sobota, 9 kwietnia 2011

215.

Tymczasem Aśka i Bartek dojechali na Nowosielską, gdzie znajdowało się kilkanaście niewielkich sklepów i kawiarni. Skierowali się prosto do jubilera, który znajdował się akurat najbliżej. Niestety mimo różnorakich prób nie udało im się nic wyciągnąć z właściciela. Podobnie było w kilku następnych lokalach.
- To wszystko jest bez sensu – denerwowała się policjantka. – Nic nam nie powiedzą, za bardzo się boją.
- Musimy wszystkich przesłuchać – odparł Bartek stanowczo. – Chodźmy do tego warzywniaka.
Sebastian i Ania mieli więcej szczęścia. Na miejscu zastali dwóch policjantów, którzy dyskretnie obserwowali podejrzany dom.
- W środku jest na pewno trzech mężczyzn – poinformował ich jeden z nich.
- A widzieliście dziecko? – zapytał natychmiast Sebastian.
- Nie, ale słyszeliśmy płacz.
- Dobra, nie ma na co czekać – zarządził policjant. – Wchodzimy. Wy idziecie od tyłu, a my z Anką od frontu.
Wyciągnął broń, nakazał przyjaciółce ręką, żeby trzymała się za nim i pierwszy ruszył w kierunku rozklekotanej furtki. Popchnął ją delikatnie, zamek ustąpił bez problemu. Dziękując Bogu za wszechobecne krzaki i zarośla, zbliżył się do budynku. Słyszał, że Ania podąża tuż za nim. Zajrzał ostrożnie przez okno i zobaczył dwóch mężczyzn siedzących przed telewizorem i skuloną w kącie dziewczynkę.
- To nie Patrycja – szepnął.
Anka przygryzła wargę, czując, że do oczu napływają jej łzy.
- Wchodźmy – powiedziała cicho, opanowując emocje.
Zrobili jeszcze kilka kroków i Sebastian pierwszy wpadł do środka.
- Policja! – zawołał, kierując broń w stronę mężczyzn. – Łapy do góry, na ścianę, już!
Zawahali się. Widać było, że zamierzają protestować, ale w tym momencie do pomieszczenia weszli Bartek i Kamil, prowadząc przed sobą trzeciego podejrzanego, już w kajdankach. Mężczyźni zrezygnowani wykonali polecenia Sebastiana. Kiedy asystenci ich skuwali, Ania podeszła do dziewczynki.
- Nie bój się – zagadnęła łagodnie, kucając obok niej. – Nic cię nie boli?
Mała pokręciła głową. Na oko mogło mieć około pięciu lat. Ania rozwiązała ją i wzięła na ręce.
- Zaraz zawieziemy cię do mamusi. Powiedz mi, jak się nazywasz?
- Ola.
- Ślicznie. Pojedziesz teraz z nami, dobrze?
Sebastian wyszedł za Anią na podwórko i otworzył jej drzwi. Policjantka posadziła dziewczynkę na tylnym siedzeniu.
- Musi ją zobaczyć lekarz – mruknęła, nie patrząc na przyjaciela. – I trzeba sprawdzić zaginięcia z ostatnich tygodni.
Zamknęła drzwi i zaczęła nerwowo bawić się paskiem od spodni.
- Znajdziemy ją – powiedział Seba stanowczo. Położył rękę na ramieniu policjantki i spojrzał jej w oczy. – Znajdziemy, zobaczysz.
- Wiem – odparła. – Nie ma innej opcji.
Pojechali z Olą do szpitala, a po krótkim badaniu wrócili z nią na komendę. Podczas gdy Tomek przeglądał bazę, Kaśka zorganizowała kartkę i kolorowe długopisy, co miało choć przez chwilę odwrócić uwagę dziecka od całej sytuacji.
W międzyczasie Joasia i Bartek dojechali już na Marmurową. Na Nowosielskiej w żadnym z lokali nie chciano z nimi rozmawiać. Niestety wszystko wskazywało na to, że i tutaj będzie podobnie.
- Musieli nieźle ich zastraszyć – zauważył Bartek, kiedy wyszli z niewielkiej knajpki. – Wszyscy panicznie się ich boją.
- Czekaj – mruknęła, łapiąc mężczyznę za łokieć. – Patrz.
Wskazała głową na sklepik po drugiej stronie. Wchodziło tam dwóch łysych, napakowanych mężczyzn w czarnych podkoszulkach. Policjanci wymienili się znaczącymi spojrzeniami. Zbliżyli się nieco, na tyle, by widzieć, co dzieje się w środku. Z bezpiecznej odległości obserwowali, jak bandyci zrzucają z półek produkty i popychają przerażoną sprzedawczynię.
- Trzeba ich śledzić – mruknęła Aśka. – Inaczej nic się nie dowiemy. Jeśli to oni stoją za tym wszystkim, może zaprowadzą nas do Patrycji.
Bartek pokiwał głową.
- Co ty robisz…? – zaczął zdezorientowany, bo Joasia zarzuciła mu ręce na szyję i przytuliła go.
- Cicho, wychodzą – mruknęła.
Przez chwilę stali tak, udając parę, a potem nagle Aśka odsunęła się. Z niezadowoleniem stwierdzili, że mężczyźni podążyli w dwóch różnych kierunkach.
- Idę za tamtym – oznajmiła policjantka, wskazując jednego z nich. – Ty bierz tego, który wsiada do samochodu.
- Aśka… - zaczął Bartek, przypominając sobie spojrzenie Sebastiana.
- No już, bo go zgubisz! – ponagliła asystenta i pobiegła za drugim z bandytów, który właśnie znikał za rogiem.
Minęła już dziewiętnasta, kiedy wreszcie Bartek wrócił na komendę. Zmęczony i zrezygnowany opadł na fotel w swoim biurze, jednak nie dany był mu odpoczynek.
- Gdzie Aśka? – zapytał Seba, wchodząc do biura.
- Jeszcze jej nie ma? – zdziwił się asystent.
- Nie mów, że nie wiesz, gdzie jest – wycedził policjant przez zęby.
- Rozdzieliliśmy się… - zaczął Bartek, ale kiedy zauważył rozwścieczone spojrzenie Sebastiana, umilkł.
- Aśka ma wyłączony telefon – wyjaśniła Ania, zerkając na przyjaciela z niepokojem. – Myśleliśmy, że jest z tobą…
- Gdzie ją widziałeś ostatnio? – zapytał Rafał rzeczowym tonem.
- Na Marmurowej, jakieś dwie godziny temu, może trochę więcej. Poszła za jednym z tych kolesiów od haraczy. Ja pojechałem za drugim, no i…
- Co o nim wiesz? – przerwał mu Seba.
- Właściwie to nic… - przyznał Bartek trochę zawstydzony.
- No i jak, macie coś? – usłyszeli za sobą dobrze znany głos.
- Aśka! – zawołały jednocześnie Ania i Kasia.
- A Sebastian właśnie chciał rozszarpać Bartka… - zakpił Kamil.
- O co wam chodzi? – zdziwiła się policjantka, patrząc z zaskoczeniem po twarzach przyjaciół.
- O co nam chodzi? – warknął Seba. – Masz wyłączony telefon!
- Telefon? Pewnie mi się rozładował – mruknęła, wyciągając komórkę z kieszeni.
- Aśka, cholera jasna – zaklął Sebastian, ale widać było, że złość mu przeszła. – Czy ty naprawdę nie mogłabyś raz jeden jedyny mnie oszczędzić?
- Zahartujesz się – odparła z bezczelnym uśmiechem. – No dobra, do rzeczy – dodała już poważniejszym tonem. – Dowiedziałeś się czegoś? – zwróciła się do Bartka.
- Odprowadziłem go do domu. Mieszka na Słonimskiej, chyba z bratem, ale nie ma tam żadnego dziecka – odparł asystent nadal nieco zdenerwowanym tonem.
- Ja odprowadziłam tego „mojego” do burdelu na Jodłowej. Trochę na niego czekałam, ale doszłam do wniosku, że to strata czasu. Wyglądało, jakby zamierzał tam spędzić całą noc…
- No a my złapaliśmy znajomych młodego Kudryckiego – poinformował Rafał. – Porwali pięciolatkę, na szczęście już znaleźliśmy rodziców. Najprawdopodobniej chodziło o handel dziećmi. Niestety nic nie wskazuje na to, że mają cokolwiek wspólnego z porwaniem Patrycji.
- A co z tym Torzeckim?
- Właściwie to nic – przyznał Sebastian. – My zajęliśmy się Kudryckim, a Rafał najpierw robił portrety z rysownikiem, potem dostarczył jeszcze materiał do porównania włosów z tej kurteczki.
- Teraz trzeba skupić się na nim – powiedziała Aśka stanowczo. – Hołdygę obserwują chłopcy, starszego Kudryckiego mamy na izbie, no a ludzi od młodszego tutaj. Zresztą, on też ma ogon.
- Zostaje jeszcze Baczyński – przypomniał Kamil. – Tyle że nigdzie go nie ma.
- No to zróbmy tak: ja wezmę te portrety i zdjęcie Torzeckiego i spotkam się jeszcze raz z Jaśkiem. A wy sprawdźcie go jeszcze dokładnie i przesłuchajcie tych porywaczy, może coś z tego wyniknie.
Wszyscy w milczeniu pokiwali głowami. Aśka pierwsza opuściła biuro, ale nie doszła nawet do schodów, kiedy dogonił ją Sebastian.
- Co jest? – zapytała odrobinę zniecierpliwiona.
- Może chociaż coś zjesz? Miałaś coś w ustach od wczoraj?
Dopiero teraz Aśka zdała sobie sprawę, jak strasznie jest głodna. Przez moment pomyślała, że wskoczy na chwilę do sklepu, ale zaraz przypomniała sobie o Patrycji.
- Chodź, wskoczymy do baru tu na dole, parę minut nas nie zbawi – powiedział Sebastian, widząc jej wahanie.
Pokiwała głową, co Sebastian przyjął z ulgą. Pięć minut później siedzieli już przy stoliku, czekając na zamówione szaszłyki.
- Po spotkaniu z Jaśkiem chyba pojadę się przespać – mruknęła Joasia, bawiąc się chusteczką. – Oczy same mi się zamykają…
- Jasne – odparł z wyraźnym zadowoleniem. – A może spotkasz się z nim rano?
- Nie, możliwe, że coś ważnego się od niego dowiem. Wiesz, że czas goni.
- Wiem, ale co ja poradzę, że twoje zdrowie jest dla mnie najważniejsze?
Aśka uśmiechnęła się tylko. Była tam zmęczona, że nie miała nawet siły na dalszą rozmowę. Kelnerka przyniosła im obiad i przez kilka długich minut jedli w milczeniu.
- Może jednak pojadę z tobą? – spróbował Sebastian, kiedy wstali od stolika.
- Przecież wiesz jak jest. Odezwę się, jak będę w domu.
Seba odprowadził ją do samochodu i obserwował, jak odjeżdża. Po chwili otrząsnął się i wrócił na komendę. Jedno było pewne: nadal mieli mnóstwo pracy.
Dwadzieścia minut później Joasia dojechała nad stawy, gdzie zwykle spotykała się z Jaśkiem. Już na nią czekał, spacerując nerwowo pod lasem.
- Streszczaj się – mruknął, ledwie wysiadła z samochodu.
- Znasz go? – zapytała bez zbędnych wstępów, pokazując chłopakowi zdjęcie Torzeckiego.
- Pierwszy raz widzę – odparł, wzruszając ramionami.
- Jarosław Torzecki, nic ci to nie mówi?
- Nie, chcesz coś jeszcze?
Bez słowa podała mu portrety pamięciowe chłopaków z bordowej hondy. Jasiek przyjrzał się im uważnie i uśmiechnął ironicznie.
- Toż to Gabryś i Wrona – powiedział wyraźnie rozbawiony.
- Co w tym takiego śmiesznego?
- Wiedziałabyś, gdybyś ich znała – odparował, oddając jej szkice.
- Kim oni są? – dopytywała policjantka zniecierpliwiona.
- To siostrzeńcy Krzywego – oznajmił chłopak, zarzucając na głowę kaptur.
- Co?! Jesteś pewien?
- No mówię przecież.
- Gdzie ich znajdę?
- Tego nie wiem – odparł obojętnym tonem.
- Muszę jakoś do nich dotrzeć, rozumiesz? – zdenerwowała się Aśka. – Potrzebuję nazwiska, namiary i to na już!
- Dobra, dowiem się. Zadzwonię jutro.
Nim zdążyła zareagować, zniknął między drzewami. Westchnęła poirytowana, ale nie pozostawało jej nic innego, jak czekać na wiadomości. Wsiadła do samochodu i ruszyła w kierunku domu, wybierając jednocześnie numer Sebastiana. Streściła mu wszystko i dowiedziała się przy okazji, że oni nie mają nic nowego.
Do domu dojechała przed dwudziestą drugą. Kubuś już spał, więc zamieniła tylko kilka zdań z Darią, a potem postała chwilę nad łóżeczkiem synka. Zaczęła wyobrażać sobie, że to on został porwany. Gdy tylko zdała sobie sprawę z tego, co robi, otuliła chłopca i szybko wyszła z jego pokoiku. Zasnęła, ledwie przyłożyła głowę do poduszki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz