czwartek, 14 kwietnia 2011

220.

Niestety już półtorej godziny później okazało się, jak puste były te słowa. Z sali operacyjnej wyszedł lekarz i rzucił tylko krótkie „przykro mi”. Joasia nie mogła w to uwierzyć. Straszna prawda zupełnie do niej nie docierała. Wciąż miała przed oczami Bartka wyjaśniającego jej bez słów opracowany naprędce plan. Plan, który zaprowadził go tutaj.
Kiedy wywozili jego ciało zasłonięte prześcieradłem, Kaśka wpadła w histerię, a Joasia zupełnie nie czuła się na siłach, żeby ją uspokajać. Jak z nieba pojawił się Kamil i zajął się przyjaciółką.
Aśka poszła powoli w stronę sali, na której leżał Sebastian. Uśmiechnęła się automatycznie, widząc, że już nie śpi. Przysiadła na krzesełku obok i wzięła go za rękę.
- Dlaczego płaczesz? – zapytał Seba zaniepokojony. – Co z Anką i Bartkiem?
- Ania jest cała - odparła kobieta spuszczając wzrok. – A Bartek… nie żyje.
- Co?
Policjantka rozpłakała się na dobre. Pochyliła się nad Sebastianem, przytulając twarz do jego policzka. Poczuła, że mężczyzna głaszcze ją delikatnie po plecach.
- Tak się cieszę, że to nic poważnego – wyszeptała, dławiąc się łzami. – Nie wiem, co bym zrobiła, gdybyś…
- Kochanie, jedź do domu – przerwał jej łagodnie mężczyzna. - Jesteś półprzytomna ze zmęczenia, musisz odpocząć.
Nie spierała się z nim. Zamówiła taksówkę i pojechała do domu. Tam uciekła prosto do sypialni. Nie zamieniła ani słowa z Darią, nie przywitała się z synkiem. Wzięła szybki prysznic, przebrała się w piżamę, wyłączyła telefon, by choć na chwilę odciąć się od złych wieści i chwilę później już spała.
Obudziła ją Daria późnym popołudniem. Okazało się, że dzwonił do niej Sebastian, zaniepokojony długim milczeniem żony. Musiała nastolatce wszystko wyjaśnić, zbierając się jednocześnie w pośpiechu. Prawda była taka, że kilka godzin snu ani trochę jej nie pomogło. Czuła się jeszcze bardziej zmęczona i zrozpaczona, ale wiedziała, że musi jechać na komendę i pomóc Rafałowi szukać Patrycji. W osłabionym składzie było to jeszcze trudniejsze zadanie.
- Milczy jak grób. Twierdzi, że nic nie wie o Patce, Anki nie widział na oczy i w ogóle to znalazł się tam przypadkiem – relacjonował policjant godzinę później. – Nic z niego nie wyciągniemy.
- A co z tym gościem z tatuażem? Dowiedzieliście się czegoś? – zapytała Aśka, przyglądając się zdjęciom.
- Jego zdjęcie mają wszystkie patrole, taksówkarze, dzisiaj też jest w mediach. Na razie bez rezultatów.
- Aśka, ktoś do ciebie – oznajmił Tomek, pojawiając się nagle w drzwiach.
Za nim weszła młoda, drobna blondynka, na pierwszy rzut oka wyglądająca na prostytutkę.
- Będę rozmawiać tylko z tobą – powiedziała stanowczo, patrząc na Aśkę.
- Zostawcie nas – mruknęła policjantka i wskazała dziewczynie fotel. – O co chodzi? – zapytała, kiedy zostały same.
- O Jaśka.
Kobieta poczuła ukłucie żalu. Kolejna niepotrzebna śmierć, kolejny człowiek, którego miała na sumieniu. Przełknęła ślinę.
- Skąd go znasz? – zapytała dużo ostrzej niż zamierzała.
Prostytutka uśmiechnęła się ironicznie, ale nie spuszczała z Aśki wrogiego spojrzenia.
- Powiedzmy, że kiedyś trzymaliśmy się razem – odparła. – Zresztą, nieważne. Zanim umarł, dał mi coś. Obiecałam, że w razie czego ci to przekażę.
Położyła przed Joasią kartkę zapisaną niedbałym pismem. Policjantka wzięła ją do ręki i przeczytała pobieżnie.
- Dlaczego ci to dał? Skąd mam wiedzieć, że mnie nie wypuszczasz?
- Chcesz to wierz, nie chcesz – nie wierz. Gówno mnie to obchodzi. Obiecałam, więc oddaję.
Wyszła, nie żegnając się z policjantką. Chwilę później do biura weszli Rafał i Tomek i utkwili w Aśce wyczekujące spojrzenia.
- To wiadomość od Jaśka – powiedziała powoli. – Napisał, że za porwaniem Patki stoi Hołdyga. Był przyjacielem Ostrego, do którego gangu należeli Gabryś i Wrona. Odkąd Ostry poszedł siedzieć, Hołdyga przejął władzę nad resztką jego ludzi. Niedawno dostał zlecenie zza krat.
- Myślisz, że to prawda? – zapytał rozsądnie Tomek.
- Nie wiem – przyznała z westchnieniem. – Ta prostytutka… nigdy jej nie widziałam, ktoś mógł ją podstawić. Ale z drugiej strony… jak rozmawiałam z Jaśkiem, miałam wrażenie, że coś jest nie tak. Wydawało mi, że kogoś się boi, ale nawet nie zapytałam, bo tyle się działo…
- Trzeba obserwować Hołdygę – powiedział Rafał stanowczo.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł… - odparła Joasia zmęczonym głosem. – Boję się, że to zasadzka. Ostatnia chwila nieostrożności kosztowała nas zbyt dużo…
- On może mieć Patrycję – wycedził Rafał. – Jeśli się boisz, nikt nie każe ci jechać.
Wyszedł z biura szybkim krokiem, a Aśka ukryła twarz w dłoniach. Czuła się fatalnie, a kłótnia z Rafałem nie mogła poprawić jej samopoczucia.
- Nie przejmuj się – mruknął Tomek. – Jest zdenerwowany.
- Muszę za nim jechać – oznajmiła nagle, zrywając się z krzesła.
- Jadę z tobą.
- Nie ma mowy. Nikt więcej nie będzie ryzykował życia – odparła ostro. – I nie mów Sebastianowi!
Wybiegła z biura, zostawiając osłupiałego Tomka. Mężczyzna nie mógł się zdecydować, jak powinien postąpić. W końcu wziął telefon i wybrał numer Sebastiana.
Joasia dojechała pod dom Hołdygi i podziękowała taksówkarzowi. Z daleka zobaczyła samochód Rafała. Podbiegła tam i wsiadła do środka. Mężczyzna spojrzał na nią zaskoczony.
- Coś się działo? – zapytała rzeczowym tonem.
- Na razie nic.
- Musimy się upewnić, że Patrycja jest w środku. Inaczej go spłoszymy.
Rafał pokiwał głową. Nie uśmiechało mu się bezczynne czekanie, ale zdawał sobie sprawę, że kobieta ma rację. Siedzieli tak w milczeniu, nie odzywając się do siebie ani słowem. W napięciu wpatrywali się w okna willi Hołdygi. Aż podskoczyli, kiedy nagle drzwi samochodu otworzyły się i ktoś wsiadł do środka.
- Sebastian! – zawołała Joasia zaskoczona. – Co ty tu robisz? Raptem kilka godzin temu miałeś operację!
- Ktoś musi cię pilnować – odparł.
- Oszalałeś – powiedziała z wyraźną złością w głosie. – Rana jest jeszcze świeża, musisz wracać do szpitala!
- Aśka, nie dramatyzuj. Tomek doniósł mi, co kombinujesz i bardzo mi się to nie podoba.
- Mam tego dość – oznajmiła. – Idę się rozejrzeć. Jeśli nie wrócę za piętnaście minut, możecie wzywać ATeków.
- Nie, ja pójdę – zaprotestował niemal automatycznie Rafał. – W końcu chodzi o moje dziecko.
- Posłuchaj – powiedziała Aśka ostro. – MÓJ informator przekazał MI wiadomość i JA tę wiadomość sprawdzę, jasne? A ty – dodała, patrząc na Sebastiana – nie waż się wystawić z samochodu choćby palca.
Wysiadła, zatrzasnęła drzwiczki i chwilę później zniknęła za żywopłotem. Policjanci wymienili się zaniepokojonymi spojrzeniami.
- Co to za wiadomość? – zapytał Seba.
- Przyszła jakaś dziwka i przekazała Aśce liścik od Jaśka. To znaczy ona twierdzi, że jest od niego. Było tam napisane, że to Hołdyga za wszystkim stoi kierowany zza krat przez Ostrego.
- Przecież to może być blef…
- Może – zgodził się Rafał.
Tymczasem Joasia dotarła pod ścianę budynku i ostrożnie zajrzała przez okno. Zobaczyła Hołdygę i kilku jego kumpli, a w następnym pomieszczeniu żonę i córkę. Ostrożnie obeszła całą posesję, zastanawiając się, czy nie powinna spróbować wejść do środka. Nim rozwiązała ten dylemat, znalazła niewielkie okienko tuż przy samej ziemi. Zajrzała przez nie, próbując dostrzec coś w ciemnościach.
- Patrycja – wyszeptała sama do siebie, zauważając pod ścianą śpiące dziecko.
Poczuła, jak ktoś łapie ją za włosy i ciągnie do tyłu. Spróbowała się obronić, ale szybko zrozumiała, że jest bez szans.
- Nie szarp się – warknął mężczyzna, przystawiając jej broń do skroni.
Bez protestów pozwoliła się zaprowadzić do środka. Wiedziała, że tak czy inaczej, za chwilę pojawią się ATecy. Nie odezwała się ani słowem, kiedy zaciągnęli ją do pomieszczenia pod schodami, związali i zakneblowali. Modliła się tylko, by nie przyszło im do głowy skrzywdzenie Patrycji.
Nie minęło nawet piętnaście minut, kiedy usłyszała antyterrorystów wpadających do domu. Chwilę później drzwi otworzyły się i obok niej przykucnął Kamil.
- Nic ci nie jest? – zapytał, rozwiązując policjantkę.
- Nie. Macie Patkę?
- Tak, Rafał już ją zabrał.
Aśka wstała i powoli wyszła przed dom, obserwując, jak ATecy wyprowadzają skutych przestępców. Słyszała awanturującą się żonę Hołdygi i płaczącą ich malutką córeczkę. Uśmiechnęła się na widok Rafała, który ze łzami w oczach tulił do siebie Patrycję. Mijając ich, poklepała go tylko po ramieniu.
Sebastian czekał na nią przy samochodzie. Widać było, że jest zdenerwowany. Odetchnął z ulgą, kiedy podeszła do niego i przytuliła się ostrożnie.
- Już po wszystkim – powiedział łagodnie, głaszcząc ją po włosach.
Odsunęła się od niego odrobinę i położyła dłoń w miejscu, gdzie pod bluzką znajdowała się rana pooperacyjna.
- Nie boli cię? – zapytała z troską.
- Nic mi nie jest.
- Ale zawiozę cię do szpitala, dobrze?
- Lepiej pojedźmy do domu – odparł, uśmiechając się do żony. – O niczym tak nie marzę, jak o naszym łóżku.
Joasia spojrzała na niego z wahaniem. Byłaby dużo spokojniejsza, gdyby jeszcze kilka dni został w szpitalu, ale z drugiej strony, ileż to razy ona sama wypisywała się na własne żądanie, ignorując jego prośby?
- Ja prowadzę – powiedziała w końcu i otworzyła mu drzwi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz