środa, 27 kwietnia 2011

232.

Siła eksplozji powaliła ich na ziemię. Sebastian pierwszy się pozbierał i podbiegł do ukochanej, która już także powoli się podnosiła.
- Jesteś cała? – szepnął zaniepokojony, pomagając jej wstać.
- Chyba tak.
Obejrzeli się i zszokowani zrozumieli, że to ich samochód stoi w płomieniach. Sebastian wykazał się lepszym refleksem i pociągnął żonę w kierunku wejścia do komendy. Było to jak najbardziej słuszne posunięcie, bo za chwilę drugi samochód, który stał najbliżej ich mondeo, także eksplodował.
- Nic wam nie jest? – zapytała Kinga, wybiegając z budynku.
Za nią podążała cała reszta ekipy. Komisarze pokręcili zgodnie głowami.
- Straż pożarna jest w drodze – poinformował ich Kamil.
- To już nie wygląda na głupie żarty – mruknął Rafał, który odruchowo głaskał Asię po ramieniu.
- Trzeba sprawdzić monitoring – dodał Jarek i natychmiast pobiegł na górę, a po chwili namysłu podążyła za nim Agata.
Ledwie przyjechała straż pożarna, komisarze udali się do swojego gabinetu. Nie mieli najmniejszej ochoty oglądać, jak strażacy gaszą ich samochód. Obejrzeli nagranie z monitoringu, ale żadne się nie odezwało.
- To ten sam gość – powiedział w końcu Tomek, zerkając na zdjęcie.
- Czyli jednak ta róża ma coś wspólnego z całą sprawą – westchnął Sebastian.
- Trzeba wam dać ochronę – zadecydowała Kinga.
Tak też się stało. Komisarze w milczeniu wrócili do siebie. Czuli się co najmniej nieswojo, wiedząc, że ktoś obserwował i być może nadal obserwuje ich dom. Pani Maria kończyła właśnie karmić Kubusia. Sebastian poszedł go położyć, a Joasia usiadła przygnębiona obok staruszki.
- W pracy coś nie tak? – zapytała kobieta łagodnie.
Aśka zawahała się. Nie miała zamiaru opowiadać, co wydarzyło się tego dnia, ale z drugiej strony musiała jakoś delikatnie poprosić ją o ostrożność.
- Wygląda na to, że ktoś próbuje nas zastraszyć – powiedziała w końcu. – Pod domem cały czas będzie stał nieoznakowany radiowóz, ale ostrożności nigdy za wiele…
- O Kubusia możesz się nie martwić, zaopiekuję się nim, kiedy będziecie w pracy – zapewniła staruszka.
- Dziękuję.
Policjantka uśmiechnęła się z wysiłkiem. Zamyślona nawet nie zauważyła, kiedy minęło kilkanaście kolejnych minut. Dopiero kiedy Sebastian ponownie pojawił się na dole, ocknęła się z dziwnego odrętwienia.
- Mówiłaś pani Marii, co się dziś stało? – zapytał, siadając naprzeciwko kobiet.
- Ktoś próbuje was zastraszyć, tak? – odparła staruszka.
- Delikatnie mówiąc – mruknął Seba, biorąc do ręki jabłko. – Ktoś wysadził nasz samochód, mało brakowało, żebyśmy wylecieli w powietrze razem z nim.
Aśka spojrzała na męża ze złością. Uważała, że nie powinni straszyć staruszki takimi informacjami, ale Sebastian najwyraźniej był innego zdania, bo zupełnie ją zignorował.
- Ktoś ewidentnie na nas poluje i uważam, że dopóki nie dowiemy się kto, powinniśmy wprowadzić dodatkowe środki ostrożności.
- Ciekawe jakie – warknęła policjantka.
- Przede wszystkim powinniśmy się chwilowo stąd wyprowadzić. Ktoś obserwuje ten dom, podtruwa psy, robi zdjęcia. Tylko patrzeć, kiedy wpadnie na jeszcze ciekawszy pomysł.
Joasia tylko westchnęła, ale na odczepnego kiwnęła głową. Była zmęczona i nie miała ochoty dłużej o tym myśleć. Mruknęła tylko „dobranoc” i poszła na górę.
Następnego ranka jej mózg pracował już dużo szybciej, zupełnie tak jakby przez sen zdołała przemyśleć wiele spraw.
- Miałeś rację – powiedziała, kończąc makijaż. – Musimy się stad wynieść, to zbyt niebezpieczne. Ale uważam, że przede wszystkim, powinniśmy zadbać o bezpieczeństwo Kubusia.
- Co masz na myśli?
- Wynajmijmy jakieś mieszkanie, niech pani Maria zamieszka chwilowo z Kubusiem, tak będzie bezpieczniej. Jeśli ktoś naprawdę chce nas zabić… może nawet niechcący skrzywdzić Kubę.
Sebastian pokiwał głową. Takie rozwiązanie z pewnością było najsensowniejsze.
Zadzwonili do Tomka i poinformowali go, że do pracy przyjdą około południa. Spakowali najpotrzebniejsze rzeczy i zorganizowali ekspresową przeprowadzkę. Pani Maria zamieszkała z Kubusiem w zupełnie innej części miasta, dostali też całodobową ochronę. Psy komisarze oddali pod opiekę Ani i Rafałowi, a sami wprowadzili się do starego mieszkania. Ledwie wrzucili tam swoje rzeczy i pojechali na komendę.
- Na razie wiemy tyle, że ktoś podłożył profesjonalny ładunek wybuchowy – mówił Kamil wczesnym popołudniem. – A poza tym, to przyszedł do was list z pogróżkami.
Komisarze tylko przelotnie zerknęli na wydrukowane litery.
- To wszystko jest takie… na siłę – powiedziała nagle Aśka. – W ciągu dwóch dni tyle różnych rzeczy…
- Faktycznie to trochę dziwne – przyznała Kinga. – Może ktoś jest bardzo zdesperowany.
- Tu nic do niczego nie pasuje – upierała się. – Ta róża, zdjęcia, pogróżki… to przecież dziecinada. Trucie psów zresztą też. Profesjonalny ładunek wybuchowy jakoś kłóci się z tym obrazkiem, nie?
- Podobnie jak z gówniarzem – dodał Sebastian, który przysłuchiwał się rozmowie stojąc pod oknem. – To pewnie tylko pionek.
- Więc teraz nasuwa się zasadnicze pytanie – wtrącił Rafał rzeczowym tonem. – Podejrzewacie kogoś?
- Siedlicki – powiedzieli komisarze chórkiem.
Wszyscy popatrzyli na nich pytająco.
- To ten gość, co zamurował w piwnicy chłopaka córki? – zapytał po chwili Tomek, kojarząc fakty.
- Dokładnie ten. Nie dalej jak tydzień temu się nam odgrażał.
- Wyślę chłopaków do jego domu – zadecydował Kamil i szybkim krokiem opuścił biuro.
- A wy nie ruszajcie się z komendy – dodała Kinga. – Tutaj jest najbezpieczniej.
Tym sposobem cały dzień komisarze spędzili w biurze na wypełnianiu raportów i rozmyślaniach. Dopiero kiedy minęła szesnasta, Aśka podniosła głowę znad papierów i odezwała się cicho.
- Sebastian? – zagadnęła.
- Mhm?
Wyglądał na całkowicie skupionego na dokumentach. Nie podniósł nawet wzroku, ale wiedziała, że jej słucha.
- Może to jednak nie był najlepszy pomysł? Może powinniśmy trzymać Kubę przy sobie, pilnować go?
- Aśka – odparł policjant, zerkając na nią wreszcie, - sama powiedziałaś, że moglibyśmy ściągnąć na niego niebezpieczeństwo.
- Boję się, że ktoś go porwie, żeby dotrzeć do nas…
- Kuba ma ochronę, wysłaliśmy tam naszych najlepszych ludzi – tłumaczył łagodnie Sebastian. – Jest bezpieczny. Wiem, że się martwisz i wolałabyś mieć go na oku, ja także, ale musimy zachować zdrowy rozsądek.
- Chyba zaczynam wariować… - mruknęła, zwieszając głowę.
Seba westchnął cicho, wstał i podszedł do niej. Kiedy przytulił ją mocno, poczuł, że drży. Zrobiło mu się jej żal i natychmiast zaczął sobie wyrzucać, że wcześniej nie zauważył, jak bardzo przeżywa całą sytuację.
- Nie martw się, Kubusiowi nic nie grozi. Nam też, będziemy uważać.
Pogłaskał ją delikatnie po włosach i pocałował w skroń.
- Myślisz, że to naprawdę ten Siedlicki? – zapytała cicho, przytrzymując jego dłoń, żeby się nie odsuwał.
- Wszystko na to wskazuje, ale musiałby mieć wspólnika – odparł Sebastian.
Wolną ręką przysunął sobie fotel i usiadł tuż obok ukochanej. Przez chwilę zgodnie milczeli. Seba głaskał kobietę mechanicznie po ramieniu.
- Słuchaj… - zagadnął nagle – tylko się nie denerwuj. Tak sobie pomyślałem… że wszystko zaczęło się tego wieczoru, kiedy wprowadziła się do nas pani Maria…
Poczuł, że Joasia zesztywniała. Odepchnęła go gwałtownie i spiorunowała wzrokiem.
- Co sugerujesz? – wycedziła przez zęby.
- Nie wiem, po prostu głośno myślę – odparł ugodowo.
Nie chciał się kłócić, ale ta myśl od początku nie dawała mu spokoju. Teraz był nawet na siebie zły, że w ogóle powiedział to na głos. Mógł się spodziewać takiej reakcji.
- Jeśli naprawdę myślisz, że pani Maria ma z tym coś wspólnego, to nie mamy o czym rozmawiać – warknęła Joasia.
- Nie, oczywiście, że nie – powiedział szybko. – Tak mi się tylko skojarzyło, przepraszam.
Nie odpowiedziała. Sebastian wiedział, że jest na niego wściekła. Postanowił odpuścić dalszą dyskusję i wrócił do papierów.
Późnym popołudniem wrócili do dom, a raczej do swojego starego mieszkania. Wiązało się z nim wiele wspaniałych wspomnień, ale okoliczności, w których musieli się tam przeprowadzić sprawiły, że nie pałali wielkim entuzjazmem. Aśka cały wieczór czytała książkę, a Sebastian nie mógł znaleźć sobie miejsca. Kobieta była ewidentnie obrażona, więc nie szukał kontaktu, na lekturę nie mógł patrzeć, a ani telewizora, ani komputera w tym mieszkaniu nie było. Wzięli tylko kilka naprawdę niezbędnych rzeczy. W końcu zmęczony bezczynnością oznajmił, że jedzie na komendę po dokumenty i będzie z powrotem do godziny.
Aśka nie była tym zachwycona, szczerze mówiąc nie chciała zostać sama, ale nie zaprotestowała. Przykryła się kocem i wróciła do książki, a kilkanaście minut później po prostu zasnęła.
Na komendzie Sebastian zastał Rafała i Kingę. Siedzieli nas raportami, ale nie wyglądało na to, żeby ich ubywało. Dopiero po chwili komisarz zauważył, że za stertami raportów jego przyjaciele mają rozłożone karty.
- No, no, nie przepracujcie się – zakpił, przysiadając na biurku.
- A ty co tu robisz? – zdziwiła się policjantka, tasując karty. – Zdaje się, że mieliście wracać do domu.
- Wróciliśmy, ale nie mogłem sobie znaleźć miejsca. Aśka się do mnie nie odzywa – westchnął zrezygnowany. – Przyjechałem po dokumenty, żeby się czymś zająć.
- Co znowu jej zrobiłeś?
- A daj spokój. Nie można nic powiedzieć o tej całej pani Marii – mruknął Sebastian, bawiąc się kluczykami od samochodu. – Momentami się zastanawiam, co tak naprawdę je łączy.
- Przecież sam mówiłeś, że jest jedyną osobą, która zna rodziców Asi… - zaczęła Kinga, nie przerywając gry. – Rafał, teraz ty wychodzisz – pogoniła partnera.
- A ja powiem wam jedno: od początku mówiłem, że nie potrzebnie zgodziłeś się na to wszystko – skwitował policjant.
- Nie bardzo rozumiem, o co wam chodzi. Zrobiła coś złego?
- Nieważne – westchnął Seba. – Wracam do domu. Miłej pracy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz