niedziela, 10 kwietnia 2011

To co najcenniejsze cz. 2 (autorka: Alutka)

Nazajutrz Sebastian przyszedł do pracy już o siódmej . Jego żona Ania jechała tego dnia wcześniej na dyżur w szpitalu, a ich synek Wiktor był u dziadków, czyli rodziców Seby. Zwykle to właśnie rano policjant miał dla rodziny trochę więcej czasu, ale dziś sytuacja była inna. Od razu po wejściu do ich biura zauważył nieobecność Asi wyraźnie rzucającą się w oczy. Joanna zawsze wprowadzała do ich pracy coś optymistycznego i teraz dało się odczuć brak tego czegoś. Dopiero Tomek poinformował go ,że córka Asi Ewa zachorowała na różyczkę i pani komisarz wzięła sobie parę dni wolnego, żeby się zaopiekować małą . Jak się okazał przy sprawie mieli im pomagać Ania z Kubą ,którym Stary czasowo "zawiesił" sprawę gangu "Valeta.". Pomoc bardzo zresztą się Sebastianowi przydała ,bo sprawa była jak na razie dość tajemnicza.

- Słuchajcie to od czego zaczynamy ,mam już jakieś informacje o rodzinie Wojciecha Jgodowicza? Coś mamy czy jeszcze nic nie wiemy?- zaczął dobitnie Sebastian.

-I tu cię zaskoczę ,otóż mamy niespodzianka co? Słuchaj to wygląda następująco ten nasz poszkodowany jest wdowcem jego żona nie żyje ,bo zaćpała się na śmierć nie mieli wspólnie dzieci-zrelacjonował Kuba.

- Kuba nie kpij sobie ze mnie jak to nie mieli dzieci ,Karol to co? -prychną mężczyzna

- A właśnie miałem ci to powiedzieć okazuje się był dzieckiem adoptowanym. Rodzice to alkoholicy nazywają się Koszykowscy i mieszkają w jakieś melinie przy Stwosza-ciągną Kuba.

-Ooo niech to jasny szlag trafi ,to znaczy ,że mamy komplikacje i pojawiają nam się tutaj jeszcze biologiczni rodzice Karolka . Oni mogli mieć motyw : zemsta- zaklną cicho Sebastian.

-Wątpię Seba rodzice mi nie pasują oni są bez przerwy zalani w trupa ,Przemek z Tomkiem to sprawdzili popytali okolicznych mieszkańców i wszyscy potwierdzają. Poza tym sam widziałeś to wyglądało jak brutalna egzekucja wątpię czy pijacy mieli by taką siłę to było ,zbyt precyzyjne-stwierdziła Ania

- Zgadzam się Anką to jest za dobrze rozplanowane jak na dwójkę ludzi ,którzy bez przerwy chleją. A'propos Jagodowicz ma starszego brata on się nazywa Witold i mieszka z żoną na Pomorskiej niedaleko naszej komendy musimy tam pojechać i poinformować o śmierci małego-skończył Kuba.

W tym właśnie momencie jak na zawołanie zadzwonił telefon Kuby .Anka i Seba obserwowali w napięciu twarz kolegi ,gdy rozmawiał . Twarz mężczyzny zmieniała się z chwili na chwilę, najpierw widać było zaskoczenie potem lekki szok i w końcu niedowierzanie. Wreszcie rozmowa się skończyła i Kuba westchną ciężko wzruszając ramionami .

- Adam musimy jechać do prosektorium podobno ma nam do powiedzenia parę ciekawostek jak to ujął. To może my pojedziemy , Ania przejrzysz w tym czasie akta i dopasujesz nam jakiś profile takich bandziorów co?- zaproponował ugodowo.

-Tak jest panie kapitanie wszystko będzie zrobione niech pan nie martwi!- zapewniła go żartobliwie Ania .

- Teraz sam widzisz ja mam tak z nią codziennie już się przyzwyczaiłem. Jak to mówią przyzwyczajenie to druga natura człowieka?- pożalił się Kuba.

- Sebastian nie traktuj tego poważnie ,on się po prostu nie zna na żartach. Chodzący ideał się odezwał -wyjaśniła spokojnie Ania.

Czterdzieści pięć minut późnej obaj komisarze byli już w prosektorium u Adama . Było to miejsce szczególnie nieprzyjemne dla osób wrażliwych, lub uczulonych na silne zapachy . W korytarzach unosił się zapach środka odkażającego i na dodatek wszystko oświetlone było mdłym zimozielonym światłem jarzeniówek Sebastian i Kuba jedynie dzięki zawodowemu opanowaniu nie wzdrygali się wchodząc tu za każdym razem. Adam czekał już na nich w kostnicy razem z jednym z patologów specjalizujących się w medycynie sądowej . Patolog miał przygotowanie policyjne i pracował dla CBŚ-u. Policjanci przywitali się krótko po czym wysłuchali najpierw patologa ,a późnej spojrzeli na Adama z niemym pytaniem i czymś na kształt obrzydzenia. Obrzydzenie wywołało to co opowiadał im patolog. Jak się chłopczyk przed śmiercią był kilka dni torturowany ,miał wybity bark poważnie uszkodzone nerki ,oraz kilka innych obrażeń ,a poza tym stłuczenia i siniaki . Najprawdopodobniej dziecko było przetrzymywane w mieszkaniu bandytów dłuższy natomiast Jagodowicz próbował je ratować. Bandyci musieli jechać samochodem razem z nimi i na koniec oddali do swoich ofiar precyzyjne strzały .

- No to masz tych swoich "gestapowców " Seba pamiętasz co wczoraj powiedziałeś? "Ciekawe kto tak morduje ,bo chyba nie mamy do czynienia z NKWD ,ani Gestapo"

-przypomniał oschle Adam - To mi wygląda na jakąś chorą zabawę w "nazistów". Wiecie czym było tzw. "polowanie na myszkę" w czasie II wojny światowej ?-zapytał ponuro

-Tak czytałem, gdzieś o tym w murach gett ,były takie małe wyrwy , na tyle małe, że przełaziły tylko te najmniejsze dzieciaki. A jak je Niemcy zauważyli to wtedy strzelali tak długo póki nie trafili-odparł szybko Kuba .

- Co chcesz przez to powiedzieć ,że cofnęliśmy się w czasie do wojny czy co? Adam co to ma wspólnego jedno z drugim?

- Daj mi mówić człowieku ja jeszcze nie skończyłem! Chodzi mi o to ,że strzał padł z pewnej odległości być może chłopiec próbował uciekać ,i wtedy ktoś oddał jeden strzał prosto w skroń bardzo precyzyjny-warknął zdenerwowany Adam.

-Zwyrodnialcy poprani zabawę sobie urządzili . O niech ja ich dorwę to biedni będą-wycedził przez zęby Kuba

- Ale mam i lepszą wiadomość ten zabity chłopczyk to chyba nie jest, jednak Karol .Popatrzcie co mi dali policjanci znaleźli w kieszeni marynarki ojca -rzucił zdawkowo lekarz podając im fotografię.

Komisarze pochylili się nad zdjęciem ujrzeli małego chłopca o intensywnie rudych włosach i ciemnogranatowych oczach.. Mały miał piegi na nosie i był uroczy Kuba uśmiechnął się mimowolnie . Na zdjęciu z tyłu widniał napis : "Karolek ,Gdańsk 2006 data była z przed trzech lat ,ale wprawne oko mogło dostrzec ,że leżący na metalowym stole siedmiolatek ,pomimo ogromnych zniekształceń twarzy i licznych ran to nie Karol Jgodowicz . Chłopczyk miał ,bowiem ciemne włosy taką samą karnację , poza ty miał jasnozielone oczy.

Kiedy tylko wyszli z budynku w ,którym spędzili ponad godzinę postanowili jechać do brata Wojciecha Jagodowicza Sebastian zadzwonił do Ani i przez chwilę z nią rozmawiał ,a Kuba usiadł za kierownicą samochodu.

- Ania mówi ,że mamy już pierwszych podejrzanych opowiedziałem jej wszystko, oczywiście ogólnie wytypowała dwóch takich pasujących to Julian Merski i Adrian Fraczyk . Merski już u nas siedział za pobicie ze skutkiem śmiertelnym gwałt na nastolatce i takie tam drobnostki

-powiedział ironicznie .

- Julian Merski, o tak to mój dobry stary znajomy to myśmy go z Anią przymknęli na ten gwałt. Ha chłopak się rozwija teraz zabójstwo dziecka ze szczególnym okrucieństwem jak dorwę gagatka to sobie z nim porozmawiam i to bardzo szczegółowo -sykną Kuba.

- A Fraczyk ma równie barwną przeszłość pornografia dziecięca ,seks z nieletnimi dziewczynami ,jeśli Karol żyje to musimy się spieszyć to psychopaci jeden i drugi mogą zrobić wszystko-przytakną zmartwiony mężczyzna.

Po powrocie na komendę przyjaciele rozdzielili się Kuba z Anką postanowili porozmawiać z bratem Jagodowicza ,a Sebastian, wraz Przemkiem pojechali do meliny ,gdzie mogli przy dużym szczęściu zastać obu podejrzanych.

Był to opuszczony bunkier niedaleko Dworca Centralnego. Niestety w bunkrze nie było śladu żywej duszy ,jedynie porzucone pety i puste butelki po piwie świadczyły o tym ,że czasem przebywają tu pijacy , narkomani , także wszystkie inne typy ludzkich potworów. W pewnym momencie policjant zaklną i rzucił się do przodu na materacu dostrzegł dziecięcą kurtkę, a obok porzucony pusty już inhalator taki jakiego zazwyczaj używali astmatycy. Sebastian złapał się za głowę na dodatek całej skomplikowanej sprawy porwany kilkulatek był astmatykiem nie wiedzieli ,też jak nazywa się zamordowany chłopiec mimo ,iż stuprocentową pewność mogli uzyskać dopiero po badaniach DNA

Wieczór upłyną całej trójce policjantów na komendzie . Ania z Kubą od wujka Karola nie dowiedzieli się niczego konkretnego poza znanym już faktem ,że dziecko choruje na ostrą astmę oskrzelową . Zdobyli tylko ulubioną zabawkę małego, która mogła się przydać uzyskania materiału genetycznego. Pięć minut późnej umundurowany policjan wprowadził do pokoju zakutego w kajdanki barczystego ,dobrze umięśnionego mężczyznę około czterdziestki ogolonego do skóry o nieprzyjemnych oczach. Kuba i Anka zerwali się na równe nogi , Sebastian uniósł znacząco brwi.

- Witaj Merski jak miło cię widzieć szukaliśmy cię dzisiaj po całym mieście . A ty tutaj u nas na Pomorskiej i widzisz jaki świat jest mały -zadrwił Kuba.

Odpierdol się ode mnie Gęsiarz ,czego ty jeszcze chcesz ? O jakim poprawnym bachorze oni pieprzą ? I coś drugim ,którego podobno zabiłem- dopytywał Julian Merski .

- Grzecznej chłopcze ,zaraz się wszystkiego dowiesz tylko grzecznie. I nie szarżuj mi tutaj za krótki w uszach dla mnie jesteś-upomniał go Kuba

**

Po kolejnych minutach przestępca już bez kajdanek siedział w pokoju przesłuchań ,a obydwaj policjanci siedzieli naprzeciwko niego i próbowali się czegoś dowiedzieć. Niestety odpowiedzi jakie padały składały się wyłączne z dwóch słów "nie wiem " ,albo "odwalcie się"

- Dobra dosyć tej zabawy Merski ,koniec rozumiesz koniec! Wiesz co to jest ?Otóż to jest twoja zapalniczka ,a znaleźliśmy ją obok dziecięcej kurteczki i pustego inhalatora po leku na astmę-oświadczył Sebastian.

- Okej ,kurwa już wam mówię ,owszem przetrzepaliśmy takiego jednego grzdyla ,bo nam "Lord" kazał -szczeknął Merski.

-"Lord " mówisz ,czyli Dawid Lodon ,brawo widzisz jaki ty bystry jesteś jak ci się chce? To teraz ostatnie pytanie , gdzie jest teraz wasz szef? no gadaj ,bo inaczej czka cię noc na dołku

-zagroził Kuba.

-W agencji "Rut" z jakąś dziwką siedzi ,ale jak Boga kocham nie zabiliśmy ,żadnego dzieciaka. Ty mnie znasz Gęsiarz mam swoje zasady dzieci i kobiet nie tykam - przekonywał gorliwie przesłuchiwany.

- Ty i twoje zasady nie rozśmieszaj mnie ,dobrze Juleczku ?Ja najlepiej wiem co ty potrafisz nawywijać ,więc się lepiej zamknij umowa stoi? -krzyknął podenerwowany policjant.

Półgodzinnej męczarni w wydobywaniu z zatrzymanego dalszych informacji obydwaj zrezygnowani weszli do biura. Byli kompletnie wykończeni, na wyniki badań DNA musieli czekać do jutra nie mieli jeszcze całkowitej pewności czy Karolek faktyczne żyje . Najbardziej obawiali się ,że w trakcie ustalania szczegółów u chłopca może nastąpić ,atak astmy. Musieli walczyć z czasem i jak najszybciej odnaleźć pozostałe części tej ponurej układanki.

CDN

Alutka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz