poniedziałek, 11 kwietnia 2011

217.

Wymienili się spojrzeniami i pobiegli za psem. Teren robił się coraz bardziej podmokły, do tego stopnia, że zapadali się w błoto po kostki. Na domiar złego zaczynał padać deszcz. Zasapani i ubłoceni dotarli do miejsca, gdzie zaczynała się już stojąca woda. Brzeg rzeki powinien być kilkadziesiąt metrów dalej, ale przez ostatnie deszcze jej zasięg mocno się powiększył.
- Pies dalej nie pójdzie – powiedział policjant. – Tu kończy się trop.
- Czyli możliwe, że… - zaczęła Aśka, patrząc z przerażeniem na Sebastiana.
- Trzeba przeszukać rzekę – mruknął mężczyzna. – Jeśli ona… jeśli się utopiła, to pewnie gdzieś niedaleko. Nurt nie jest silny, nie mógł porwać ciała, a trudno też przypuszczać, żeby tak małe dziecko… - pokręcił głową z niedowierzaniem. – Musimy tu szukać.
Wyjął z kieszeni komórkę i dokumenty i podał je Aśce. Spojrzała na niego pytająco, ale on zwrócił się bezpośrednio do mundurowych.
- Tu nie może być głęboko – oznajmił. – Nurkowie nic tu nie zdziałają, to nasza robota.
- Jeśli myślisz, że zaczekam na ciebie grzecznie, to grubo się mylisz – powiedziała ostro Joasia. Ona również pozbyła się z kieszeni telefonu i dokumentów, po czym podała to wszystko mundurowemu. – Rozdzielamy się.
Pierwsza weszła do wody, zapadając się jeszcze głębiej w błoto.
Poszukiwania nie należały ani do łatwych, ani przyjemnych. Błądzili po mokradłach do pasa zanurzeni w wodzie, a deszcz tymczasem tylko przybierał na sile. Aśka modliła się w duchu, żeby Ania i Rafał nie zorientowali się w sytuacji. Gdyby wiedzieli, że szukają w wodzie ciała Patrycji…
- Mam coś! – usłyszała nagle głos Sebastiana.
Podążyła w tamtym kierunku najszybciej jak mogła. Kiedy znalazła się wreszcie na względnie stabilnym podłożu, Sebastian zdążył już wyciągnąć ciało dziecka na brzeg i siedział w błocie obok niego.
- Przecież to nie jest Patrycja – powiedziała Aśka skołowana. – Ale… ta sukienka, rajstopy, buciki…
- To jej ubrania – przytaknął Seba, patrząc na żonę.
- Ciekawe tylko, skąd ten facet wytrzasnął czarne włosy – mruknęła ze złością, patrząc na jasne kosmki dziewczynki.
Opadła na ziemię, zanurzając się jeszcze bardziej w błoto. Była wykończona, a stres dopiero zaczynał ją opuszczać.
- Wezwijcie techników i Adama – rzuciła Sebastian w kierunku mundurowych. – A my musimy powiadomić resztę – dodał do Asi.
Z trudem podnieśli się z błota i ruszyli w kierunku drogi.
- Musimy pojechać się przebrać – burknęła Aśka, drżąc z zimna. - A potem zaczniemy wszystko od zera…
- Nie tak zupełnie - zauważył Seba. – Dziewczynka miała na sobie ubrania Patrycji, nawet pies to wyczuł. Czyli jednak musiała mieć z nią jakiś związek.
- To wszystko jest strasznie pokręcone…
Dotarli wreszcie do drogi, gdzie czekali już na nich Ania i Rafał. Opowiedzieli im wszystko, nie zapominając o szczegółach. Okazało się jednak, że to zbyt wiele jak na ich możliwości. Ania zupełnie się rozkleiła, a i Rafał nie wyglądał najlepiej. Niestety nic więcej nie mogli już zrobić na miejscu, więc pozostawało tylko wrócić na komendę.
Joasia i Sebastian zajechali najpierw do domu. Przywitali się z Kubusiem, przebrali, zjedli po kanapce i ruszyli z powrotem na komendę. Tam już czekały na nich najnowsze informacje.
- Dziewczynka z rzeki to Anielka Brzozowska, zaginęła wczoraj wieczorem. Była na spacerze z babcią, ktoś podszedł, zapytał o drogę. Kobieta odwróciła się na chwilę i dziewczynka zniknęła – relacjonował Tomek. – Nie wiemy co prawda czy ten ktoś miał cokolwiek wspólnego ze sprawą, ale trzeba będzie zrobić portret pamięciowy. Tylko że nie wiadomo, kiedy będzie to możliwe. Na razie kobieta leży w szpitalu, miała zawał i jeszcze nie odzyskała przytomności. Właściwie to nie wiadomo, czy z tego wyjdzie.
- Rodzice twierdzą, że nie mieli wrogów, a porywacze nie skontaktowali się – dodał Bartek. – Wszystko wskazuje na to, że została przypadkową ofiarą.
- No a poza tym znaleźli to czarne BMW, do którego próbowali wciągnąć Anię – westchnęła Kaśka. – Zatopione na środku stawu.
- Gdzie?
- No tam koło cmentarza miejskiego.
- Czyli tam, gdzie spotykam się z Jaśkiem – zauważyła Aśka.
- No właśnie… - zaczęła Kasia ostrożnie, zerkając na przyjaciółkę z wahaniem. – W środku było ciało młodego chłopaka. Nie miał przy sobie dokumentów i na razie nie znaleźliśmy nikogo z rodziny, ale z opisu wynika, że to właśnie Jasiek…
- Słucham? – zdenerwowała się policjantka. – Nie, to niemożliwe. Rozmawiałam z nim wczoraj wieczorem, miał… - zawahała się i westchnęła. – Miał znaleźć Gabrysia i Wronę.
- Może znalazł…
- Pojadę do prosektorium, muszę mieć pewność, że to on – powiedziała Aśka stanowczo.
Nikt nie próbował jej zatrzymywać, zresztą tożsamość zamordowanego mogła popchnąć sprawę do przodu. Przez kilka minut policjanci patrzyli po sobie w milczeniu, aż w końcu Rafał przerwał ciszę.
- Mamy adres tego Torzeckiego? – zwrócił się do asystentów.
- Łanowa 12/3 – odparła machinalnie Kaśka.
- Dobra, Anka, jedziemy tam. Czas go porządnie przesłuchać.
- No to ja spotkam się z informatorem i spróbuję dowiedzieć się czegoś o tym Baczyńskim, bo koniec końców jego też jeszcze nie ruszyliśmy – zadecydował Sebastian i jeden za drugim opuścili biuro.
Na komendzie spotkali się ponownie dopiero pod wieczór. Pojawili się prawie o tej samej porze, w odstępach zaledwie kilkuminutowych. Jako ostatnia dołączyła Kaśka, niosąc kolejne dwie kawy dla Ani i Rafała.
- To ja zacznę – powiedziała Joasia, odstawiając kubek na biurko, ale wciąż ogrzewając na nim ręce. – Ten zamordowany chłopak to faktycznie Jasiek. Zginął wczoraj między dwudziestą pierwszą a dwudziestą drugą, czyli chwilę po rozmowie ze mną – relacjonowała zmęczonym głosem. – W kieszeni miał kartkę z napisem „tak kończą kapusie”. Został brutalnie pobity i na koniec uduszony. Przed śmiercią ucięli mu język…
Anka wzdrygnęła się, ale nic nie powiedziała, podobnie zresztą jak pozostali. Wszyscy siedzieli przygnębieni, słuchając Aśki uważnie.
- W aucie było mnóstwo śladów – kontynuowała policjantka. – Odciski palców, które należą do Torzeckiego, włosy niewiadomego pochodzenia i stara krew. Samochód nie miał tablic, poznali go po numerach nadwozia. Generalnie… - westchnęła. – Generalnie to nie jestem pewna, czy to wszystko ma jakikolwiek związek z Patrycją. Torzecki był już karany, bardzo możliwe, że znowu ma coś na sumieniu, a ja wypytywałam o niego Jaśka. Mówił, że nic nie wie, ale ostatecznie mógł kłamać. Być może to dlatego zginął.
- Ale to się nie pokrywa z tym, czego my się dowiedzieliśmy – wtrącił Tomek. – Torzecki słynął ze sprytu i ostrożności, więc zostawienie tylu śladów byłoby trochę nielogiczne.
- No i Torzeckiego na pewno nie było wśród tych, którzy chcieli wciągnąć mnie do samochodu – zauważyła Anka.
- Więc bardzo możliwe, że ktoś po prostu ukradł mu auto – mruknął Rafał. – Inna sprawa, że gościa nikt nie widział od wtorku.
- A we wtorek została porwana Patrycja – przypomniała Kasia, jakby ktokolwiek z nich zdołał o tym zapomnieć.
- Słuchajcie – przerwała im Aśka nieco zniecierpliwiona, - siostrzeńcy Krzywego próbowali wciągnąć Anię do samochodu Torzeckiego, który zaginął mniej więcej w tym samym czasie co Patka. Potem ginie mój informator, akurat kiedy obiecał mi ich zlokalizować. Naprawdę nie widzicie związku?
- Dopóki nie mamy ciała, nie możemy zakładać, że Torzecki nie żyje – powiedział Rafał stanowczo. – Inna sprawa, że nie ma żadnych powiązań z nami, ale to przecież niczego nie dowodzi.
- Warto dodać – wtrąciła się Kasia, - że obudziła się babcia tej dziewczynki z rzeki. Nie rozpoznała ani Torzeckiego, ani Gabrysia, ani Wrony. Niestety portretu nie da się zrobić, podała same ogólniki: młody, wysoki, normalnej budowy ciała.
- Gabrysia i Wrony nie mamy w bazie – dodał Kamil. – Albo nie byli w nic umoczeni, albo nie dali się złapać.
- Musimy ich znaleźć – upierała się Aśka. – Musimy!
- Tylko jak? Wyczerpaliśmy już wszystkie kontakty – mruknął Bartek.
- Seba, a ty czego się dowiedziałeś? – zapytała cicho Kaśka.
Mężczyzna zamyślony podniósł wzrok. Wyglądało na to, że myślami był daleko od przyjaciół.
- W sumie to tyle, że Baczyński przeniósł się na Pomorze, więc z nim możemy dać sobie spokój – odparł.
- Czyli wykluczyliśmy Baczyńskiego, Kudryckiego i Hołdygę – podsumowała Joasia rzeczowym tonem. – Zostali nam ludzie Krzywego, tylko musimy to jakoś połączyć z Torzeckim.
- Może dobrze byłoby przejechać się do więzienia? – zaproponował Kamil. – Krzywy pewnie nie będzie zbyt rozmowny, ale może niechcący się z czymś wysypać.
- Ja myślę, że to w ogóle nie tak – powiedział niespodziewanie Sebastian. Wszyscy odwrócili się w jego stronę. – Po pierwsze, to że Wrona i Gabryś są siostrzeńcami Krzywego, zupełnie o niczym nie świadczy. Gość siedzi od ponad roku, a z tego co wiemy nie utrzymywał żadnych kontaktów z rodziną. Nie mamy nawet najmniejszych dowodów na to, że jego siostrzeńcy mieli cokolwiek wspólnego z tym całym gangiem.
- Ale jest to możliwe – upierała się Aśka.
- Tak samo jak wszystko inne – odparował Sebastian. – Po co drążyć coś, czego i tak nie jesteśmy w stanie sprawdzić? Poza tym, jakie to ma znaczenie? Krzywy i tak nam nic nie powie, jego ludzie również, więc ten trop nie pomoże nam w znalezieniu gówniarzy.
- Więc co proponujesz?
- Ty pewnie nawet o tym nie wiesz – mruknął, - ale kiedy parę lat temu porwał cię Majcherczyk, znaleźliśmy w lesie ciało kobiety bardzo podobnej do ciebie. Miała na sobie twoje ubrania, wszyscy właściwie byli już pewni, że to ty.
- Tak, to prawda – powiedziała Ania, kiwając głową. – Zdążyliśmy już cię opłakać… Sebastian od początku się upierał, że to nie ty, ale wiesz… myśleliśmy, że sobie wmawia.
- Uwierzyli mi, dopiero przy znakach szczególnych. Wiesz, blizny, pieprzyk na łopatce…
- Wiem, do czego zmierzasz – przerwała mu Joasia. – Dziewczynka miała na sobie ubranie Patrycji.
- To dość oryginalny numer, prawda?
Aśka przygryzła wargę. Widać było, że tok rozumowania Sebastiana nie do końca ją przekonał, ale z drugiej strony nie chciała tego lekceważyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz