sobota, 14 stycznia 2012

32. Nie wierzcie bliźniaczkom

Wrzuciła oba telefony do torebki, zarzuciła na plecy kurtkę i wyszła z domu. Drzwi zamknęła na klucz w obawie, że nastolatki skorzystają z jej nieobecności. Zbiegła po schodach i nie zwalniając kroku, skierowała się w stronę postoju taksówek. Oczami wyobraźni widziała już wewnętrznych, wpadających do mieszkania Sebastiana.
- Na Lipową – rzuciła do taksówkarza.
Nie zastanawiała się nad tym, co robi. Działała instynktownie. Wyłączyła swój telefon, żeby policjanci nie mogli jej namierzyć. Chwilę później wysiadła na Lipowej. Zaraz jednak zdała sobie sprawę, że popełniła błąd. Zrozumiała, że wewnętrzni sprawdzą ostatnie połączenia wykonane z jej telefonu i dotrą w ten sposób do taksówkarza, który ją wiózł, a on z całą pewnością wskaże miejsce, gdzie wysiadła.
Ruszyła piechotą w kierunku ulicy Brzozowej. Wybrała ten rejon, ponieważ ruch był znikomy. Osiedle dopiero powstawało, większość domów była w budowie i naprawdę musiałaby mieć pecha, żeby kogoś tu spotkać.
Zaszyła się na końcu ulicy w małym zagajniku. Usiadła na zwalonym pniu drzewa i wyjęła telefon z drugą kartą. Spróbowała zadzwonić do Sebastiana, jednak dziewczyny mówiły prawdę: komisarz miał wyłączony telefon. Zaraz przypomniała sobie, że kazała mu zmienić kartę. Przejrzała skrzynkę odbiorczą w poszukiwaniu jakiejś wiadomości z innego numeru, jednak nic nie znalazła.
Zrezygnowana rozejrzała się po okolicy. Nie miała pojęcia, gdzie iść. Wiedziała, że za chwilę będzie jej szukać policja w całym mieście. Po chwili namysłu wpisała numer Ani i nacisnęła zieloną słuchawkę.
- To ja – powiedziała, ledwie przyjaciółka odebrała. – Proszę, nie mów nikomu, że dzwonię.
- Zaczekaj chwilę – odparła Ania. Na dłuższą chwilę zapanowało cisza. – Przepraszam, musiałam wyjść z komendy – odezwała się ponownie policjantka. – Przed chwilą wewnętrzni zgłosili, że jesteś poszukiwana. Co się stało?
- To długa historia… - westchnęła Joasia. – Pomóż mi, Aniu, proszę, nie wiem, co mam robić.
- Gdzie jesteś?
Aśka zawahała się przez moment. Mimo że Ania była jej przyjaciółką, poczuła się trochę nieswojo. Nie była pewna, czy powinna się zdradzać, choćby przed nią.
- Daj spokój, Aśka, mów – ponagliła ją Anka.
- W lesie przy Brzozowej – przyznała w końcu.
- Zostań tam, przyjadę po ciebie.
- Ale Ania…
- Nie martw się, coś wymyślimy. Zaufaj mi.
Rozłączyła się, zostawiając Joasię z mieszanymi uczuciami. Nie była pewna, czy nie powinna jak najszybciej się stamtąd ulotnić, jednak szybko zrozumiała, że nie ma innego wyjścia, jak tylko zaufać Ance.
Kobieta pojawiła się już w kilka minut później. Aśka wsiadła do jej samochodu z nieco niepewną miną. Milczała.
- Zawiozę cię na Raginisa – poinformowała ją Ania, kiedy chwila ciszy zaczęła się przedłużać. – Moja koleżanka wynajmuje tam mieszkanie. Teraz jest za granicą, a ja miałam podlewać kwiatki. Tam nikt nie powinien cię szukać.
- Dzięki.
- A dziewczyny? Są same?
- Jezu, zupełnie o nich zapomniałam…
- Wyślę kogoś do nich, nie martw się – powiedziała Anka, uśmiechając się do przyjaciółki.
Nawet kiedy Joasia wreszcie znalazła się w mieszkaniu wskazanym przez Anię, nie poczuła się bezpieczniej. Krążyła od okna do okna, jakby w każdej chwili spodziewała się niezapowiedzianej wizyty. Jeszcze kilka razy przeglądała telefon i próbowała kontaktować się z Sebastianem, jednak bezskutecznie. W końcu zmęczona zasnęła na kanapie w salonie.
Ania przyjechała do przyjaciółki późnym wieczorem.
- Nie przynoszę dobrych wieści – powiedziała z westchnieniem. – Puścili za tobą list gończy.
- A ciebie nie podejrzewają? W końcu wszyscy wiedzą, że jesteśmy przyjaciółkami…
- Tak, ale na komendzie gram bardzo zaangażowaną w poszukiwania – odparła Ania, uśmiechając się lekko. – I chyba to kupili. No ale dobra, mów, co się stało.
- Pokłóciłam się z dziewczynami. W złości powiedziałam, że muszę skontaktować się z Sebastianem i pytałam, gdzie schowały kartę… Musiałam mieć podsłuch w mieszkaniu – westchnęła Joasia.
- No ale co z Sebą? Rozmawiałaś z nim?
- Ostatni raz zanim mnie zatrzymali… Kartę schowałam, ale dziewczyny ją znalazły. Kazałam zmienić Sebie numer, żeby przypadkiem go nie namierzyli, no i teraz nie mogę się z nim skontaktować – opowiadała Aśka. – Nie wiem, czy nie wysłał mi nowego numeru, czy dziewczyny skasowały smsa…
- Może po prostu nie zdobył jeszcze nowej karty? Jest poszukiwany, nie może tak po prostu wejść do sklepu i powiedzieć: „poproszę starter” – odparła Ania, próbując pocieszyć przyjaciółkę.
- Ale to już prawie trzy dni – westchnęła Joasia. – Przecież znasz Sebę… On także nie wie, co się ze mną dzieje. Zrobiłby wszystko, żeby się ze mną skontaktować.
- Sebastian to rozsądny facet, nie chce ryzykować. Na pewno się z tobą skontaktuje, jak tylko będzie mógł.
- Pewnie masz rację…
- Co się właściwie dzieje? – zapytała Ania, przyglądając się uważnie przyjaciółce. – Sebastian zabił Muchę?
- To nie on – odparła Joasia, kręcąc głową. – Porwali go, zabrali mu broń i wrabiają go.
- Porwali? – zaniepokoiła się Anka.
- Uciekł im. Mówił, że to laicy, ale nie wie, kim są. Mówił też, że stoi za tym ktoś wysoko postawiony i chyba ma rację.
- Chyba tak. To co się dzieje na komendzie… Stary kazał odsunąć na bok wszystkie sprawy i szukać Sebastiana. No i ciebie…
- Nie wiem co mam robić – wyznała Asia bezradnie. – Muszę jakoś pomóc Sebastianowi.
- Na dobry początek się wyśpij – zaproponowała Anka. – Wyglądasz fatalnie. Seba na pewno sam się z tobą skontaktuje, a ty i tak teraz nie możesz stąd wyjść.
- Nie mogę tak siedzieć bezczynnie…
- Zaczekajmy chociaż do jutra i razem coś postanowimy. Jesteś głodna? Przyniosłam trochę mrożonek, zaraz ci coś odgrzeję.
- Dzięki.
Kolacja w towarzystwie przyjaciółki odrobinę podniosła Joasię na duchu. Nie czuła się już tak samotna i zagubiona.
- Do bliźniaczek pojechał Bartek – powiedziała Ania, wkładając naczynia do zlewu. – Zresztą teraz i tak daleko nie pójdą, wewnętrzni postawili obserwację pod mieszkaniem Seby. Pod twoim zresztą też.
- Przesłuchiwali je?
- Jak zostałaś zatrzymana. Ale zgodnie milczały, nie powiedziały nic, co mogłoby im pomóc.
- Chociaż tyle dobrego – mruknęła Joasia.
W salonie rozległ się dźwięk smsa. Kobiety spojrzały na siebie. Aśka zerwała się jak oparzona i pobiegła do pokoju. Chwilę później Ania zastała ją nad komórką.
- Napisał: „Jestem cały, co z tobą?” – powiedziała Joasia.
Ania uśmiechnęła się i poklepała przyjaciółkę po plecach.
- Mówiłam, że nic mu nie jest – odparła łagodnie.
Aśka jednak jej nie słuchała, bardziej była skupiona na telefonie.
„Wszystko w porządku, ale już wiedzą, że mam z tobą kontakt. Mnie też szukają.”
„Gdzie jesteś?”
„Jestem bezpieczna, Ania mi pomogła. A Ty?”
„Pod miastem.”
- Aniu – odezwała się nagle Joasia, - może… Myślisz, że to bezpieczne, żeby Seba tu przyjechał?
Policjantka zamyśliła się na moment. Przewiezienie Seby przez całe miasto na pewno było nieco ryzykowne.
- Sama nie wiem – odparła w końcu.
- Tuła się już pięć dni – mruknęła Aśka przygnębiona. – Nawet nie wiem, w jakim jest stanie…
- Możemy spróbować – powiedziała Anka, widząc, że jej przyjaciółce bardzo na tym zależy. – Pojadę po niego, tylko musimy się spotkać w jakimś bezpiecznym miejscu.
Joasia pokiwała głową i natychmiast napisała do Sebastiana kolejnego smsa.
„Gdzie dokładnie? Ania po ciebie przyjedzie.”
„Nie mogę was narażać.”
„Seba, proszę, nic się nie stanie. Jestem w wynajmowanym mieszkaniu, nikt nas nie będzie tu szukał.”
„Nie mogę, Skarbie. To naprawdę niebezpieczne. Wytrzymaj jeszcze trochę.”
„Mam gdzieś niebezpieczeństwo. Albo powiesz mi gdzie jesteś, albo będę szukać cię na własną rękę.”
„Dąbki 13, opuszczona ruina na prawo od głównej drogi.”
Aśka pokazała smsa przyjaciółce. Ania pokiwała głową.
- Napisz mu, że będę tam za pół godziny.
Oczekiwanie na powrót Ani okazało się trudną sztuką. Cierpliwość nigdy nie była mocną stroną Joasi, ale tym razem po prostu wychodziła z siebie. Krążyła między oknami, wyglądając spomiędzy zasłon i obserwując ulicę. Kiedy w końcu usłyszała pukanie do drzwi, natychmiast tam pobiegła. Nawet nie spojrzała przez wizjer.
W drzwiach stał Sebastian. Wyglądał na zmęczonego, cały był pokrwawiony i ubłocony, a ubranie miał porwane, ale uśmiechnął się do Aśki. Kobieta odpowiedziała mu tym samym.
Wszedł i zamknął za sobą drzwi. Aśka zrobiła krok do tyłu, nie spuszczając oczu z ukochanego.
- Ani nie ma? – zapytała nienaturalnie spokojnym tonem.
- Przyjedzie rano. Najwyraźniej pomyślała, że będziemy chcieli zostać sami.
Sebastian spojrzał na nią w taki sposób, że mimowolnie się roześmiała. Zbliżył się do niej i przytulił.
- Tęskniłam – szepnęła mu do ucha.
- Ja też – odparł Seba, głaszcząc ją po włosach. – Wydaje mi się, że minęło dużo więcej niż te cztery dni.
Joasia odsunęła się na tyle, żeby móc spokojnie patrzeć na Sebastiana. Pogładziła go po policzku, oglądając uważnie rozcięcie.
- Trzeba to opatrzyć – powiedziała w końcu.
- Nie pali się – mruknął Seba.
Cały czas przyglądał się Joasi, uśmiechając się szeroko.
- Jesteś głodny? – zagadnęła, czując, że się rumieni.
- Jestem – westchnął Seba, puszczając ją w końcu. – Powiedz mi, co z Elizą i Karoliną. Są bezpieczne?
- Tak, Bartek jest z nimi – wyjaśniła Aśka.
Skierowała się do kuchni, ciągnąc Sebastiana za rękę. Odkąd pojawił się w mieszkaniu, czuła się dziwnie spokojna, choć ich sytuacja nadal była opłakana.
- Pewnie marzysz o kąpieli – powiedziała, wstawiając pizzę do piekarnika.
- Jakbyś zgadła – przyznał mężczyzna. – Jak się dowiedzieli, że mi pomagasz? Przesłuchiwali cię? Jakim cudem uciekłaś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz