swojego biura na komendzie, prawie zderzyła się z Sebastianem.
- Gdzie się wybierasz? – zapytała podejrzliwie.
- Dzwonił mój informator – odparł, całując ukochaną w policzek na powitanie. – Twierdzi, że za porwaniami tych kobiet stoi Byku.
- Byku? Nie żartuj. Przecież to idiota… Zorganizowałby coś takiego?
- Był tylko pośrednikiem. Zresztą, zobaczymy. Jadę po niego z chłopakami, a ty może skończ raporty w tym czasie.
- Nie ma szans – skwitowała Joasia. – Jadę z tobą.
- Kotku, jesteś w ciąży…
- Nie jestem – oświadczyła stanowczo, nim zdążyła ugryźć się w język.
- Co? – zapytał Seba szczerze zaskoczony.
- Przykro mi – mruknęła.
Pierwsza zbiegła do samochodu, chcąc oddalić się od zszokowanego spojrzenia Sebastiana. Dobrze jednak wiedziała, że kiedy tylko ją dogoni, zaczną się kłopotliwe pytania.
- Asia – zawołał, wybiegając za nią z komendy. – Zaczekaj. Musimy porozmawiać.
- Zatrzymajmy Byka. Porozmawiamy w domu – mruknęła.
- Nie obchodzi mnie nic innego – oświadczył mężczyzna stanowczo. – Asiu, proszę, powiedz mi prawdę – dodał łagodniej. Poroniłaś, tak? Po tym potrąceniu?
Joasia westchnęła i oparła się o maskę samochodu.
- Nie poroniłam – powiedziała cicho. – Po prostu wcale nie byłam w ciąży. Test dał błędny wynik. Takie rzeczy się zdarzają. Przepraszam.
Sebastian objął ją i mocno przytulił.
- Nie masz mnie za co przepraszać – mruknął. – Kto wie, może miałaś rację, może to dla nas za wcześnie.
- Nie jesteś zły?
- Ani trochę.
- Jedziemy czy nie? – zawołał Tomek, który akurat pojawił się w drzwiach komendy.
- Tak, już – odparli komisarze chórkiem.
Dzięki sprawnej akcji policjantom udało się zatrzymać podejrzanego. Szybko okazało się, że faktycznie brał udział w porwaniach kobiet, jednak to nie on było „głową” całego interesu.
- Czyli wiemy już na pewno, że przerzucają kobiety do Niemiec – podsumował Sebastian. – Jeśli mówi prawdę i faktycznie jutro będą ruszać na granicę, mamy sporą szansę ich zatrzymać.
- To się okaże.
Według zeznań zatrzymanego szef interesu wraz z pomagierami mieli następnego wieczoru pod Krakowem zmieniać samochód. Był to najdogodniejszy moment, żeby zatrzymać ich wszystkich i odbić porwane kobiety.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz