piątek, 15 kwietnia 2011

221.

Następnego ranka policjantka obudziła się bardzo wcześnie. W pierwszej chwili chciała zrywać się z łóżka i lecieć na komendę pomóc w poszukiwaniach Patrycji. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że mała jest już bezpieczna w domu. Niestety zaraz potem uświadomiła też sobie wszystko co złe i przygnębiona wstała z łóżka.
Nie chciała budzić Sebastiana, więc tylko narzuciła szlafrok i cicho wyszła z sypialni. Zajrzała do Kubusia, który spał jeszcze mocno, a potem zeszła na dół. W kuchni zastała Darię, robiącą jajecznicę.
- O, nie śpisz już? – zdziwiła się nastolatka. – Zjesz ze mną?
- Nie jestem głodna – odparła Joasia.
W milczeniu zrobiła sobie kawę i przez chwilę wpatrywała się w Darię zamyślona.
- Dziękuję, że zostałaś i zajęłaś się Kubusiem – powiedziała w końcu. – To była dla nas wielka pomoc.
- Sama przyjemność – skwitowała dziewczyna, wzruszając ramionami. – Ale na mnie już naprawdę czas, o dziewiątej mam samolot.
- Tak wcześnie?
- Chciałabym już być z ojcem.
- W porządku, odwiozę cię na lotnisko.
- Nie trzeba, wezmę taksówkę.
- Daria, nie marudź – mruknęła policjantka z wymuszonym uśmiechem. – Nie będziesz się tułać sama z walizkami.
- Słuchaj, znaleźliście Patrycję, prawda? – zapytała nastolatka rzeczowym tonem.
- Tak, jest cała i zdrowa.
- Więc dlaczego jesteś taka przygnębiona?
Joasia zawahała się przez moment.
- Bartek nie żyje – powiedziała w końcu. – Ale nie chcę o tym rozmawiać.
Dwie godziny później odwiozła Darię na lotnisko. Sebastian bardzo chciał z nimi jechać, ale ostatecznie ustąpił, żeby nie denerwować jeszcze bardziej żony. Został z synkiem i kiedy Aśka wróciła, bawił się z nim akurat w sypialni.
- Poleciała? – zapytał, chcąc po prostu przerwać nieprzyjemną ciszę.
- Tak. Przepraszam cię, idę się wykąpać.
Chwilę później zadzwonił jej telefon. Krzyknęła z łazienki, żeby odebrał, więc nacisnął zieloną słuchawkę.
- O, Seba – usłyszał głos Rafała, - jak się czujesz?
- Dobrze, a jak Anka?
- Lepiej. Słuchaj… właściwie to dzwonię powiedzieć wam, że pojutrze o dziewiątej jest pogrzeb Bartka.
Prze chwilę Sebastian nie wiedział co powiedzieć. W końcu jednak pozbierał się i odezwał najspokojniejszym tonem, na jaki było go stać.
- Dzięki.
- No to… do zobaczenia jutro na komendzie. Na razie.
- Cześć.
Kiedy Aśka usłyszała o pogrzebie, jeszcze bardziej sposępniała. Nie próbowali rozmawiać na ten temat, oboje udawali, że o tym nie myślą. Cały dzień spędzili z Kubusiem. Dopiero kiedy wieczorem położyli go spać i zostali sami, przyszedł czas na zwierzenia.
Siedzieli na huśtawce w ogrodzie, pijąc herbatę. Milczeli zgodnie, choć myśleli o tym samym. Pierwsza odezwała się Aśka, nie mogąc już znieść grobowej ciszy.
- Mam nadzieję, że Kasia jakoś się pozbiera – powiedziała cicho. – Podkochiwała się w Bartku, a teraz…
- Podkochiwała się? – zdziwił się Seba. – Naprawdę?
- Wy, faceci, nigdy nie widzicie takich niuansów, nie? – upiła łyk kawy i uśmiechnęła się z nostalgią. – Byłam pewna, że w końcu się zejdą. Tylko Kaśka wciąż nie miała odwagi…
- Widocznie tak miało być.
- Wcale nie miało – mruknęła Joasia. – Bartek nie powinien tam zginąć. Popełniłam błąd. Gabryś wyczuł, co chcę zrobić i dlatego…
- Aśka, nawet tak nie myśl – zaprotestował ostro Sebastian. – Bartek wiedział, jakie podejmuje ryzyko. Chciał ratować Ankę za wszelką cenę, tak jak my wszyscy. Takie rzeczy się zdarzają.
- Wciąż nie mogę w to uwierzyć… To wszystko jest jak zły sen – powiedziała, obracając w dłoniach kubek. – Nawet nie potrafiłam się ucieszyć, kiedy znaleźliśmy Patrycję.
- Pyrrusowe zwycięstwo – westchnął Sebastian.
- Wiesz… przez moment myślałam, że cię stracę – wyznała, podnosząc wzrok i patrząc mężowi w oczy. – Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby…
- Asiu, przestań – powiedział łagodnie policjant. – Wszystko się ułoży, zobaczysz. A Bartek… - zawahał się na moment. – Bartek zginął jak prawdziwy glina, ratując przyjaciół. Zawsze będziemy go pamiętać, ale musimy sobie z tym poradzić.
Kobieta przytuliła się do męża, zamykając oczy. Była bardzo zmęczona całą sytuacją i tak naprawdę marzyła o porządnym odpoczynku.
Na komendzie pojawili się z samego rana. Panował grobowy nastrój. Ania i Maciek byli w terenie, Tomek z Kamilem siedzieli przygnębieni w pokoju, a Kaśka z podkrążonymi oczami skryła się w kuchni. Komisarze bez słowa powitania weszli do swojego biura, gdzie zastali zamyślonego Rafała.
- Jak Patka? – zapytała Aśka, starając się rozpocząć w miarę neutralną rozmowę.
- Była trochę wystraszona, ale poza tym nic jej nie dolega. Anka też już całkiem nieźle, za kilka dni wyjdzie do domu.
- Wpadniemy do niej po pracy.
- A ty, Seba, nie masz czasem zwolnienia? – mruknął Rafał, zerkając na przyjaciela.
- Mam, ale wiesz jak jest.
Cały dzień wypełniali raporty, ale robili to dużo wolniej niż zwykle, więc kiedy po południu wychodzili z pracy, na biurkach nadal leżały stosy papierów. Byli już na dole, jak dogonił ich Tomek i oznajmił, że Rafał musi z nim jechać na miejsce zbrodni. Tak więc Aśka i Sebastian sami udali się do szpitala. Kobieta skorzystała z okazji, żeby wypchnąć męża na badania. Sama skierowała się do sali przyjaciółki.
- Hej, Aniu – przywitała się. – Jak się czujesz?
- W porządku.
Joasia usiadła na stołeczku i uśmiechnęła się z wysiłkiem.
- Dużo lepiej wyglądasz – powiedziała.
- Bartek nie żyje, prawda? – zapytała Anka, patrząc przyjaciółce w oczy. – Rafał nie chce mi nic powiedzieć.
- Nie żyje – przytaknęła Aśka, spuszczając wzrok.
- Tak czułam. Poświęcił życie za mnie i moją córkę – mówiła z dziwnym zacięciem na twarzy.
Aśka nie miała odwagi się odezwać. Czuła, jak w gardle rośnie jej gula. Bawiła się nerwowo rąbkiem bluzki.
- Przemyślałam sobie to wszystko – kontynuowała Ania. – Wiesz, w szpitalu człowiek ma zaskakująco dużo czasu na rozważania. Przez naszą cholerną pracę mogła zginąć Patrycja. Nigdy bym sobie nie wybaczyła, gdyby coś jej się stało. Nigdy. I nie chcę już nigdy tego przeżywać.
- Nikt nie chce…
- Ale ja zamierzam zrobić wszystko, żeby moje dziecko było bezpieczne. Poza tym… Aśka, oni powiedzieli, że mnie zgwałcą i zakopią w lesie – dodała ze łzami w oczach. – Nigdy w życiu się tak nie bałam. Gdybyście przyjechali kilka minut później, pewnie byłoby już po fakcie…
Wierzchem dłoni otarła pojedynczą łzę i spojrzała na Aśkę stanowczo.
- Jak tylko stąd wyjdę, złożę wymówienie. Nie chcę już dłużej być policjantką.
- Co? – zapytała Aśka zaskoczona, nim zdążyła ugryźć się w język. – Ale Aniu, przecież kochasz tę pracę…
- Chcę chronić swoją rodzinę – odparła. – Chcę spędzać więcej czasu ze swoją córką, chcę, żeby była bezpieczna i szczęśliwa. I już nigdy, przenigdy nie chcę się tak bać.
- Rozumiem – powiedziała Joasia cicho, choć nie było to do końca zgodne z prawdą. – Rafał już wie?
- Nie, ale powiem mu.
Wieczorem Aśka powtórzyła wszystko Sebastianowi, krojąc w międzyczasie marchewkę. Mówiła nadzwyczaj spokojnym tonem, jakby chciała za wszelką cenę udowodnić mężowi, że nie robi to na niej żadnego wrażenia.
- Szkoda – skwitował Sebastian, - ale musimy uszanować jej decyzję. Widocznie po tym wszystkim, co się stało, nie potrafiłaby już zachować dystansu.
- Kiedy mówiła mi o tym, że chce chronić swoją rodzinę, pomyślałam sobie o Kubusiu i… przez chwilę wydawało mi się, że zarzuca mi narażanie go na niebezpieczeństwo. Wiem, że to nieprawda – dodała szybko, - ale miałam takie wrażenie, jakby chciała mi powiedzieć, że ja nie byłaby zdolna do takiego poświęcenia.
- Asiu, chyba jesteś trochę przewrażliwiona…
- Tak, wiem – przyznała. – Chodzi tylko o to, że… może ja też powinnam zrezygnować z pracy? Mogłabym więcej czasu spędzać z Kubusiem, no i nikt nigdy nie porwałby go, żeby się na mnie zemścić.
- Kotek – powiedział łagodnie Sebastian, - oboje dobrze wiemy, że zawsze będzie ryzyko. Nawet jeśli oboje zrezygnujemy z pracy, mamy wystarczająco wielu wrogów, żeby do końca życia martwić się o bezpieczeństwo Kuby. Anka chce zrezygnować z pracy, żeby uspokoić własne sumienie i odzyskać równowagę psychiczną, ale sama wiesz, że nie ma ku temu żadnych racjonalnych powodów.
- Nie chcę, żeby moje dziecko zostało półsierotą…
- Aśka, posłuchaj mnie uważnie. Naprawdę chcesz zrezygnować z pracy, czy po prostu starasz się zrobić coś, żeby czuć się z tym wszystkim lepiej?
- Chyba to drugie – przyznała zawstydzona.
Sebastian podszedł do niej i objął ją delikatnie w pasie. Przez moment uśmiechał się z czułością.
- Kuba nie będzie szczęśliwy, patrząc na znudzoną i sfrustrowaną mamę – mruknął, odgarniając jej włosy z twarzy. – A oboje dobrze wiemy, że mimo wszelkich nieprzyjemności i zagrożeń, zawsze będziesz czuła się policjantką.
Joasia pogłaskała męża po policzku.
- Pamiętasz, co ci niedawno powiedziałam o dzieciach? – zapytała nagle.
- Oj, dużo różnych rzeczy…
Uśmiechnęła się, ale wcale nie wyglądała na zniechęconą.
- Chodziło mi konkretnie o nasze drugie dziecko – mruknęła, wtulając twarz w szyję mężczyzny.
- Wiesz, myślę, że zamiast gadać, powinniśmy przyłożyć się do pracy – odparł.
Pocałował ją namiętnie i wsunął dłonie pod jej bluzkę. Poddała się pieszczotom, w sekundę zapominając o całym świecie. Dopiero kiedy zaczęła rozpinać jego koszulę, poczuła pod palcami bandaż.
- No, no – mruknęła, odrywając się od męża, - chyba czeka nas jednak abstynencja.
- Oj, Asia…
- Chcesz sobie szwy pozrywać? Wyzdrowiejesz to pogadamy, a teraz daj mi skończyć tę marchewkę, bo jutro nie zobaczysz obiadu.
- Bez obiadu też można żyć…
Aśka tylko się uśmiechnęła. Pierwszy raz od kilku dni zrobiła to zupełnie szczerze. Poczuła ukłucie żalu, bo natychmiast na myśl przyszedł jej Bartek, ale spojrzała na męża i zrozumiała, że miał rację: musieli żyć dalej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz