czwartek, 7 kwietnia 2011

213.

- Nie klei się cała ta historia – powiedziała policjantka z namysłem. – Przecież to porwanie było zupełnie bez sensu. W takim miejscu? W dodatku o godzinie, kiedy wszyscy są w domu. No i w mieszkaniu były dwie sztuki broni, musieli o tym wiedzieć, napadając na małżeństwo policjantów. A gdyby sąsiedzi byli bardziej rezolutni, być może zostaliby złapani w kilka minut później.
- Założyli kominiarki i myśleli, że są bezkarni, bo nikt ich nie rozpozna.
- Z tej strony to pachnie amatorką, wręcz gówniarstwem. Ale z drugiej… musieli być bardzo pewni siebie, nie?
- Tak czy siak, nie wygląda to na przestępczość zorganizowaną – podsumował Sebastian. – Chyba że jakieś świeżaki.
- Oby to nie byli jacyś desperaci… bo wtedy życie Patki stanie pod wielkim znakiem zapytania.
- Nie mów chociaż na głos takich rzeczy – syknął policjant.
Oboje obejrzeli się w stronę biura, z którego wciąż dochodził szloch Ani i spokojny głos Kaśki.
- Bierzmy się do roboty – zarządziła Joasia.
Noc nie należała do przyjemnych. Najgorsze wcale nie było zmęczenie, ale atmosfera panująca na komendzie. W końcu trzeba było odwieźć Anię do domu, podając jej uprzednio środki uspokajające. Rafał jednak został na komendzie, o dziwo na tyle opanowany, by przydać się przy przeszukiwaniu stert dokumentów.
- Jakieś propozycje? – zapytał Sebastian nad ranem. Od przeglądania akt bolało go już głowa i po prostu szukał pretekstu, by się od nich oderwać.
- Burza mózgów – mruknęła Aśka. – Ja stawiam na młodzików.
- Może chcą komuś zaimponować – zgodził się Rafał, odkładając na bok kolejną teczkę. – Albo wkupić.
- Weźcie pod uwagę, że mogli działać na czyjeś zlecenie – zauważył Sebastian, ziewając potężnie.
- Czyli innymi słowy mógł to zrobić każdy – podsumowała Joasia. – Ale zastanawia mnie jedna rzecz… Dlaczego porwał właśnie Patrycję?
- No wiesz, raczej nie dla okupu – warknął Rafał.
- Ojej, nie o to mi chodzi przecież. Każdemu z nas przyszła do głowy zemsta na waszej dwójce, prawda? Ale skoro tak, mogli równie dobrze porwać Anię, która była bliżej.
- I to by tylko potwierdzało moją teorię o zleceniu.
- Ale wiecie… - zaczął Rafał z namysłem, - policjantka jako zakładnik to same problemy, nie? Może uciec, wezwać pomoc, ewentualnie zapamiętać stanowczo za dużo szczegółów, jeśli zdecydują się ją wypuścić.
- A to z kolei pozwala wysnuć przypuszczenia, że nie chcą zrobić małej krzywdy – podsumowała Aśka.
Przez chwilę cała trójka siedziała w milczeniu, każde wpatrując się w inny fragment pomieszczenia. W końcu Joasia wstała z westchnieniem i podeszła do okna. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że jest już całkiem widno.
- Rafał, a ludzie Krzywego? – zapytała nagle, odwracając się do reszty i zauważyła, że w drzwiach biura stoi Kaśka. – Mówiłeś, że ci grozili.
- Nie sądzę…
- Właściwie nie powiedziałeś nam, czego od ciebie chcieli – zauważył Sebastian, także przyglądając się przyjacielowi.
- Prowadziliśmy wtedy taką sprawę… przy okazji zobaczyłem to i owo, wpadłem na pewien trop – mruknął Rafał obojętnym tonem. – Chciałem wszystko sprawdzić, zanim wam powiem, no ale kapnęli się, że się nimi interesuję i zaczęli mi grozić. Tyle.
- Czym się zajmowali?
- Dilerka, dziwki, takie tam. Ponoć byli umoczeni w kilka zabójstw, ale nic im nie udowodniono.
- To mogą być oni – upierała się Aśka.
- Wszyscy siedzą, Tomek sprawdzał – wtrąciła Kasia.
- A skąd pewność, że zamknęli wszystkich? Mogło zostać kilka sztuk, zwłaszcza tych młodszych.
- Dobra, Kaśka, dowiedzcie się o nich wszystkiego – zarządził Sebastian. – A my podzielimy się jakoś tym – dodał, wskazując głową na góry akt.
- No to mamy tak… Baczyński – zaczął Rafał, wspomagając się notatkami Aśki. – Dwadzieścia cztery lata, po poprawczaku. Narkotyki i podejrzenie gwałtu zbiorowego, do zakładu trafił za śmiertelne pobicie na tle rasowym. Ciekawy koleś – dodał, zerkając na zdjęcie.
- No to ty go bierz, a ja wezmę… Kudryckiego – westchnął Sebastian. - Czterdzieści dwa lata, z czego połowa w pierdlu. Ostatnio wsadziliście go z Anką za… acha, za pobicie córki. Trzeba będzie sprawdzić jego brata, bo ponoć miał jakieś kontakty z gangsterami. – A tobie, Aśka, zostaje Hołdyga i jego ekipa, czyli innymi słowy haracze.
- Polujemy na nich już ponad rok – mruknął Rafał.
- Tylko weź ze sobą Tomka czy Kamila – zaznaczył policjant, zerkając na żonę surowo. – To nie żarty.
- Po pierwsze, nie muszę sobie brać ochrony – odparła Joasia aż za dobrze znanym Sebastianowi głosem. – A po drugie najpierw chcę się czegoś dowiedzieć o bandzie Krzywego. Mam informatora, który może coś wiedzieć na ten temat.
- Tylko nie mów, że Jasiek… - powiedział Seba rozbawiony. – Mało razy wystawił cię do wiatru?
- Do wiatru to on wystawił ciebie – sprostowała Aśka, mrużąc oczy. – W stosunku do mnie zawsze był lojalny, a poza tym ma informacje z pierwszej ręki.
- Dobra, czyli ty bierzesz Kudryckiego – przerwał im Rafał, zwracając się do przyjaciela, - ja Baczyńskiego, a Aśka Hołdygę. Widzimy się tu po południu.
Pierwszy złapał akta, kurtkę i wyszedł z biura. Sebastian spojrzał na żonę, a po chwili wstał z westchnieniem, obdarzył ją czułym pocałunkiem i również wyszedł z biura. Joasia została sam na sam z Kaśką.
- Ja też będę już spadać – mruknęła.
- Słuchaj, może jednak ktoś by z tobą pojechał? – zaproponowała Kaśka nieśmiało.
- Jasiek nic mi nie powie, jeśli z kimś przyjadę. Raz pojawiłam się z Sebastianem i skończyło się na całonocnej obserwacji zupełnie pozbawionej sensu. A jeśli chodzi o tego nieszczęsnego Hołdygę… - uśmiechnęła się pod nosem. – Dam sobie radę.
- W to nie wątpię. No dobra, to uważaj na siebie.
Jak na złość okazało się, że w centrum miasta doszło do zuchwałego napadu na bank, a sprawcy zapadli się pod ziemię. Oznaczało blokady niemal wszystkich głównych ulic i kilkunastometrowe korki. Tym sposobem, kiedy Sebastian dotarł do domu pierwszego z podejrzanych, minęła już dziesiąta, a i tak był jedynym, któremu udało się to tak szybko.
Wszedł na pierwsze piętro obdrapanej kamienicy, bawiąc się kluczyka od samochodu. Tak jak się spodziewał, mimo donośnego pukania nikt nie otworzył mu drzwi. Na szczęście, jak to często była w starych kamienicach, tuż obok wejścia było też okno. Popchnął je delikatnie i z zadowoleniem stwierdził, że jest otwarte. Oczami wyobraźni już widział reakcję Aśki, dziękując Bogu, że postanowili się rozdzielić. Zgrabnie wszedł do mieszkania, wyciągając broń. W środku znalazł mężczyznę w średnim wieku, niestety upitego do nieprzytomności. Wezwał radiowóz, aby zabrał go na wytrzeźwiałkę, a sam wziął się do przeszukiwania mieszkania. Miał nadzieję znaleźć coś, co należy do Patrycji albo przynajmniej wskazówkę, gdzie mógłby szukać brata podejrzanego.
Tymczasem Rafał nadal tkwił w korku w centrum miasta. Miał największego pecha, gdyż nieświadomie wybrał drogę najbliżej banku, w którym doszło do napadu. W końcu znudzony i zrezygnowany wysiadł z samochodu i postanowił dowiedzieć się od mundurowych czegoś więcej. Przywitał się, pokazał odznakę, po czym przeszedł do rzeczy.
- Wiecie już coś? – zapytał, zapalając papierosa.
- Czterech zamaskowanych i uzbrojonych sprawców. Sterroryzowali obsługę, zabrali kasę i uciekli czerwoną hondą na warszawskich blachach.
- Czerwoną hondą? – zainteresował się Rafał. – Na warszawskich blachach? I było czterech sprawców?
- Dokładnie tak, a co?
- Jest coś na monitoringu?
- Niestety zagłuszyli sygnał – westchnął mundurowy. – Ale musieli mieć jakieś wtyki, tego dnia było akurat więcej pieniędzy.
- Kto prowadzi sprawę?
- Komisarze z trzeciego posterunku.
Rafał pokiwał głową i bez pożegnania wrócił do samochodu. Niestety korek nie posunął się nawet o metr, a do celu zostały już jeszcze trzy ulice.
Aśka nie miała wiele więcej szczęścia. Umówiła się z informatorem na obrzeżach miasta i oczywiście również trafiła na blokadę. Zostawiła więc samochód i postanowiła pójść lasem na skróty. Przedzierała się właśnie przez największy gąszcz, kiedy ktoś niespodziewanie złapał ją za łokieć. Wystraszona odwróciła się gwałtownie, wyciągając broń.
- Spokojnie, to tylko ja – powiedział młody, piegowaty chłopak, uśmiechając się szeroko.
- Cholera, Jasiek! Skąd się tu wziąłeś? Umówiliśmy się nad stawami – warknęła, chowając broń do kabury.
- Mniejsza o to. Co chcesz wiedzieć?
- Ktoś porwał dziecko policjantów z naszego wydziału. Wiesz coś na ten temat? – przeszła do razu do rzeczy.
- Nic nie słyszałem.
- Możesz się zorientować?
- Najpierw muszę wiedzieć, gdzie szukać – stwierdził chłopak.
- To może inaczej, wiesz coś o gangu Krzywego? – zapytała policjantka, zapinając bluzę, bo zaczynało robić się chłodno.
- Krzywy siedzi już ponad rok, podobnie jak reszta.
- Nie bajeruj, na pewno nie wszystkich zamknęli.
- Oficjalnie wszystkich – odparł Jasiek.
- A nieoficjalnie?
- Zostało kilku młodzików, mieli wtedy po siedemnaście czy osiemnaście lat, dopiero przyuczali się do fachu.
Aśka pokiwała głową. Było dokładnie tak, jak podejrzewała.
- Co się z nimi stało?
- Ucichli, odkąd Krzywy poszedł siedzieć.
- Nic nie planowali? – dopytywała Joasia z uporem.
- Nic o tym nie wiem.
- No dobrze, znasz ich?
- Ze słyszenia.
- Cholera, mam cię ciągnąć za język? – zdenerwowała się w końcu. – Co o nich wiesz? Byliby zdolni porwać dziecko policjantów, włamać się do ich domu? Gdzie mogę ich znaleźć?
- Wiem tyle, że to gówniarze bez zahamowań. Jeśli chcieli mieliby w tym jakiś cel, mogliby to zrobić. Ale gdzie ich znaleźć… Teraz to nie wiem. Kiedyś spotykali się w ruinach na końcu Zamkowej, ale nie mam pojęcia, czy dalej tam chodzą.
- Dobra, dzięki. Jakbyś się czegoś dowiedział, to dzwoń – zaznaczyła.
Wracała do samochodu, próbując uporządkować wszystko, czego się dowiedziała. Wszystko zaczynało układać się w logiczną całość. Była już niemal pewna, że to resztka gangu Krzywego stoi za porwaniem Patrycji, choć doświadczenie nauczyło ją, by nigdy nie ferować wyroków nim nie będzie jednoznacznych dowodów, a czasem nawet wtedy nie trudno było o pomyłkę. Wsiadła do samochodu akurat w momencie, kiedy rozdzwonił się telefon.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz