sobota, 16 kwietnia 2011

222.

Następnego ranka zostawili Kubę pod opieką niani i pojechali do kościoła. Stanęli nieco z tyłu razem z resztą ekipy. Ku ich zaskoczeniu była także Anka, choć ze szpitala miała wyjść dopiero za kilka dni. Kasia stała samotnie w najdalszym kącie. Po jej policzkach bez ustanku spływały łzy. Ceremonia była krótka, ale uroczysta. Rodzice Bartka z niechęcią zerkali na policjantów, ale najwyraźniej postanowili zachować spokój.
Na cmentarzu rozkleiła się i Aśka, choć wcześniej obiecywała sobie solennie, że nie uroni ani jednej łzy. Razem z przyjaciółmi stała w pewnym oddaleniu, czując, że Sebastian obejmuje ją w biodrach opiekuńczym gestem. Dopiero po zakończeniu uroczystości podeszli do grobu, złożyli kwiaty i pomodlili się krótko. Odchodząc, złożyli jeszcze kondolencje rodzicom Bartka i podeszli do Kasi. Aśka uściskała ją, chcąc okazać wsparcie, a Sebastian poklepał po plecach. Nic więcej nie mogli dla niej zrobić.
Niestety Stary nie był wyrozumiały i po pogrzebie wszyscy musieli wrócić na komendę. Ania pojechała z nimi, korzystając z okazji, by złożyć wymówienie. Rafał przygnębiony poszedł do siebie, więc Joasia i Sebastian zostali sami. Nie mieli głowy do wypełniania raportów, więc po prostu siedzieli w ciszy obok siebie. Seba trzymał w rękach dłoń żony i głaskał ją delikatnie.
- Nie przeszkadzam wam? – zapytała cicho Kasia, wchodząc do biura.
- Coś ty, chodź.
Aśka uśmiechnęła się z wysiłkiem i odsunęła od Sebastiana. Asystentka przysiadła na brzegu krzesła naprzeciwko biurka.
- Właściwie to przyszłam się tylko pożegnać – powiedziała.
- Jak to? – wyrwało się Sebastianowi.
- Przed chwilą zrezygnowałam z pracy, a jutro wyjeżdżam do Sopotu.
Komisarze spojrzeli na siebie wyraźnie zasmuceni.
- Kasiu… - spróbowała policjantka łagodnie – może powinnaś trochę zaczekać z tą decyzją…
- I tak nic się nie zmieni. Nie chcę już tu pracować. Także… dziękuję wam za wszystko i może kiedyś jeszcze się spotkamy.
Dziewczyna wstała, kierując się do drzwi. Aśka zerwała się z fotela, podbiegła do przyjaciółki i przytuliła ją.
- Będę bardzo za tobą tęsknić – wyszeptała. – Dzwoń do mnie często trzymaj się tam.
Pocałowała Kaśkę w policzek i poczuła, że dziewczyna ściska ją mocniej. Dopiero po chwili odsunęła się, otarła łzy z policzków i wyszła, zostawiając komisarzy samych.
Dwie godziny później w biurze nadal panowała cisza, a pokaźny stos raportów nie zmniejszył się ani trochę. Sebastian siedział w fotelu z przymkniętymi oczami, a Aśka stała przy oknie i obserwowała ulicę.
- Źle się czujesz? – zapytała w końcu, obserwując męża z troską.
- Trochę mnie głowa boli – mruknął Seba.
Podeszła do niego, stanęła za oparciem fotela i położyła dłoń na czole mężczyzny.
- Chyba masz gorączkę – westchnęła. – To pewnie ta nasza wycieczka po rzece… Może pojedziesz do domu?
- Nie przesadzaj, za trzy godziny kończymy.
Objęła go za szyję, pochylając się i pocałowała w skroń. Policjant uśmiechnął się pod nosem.
- Od razu lepiej – powiedział.
Niestety złe samopoczucie Sebastiana utrzymywało się przez resztę dnia. Kiedy późnym popołudniem wrócili do domu, od razu poszedł się położyć. Kubuś też najwyraźniej miał gorszy dzień, bo wciąż marudził, płakał i jednocześnie nie był niczym zainteresowany. Prawie cały wieczór Aśka spędziła na próbach uśpienia synka, niestety wszystkie zakończyły się fiaskiem. W końcu, kiedy zaczęła boleć ją ręka, położyła się z nim na kanapie i do nocy zabawiała go, mówiąc i śpiewając. Ledwie zasnął, w salonie pojawił się Sebastian. Maluch na dźwięk kroków znowu się obudził i zaczął płakać.
- Cholera – zdenerwowała się Aśka. – Skoro go obudziłeś, to teraz ty go usypiaj.
Podała mężowi niemowlaka i wyszła z pokoju. Sebastian rzucił jej tylko zaskoczone spojrzenie.
- Zdenerwowaliśmy mamusię? – zwrócił się do synka. – No trudno, będziemy musieli poradzić sobie sami.
I wciąż mówiąc ciepło, skierował się z dzieckiem na górę.
Minęła północ, kiedy wreszcie udało mu się ululać Kubusia. Postał przy nim jeszcze chwilę, a potem na palcach wymknął się z pokoju. Był pewien, że Aśka już śpi, ale nie zastał jej w sypialni. Zszedł na dół i znalazł ją przed telewizorem. Siedziała po turecku na kanapie, oglądała jakiś film sensacyjny i jadła chipsy. Nieco zaskoczony zbliżył się, oparł o zagłówek, a po chwili odezwał się spokojnym tonem.
- Ciekawy film? – zapytał.
- Nie – mruknęła kobieta, wyłączając telewizor. – Zasnął?
- Przed chwilą.
- Przepraszam, ale cały wieczór marudził…
- W porządku – zapewnił Seba, siadając obok żony. – Widzę, że stawiamy na zdrowe odżywianie – dodał z uśmiechem, zerkając znacząco na chrupki.
Kobieta odłożyła je bez słowa na stolik i objęła kolana ramionami, podciągając je pod brodę.
- Pojadę jutro do Sylwii – powiedziała, na co Sebastian westchnął mimowolnie. – Dawno jej nie widziałam, a poza tym… może powie mi coś o tym powieszonym chłopaku.
- Czyli innymi słowy wracamy do tematu – podsumował mężczyzna.
- Męczy mnie to, nic nie poradzę. A poza tym, chcę się czymś zająć, żeby nie myśleć.
- No tak, trochę się teraz u nas pozmienia.
- Bartek, Anka i teraz jeszcze Kaśka… - mruknęła Joasia przygnębiona. – Bez nich to już nie będzie to samo.
- Stary będzie musiał przyjąć kogoś na ich miejsce. Śmiechem żartem teraz przydałaby się Julita…
- Ja tam i tak się cieszę, że odeszła. Nie lubiłam, jak na ciebie patrzyła – powiedziała Aśka nieco naburmuszonym tonem.
- No, w każdym razie została nam dwójka asystentów – odparł Sebastian, celowo ignorując uwagę ukochanej. – I Rafał jest bez partnerki.
- Ciekawe jak Ania zniesie jakąś laskę obok Rafała…
- Może będzie miała szczęście i nie dostanie żadnej seks bomby.
Aśka uśmiechnęła się mimowolnie, wyobrażając sobie reakcję przyjaciółki.
- Strasznie to wszystko nierealne – westchnęła po chwili. – Od tylu lat pracowaliśmy razem, byliśmy zgraną paczką, a teraz… ach, szkoda gadać.
- Z nowymi też się dogadamy. Nie będzie źle, zobaczysz.
- Kurczę, nie chce mi się wierzyć, że jeszcze dwa tygodnie temu byliśmy we Francji… - powiedziała nagle Aśka. – Byliśmy tacy szczęśliwi.
- Ja nadal jestem – odparł mężczyzna, obejmując żonę. – A to że mamy teraz gorsze dni… Najważniejsze, że jesteśmy razem.
- Masz rację – przyznała, odwracając się do niego. – Razem poradzimy sobie ze wszystkim.
Patrzyła, jak Sebastian uśmiecha się do niej. Czuła, że kąciki jej ust także unoszą się mimowolnie. Pogłaskała ukochanego po policzku, patrząc mu w oczy i wtedy romantyczny nastrój prysł.
- Nadal masz gorączkę – powiedziała Joasia zaniepokojona. – Źle się czujesz?
- Nie, wszystko gra.
- Dobra, jutro sama jadę na komendę. Należy ci się jeszcze odpoczynek po ostatniej akcji, a na dodatek teraz to przeziębienie. Zaraz dam ci coś na zbicie gorączki, a poza tym to trzeba zmienić opatrunek – zarządziła. – Chodź.
Noc nie należała do spokojnych głównie ze względu na szalejącą burzę. Komisarze musieli zabrać Kubusia do sypialni, bo wciąż budził się i płakał. Sebastian nie czuł się najlepiej, męczyła go gorączka, więc Aśka sama walczyła z synkiem. Grzmoty przycichły dopiero nad ranem i wtedy wreszcie cała trójka usnęła.
Kilka godzin później obudził ich dźwięk telefonu Joasi. Zerwała się jak oparzona i odebrała, nie do końca wiedząc, co się dzieje.
- Gdzie wy jesteście? – usłyszała głos Kamila. – Stary was szuka.
- A która godzina? – mruknęła kobieta, rozglądając się po sypialni.
- No tak, wszystko jasne – podsumował asystent. – Jest pół do dziesiątej, więc radziłbym się pospieszyć. I jakby co, pamiętaj, że zepsuł się wam samochód.
Joasia rozłączyła się i westchnęła. Fakt, że zaspała, nie był dla niej wielkim zaskoczeniem. Bardziej przejęła się tym, że musi już wstawać.
- Niewyspana? – zapytał Seba.
Aż podskoczyła. Była pewna, że mężczyzna śpi. Odwróciła się do niego i stwierdziła, że przygląda się jej oparty na łokciu.
- Trochę – przyznała. – A ty lepiej się czujesz?
- Pewnie, nie wiem, o co tyle hałasu.
Przyłożyła mu dłoń do czoła i zmrużyła oczy.
- Gorączka nadal jest. Ja zbieram się do pracy, bo Stary nie da mi żyć… a ty pojedź do lekarza.
- Dobra, nie marudź.
W pracy nie czekały na nią dobre wieści. Na ponurą atmosferę już prawie nie zwróciła uwagi, ale niewiele to pomogło, bo Stary nie miał zamiaru dać im odetchnąć. Był bardzo niezadowolony, kiedy usłyszał, że Sebastian jest na chorobowym, ale nie mógł nic zrobić, bo zwolnienie miał aż na trzy tygodnie. Komendant jasno dał Aśce do zrozumienia, że w związku z nieobecnością partnera ma pracować za dwoje.
- Maciek, zaczekaj! – zawołała, zauważając kolegę na końcu korytarza. Podbiegła do niego, rozglądając się, czy w pobliżu nie ma Anki. – Stary włączył mnie do waszej sprawy.
- To dobrze, bo póki co nic nie mamy. Chodź, wszystko ci opowiem.
- Anka jest?
- Spokojnie, ma dzień wolnego.
Przeszli do biura, gdzie Maciek wręczył Aśce akta. Przekartkowała szybko zdjęcia z miejsca zbrodni, choć wcale nie potrzebowała przypomnienia.
- Konrad Górecki – przeczytała, - jedenaście lat. Wiadomo coś o jego rodzinie?
- Miał półtora roku, kiedy jakaś kobieta podrzuciła go do szpitala. Miał kartkę z imieniem, nazwiskiem i datą urodzenia. W ten sposób oczywiście szybko poznali dane rodziców, tylko że oni nie żyli od miesiąca. Oboje zginęli w wypadku samochodowym, potem chłopakiem zajmowała się ciotka.
- To ona go podrzuciła?
- Tak do końca to nie wiadomo. Kiedy do niej dotarli, była już w Stanach i nie miała ochoty o tym rozmawiać. Zrzekła się praw, porzucenia dziecka jej nie udowodniono i tym sposobem mały znalazł się w domu dziecka.
- Z sekcji coś wynikło? – dopytywała Aśka, bawiąc się w zamyśleniu długopisem.
- Niewiele. Miał trochę starych siniaków, ale to nie dziwota, bo w domu dziecka ponoć często obrywał. Technicy zabezpieczyli na sznurze DNA nie należące do Konrada.
- Rozpytywaliście w tym domu dziecka?
- Jasne – odparł Maciek, - ale tam wszyscy milczą jak grób. To znaczy wiesz, widać wyraźnie, że dzieje się coś złego. Dzieciaki czegoś się boją, ale nie chcą mówić. A wychowawcy i kierowniczka zgodnie twierdzą, że to świetny ośrodek i nie mają pojęcia, co mogło się stać z Konradem.
- Mi też się wydawało, że z Sylwią dzieje się coś złego… tylko nie mam bladego pojęcia, co.
- Z jaką Sylwią? – zdziwił się policjant, zerkając na koleżankę.
- To była jedna z dziewczynek porwanych przez pedofilów. Wtedy ją poznałam i jakoś tam… zaczęłam ją odwiedzać.
- Więc może z nią pogadasz?
- Tak, pojadę tam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz