niedziela, 24 kwietnia 2011

229.

Następne miesiące minęły względnie spokojnie. Nim się obejrzeli, Kuba skończył już dwa lata. Zdawał się rozwijać z każdym dniem, zaskakując rodziców nowymi umiejętnościami. Biegał, ich daniem stanowczo za szybko, mówił też coraz więcej i bardziej zrozumiale. Podczas ciepłych dni czas pędzał głównie na dworze, zbierając kwiatki, kamienie czy kasztany, bawiąc się w piasku albo ganiając psy.
Komisarze byli już małżeństwem niemal półtora roku. Choć jak wszędzie bywały dni lepsze i gorsze, to od czasu pamiętnej kłótni nie dochodziło już do większych spięć.
Praca na komendzie wróciła do normy i biegła swoim rytmem. Wszyscy przyzwyczaili się już do zmian, które zaszły, choć dawne czasy wspominali z sentymentem. Rafał dotarł się wreszcie z nową partnerką, uspokoiła się także Ania, której brak pracy wyraźnie służył. Odkąd urodziła zdrowe bliźniaki, zaczęła jeszcze bardziej doceniać pozytywne strony braku obowiązków zawodowych.
Jedyne, co tak naprawdę niepokoiło komisarzy, to milczenie Kaśki. Na początku odezwała się kilka razy, ale od niemal roku nie było z nią kontaktu. Sebastian wielokrotnie tłumaczył żonie, że z pewnością była policjantka jest cała i zdrowa, chce po prostu zapomnieć o przeszłości i rozpocząć nowe życie. Do Joasi takie argumenty nie docierały, głównie dlatego, że bardzo brakowało jej przyjaciółki i nie potrafiła pogodzić się z jej odejściem. Nie widziała jednak realnych możliwości rozwiązania tego problemu, więc sprawa pozostała otwarta.
Od jakiegoś czasu jej myśli zaprzątało co innego. Mimo ponad rocznych starań, nie mogła zajść w ciążę. Wielokrotnie rozmawiali o tym z lekarzem, który nie widział żadnych medycznych przyczyn. Robiła badania, ale one także nie wykazały nic niepokojącego. Tak więc lekarze orzekli zgodnie, że jedynym problemem jest blokada psychiczna. Sebastian wychodził z siebie, żeby nie czuła presji i unikała stresów, a podczas zbliżenia było w pełni rozluźniona, ale nie przynosiło to żadnych rezultatów.
- Chyba jest po prostu za późno – powiedziała pewnego jesiennego dnia. – Czułam, że tak będzie.
- Kotek, to nie jest koniec świata. Jeśli się uda, to dobrze, a jeśli nie – drugie dobrze – odparł Sebastian z uśmiechem.
Oberwał od synka kolorowymi liśćmi i tylko się roześmiał. Od kilku godzin byli z maluchem w ogrodzie. Z początku Kuba bawił się z psami, ale te w końcu opadły z sił i pochowały przed nim, więc postanowił pomęczyć rodziców.
- Niedługo pewnie będę miała menopauzę – westchnęła Joasia przygnębiona, kiedy Kubuś wziął się za zbieranie kasztanów.
- To przynajmniej nie będziesz musiała się męczyć z miesiączkami – mruknął Sebastian, obejmując żonę ramieniem. – Niepotrzebnie tak się tym przejmujesz.
Aśka spojrzała na niego z politowaniem, na co mężczyzna tylko się roześmiał. Tego dnia nic nie mogło zmącić jego dobrego nastroju.
- Nie zależy ci na drugim dziecku? – zapytała cicho.
- Oczywiście, że zależy – odparł spokojnie Sebastian, - ale nie możemy przykładać do tego tak wielkiej wagi. Mamy wspaniałego syna i powinniśmy się tym cieszyć.
- Nie myśl, że tego nie doceniam – powiedziała szybko. – Tak tylko…
- Wiem, wiem.
Pochylił się i pocałował żonę namiętnie. Zdawał sobie sprawę, że przy jej charakterze takie zapewnienia niewiele mogą zdziałać, ale i tak wiele więcej nie mógł zrobić.
- To chyba mój telefon – odezwała się nagle kobieta, zrywając się na równe nogi.
Pobiegła do domu, a Sebastian postanowił wykorzystać jej nieobecność na zabawę z synkiem. Kiedy wróciła, właśnie udawał konika, a Kubuś przeszczęśliwy siedział u niego na plecach.
- Stało się coś? – zapytał Seba, widząc, że Asia jest wyraźnie przygnębiona.
- Pani Maria jest w szpitalu – mruknęła, nie zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Pani Maria? – zdziwił się mężczyzna, zdejmując Kubusia i podając mu jego ulubioną koparkę. – Kto to jest?
- Długa historia – westchnęła Joasia, kładąc się na trawie i zamykając oczy.
- A wieczór jeszcze dłuższy…
Przez chwilę milczeli. Sebastian obserwował żonę uważnie. Nigdy nie słyszał o żadnej „pani Marii”, ale miał nieodparte wrażenie, że ma to coś wspólnego z przeszłością policjantki.
- Opowiesz mi? – zapytał w końcu.
- Pani Maria była… można powiedzieć, że przyjaciółką mojego ojca. To znaczy… - uśmiechnęła się z wysiłkiem – kochanką.
- Nic z tego nie rozumiem – przyznał Sebastian zdezorientowany. – Co ty masz z nią wspólnego?
- Wiesz, jak zginęli moi rodzice i siostra – odparła. – Wtedy nie wiedziałam, że ojciec miał kochankę, zresztą… byłam jeszcze gówniarą, nie zrozumiałabym tego. Zajęła się mną ciotka, siostra mojej matki, ale tak naprawdę byłam sama. Ciotka mnie nie znosiła, bo… zawsze byłam bliżej z ojcem, wiesz… córeczka tatusia – dodała Joasia z uśmiechem. – Między rodzicami nie było za dobrze, ale to były jeszcze inne czasy, nie chcieli robić sensacji rozwodem. Dopóki mieszkałam u ciotki, wciąż słuchałam, jaki ojciec był zły, jak zdradzał matkę i tak dalej. Wiesz, ja nie chcę nikogo osądzać, nigdy się już nie dowiem, jak to tak naprawdę było. Kochałam ich oboje.
- Długo u niej mieszkałaś? – wtrącił Sebastian, który słuchał opowieści żony z uwagą.
- Do osiemnastki, wtedy właściwie wyrzuciła mnie z domu i zaczęłam radzić sobie sama. Chciałam się dowiedzieć czegoś więcej o rodzicach, o tym, dlaczego zginęli. Ich zabójców nigdy nie znaleziono, ale wtedy myślałam, że to po prostu nieudolność policji. Wymyśliłam sobie, że jak sama będę miała odznakę, znajdę ich i pomszczę rodziców.
- Ale to nie było takie łatwe… - dopowiedział mężczyzna.
- Wiesz, jak się ma naście lat, wszystko wydaje się zawsze czarne albo białe – westchnęła.
Wpatrywała się zamyślona w niebo. Widać było, że powrót do przeszłości nie jest dla niej przyjemnością.
- A ta pani Maria? – zapytał Seba, nie mogąc powstrzymać ciekawości.
- Pani Maria znalazła mnie kilka lat później – odparła Joasia. – Pracowaliśmy już razem, a nie wiedziałeś, bo… nikomu o tym nie mówiłam, sam wiesz.
Spojrzała na męża przepraszająco, ale ten tylko pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Tata! – zawołał Kubuś zniecierpliwiony brakiem zainteresowania.
Podszedł do ojca i wdrapał się na kolana.
- No, ktoś tu ma mokrą pieluchę – zauważył Sebastian, biorąc synka na ręce. – Zaraz wrócę, ok? – zwrócił się do żony.
Pokiwała głową. Ledwie Seba z dzieckiem zniknęli w drzwiach domu, do Aśki podeszły psy.
- Co, macie dość urwisa? – zaśmiała się policjantka, głaszcząc Laurę, która położyła się tuż obok niej. – Cierpliwości, będzie coraz gorzej.
Sisi złapała w zęby piłkę, którą chwilę wcześniej bawił się Kubuś i pobiegła z nią w kierunku oczka wodnego po drugiej stronie ogrodu, a za nią natychmiast poleciała Dolly. Chwilę później wrócił Sebastian, goniąc synka uciekającego z głośnym śmiechem.
- Wiesz co – zaczął, siadając obok Joasi, - chyba czas go odzwyczaić od pieluchy, kawał faceta już z niego.
Aśka zaśmiała się mimowolnie. W jej oczach Kuba był wciąż tak malutki i niesamodzielny, jak przed dwoma laty.
- No dobrze, więc co z panią Marią? – zapytał mężczyzna, wracając do przerwanej rozmowy.
- Cóż, na początku nie chciałam w ogóle jej słuchać, ale potem… jakoś ją polubiłam – przyznała z nieśmiałym uśmiechem. – Sama nie wiem, jak to się stało. Może dlatego, że tak dobrze znała mojego ojca, dużo o nim opowiadała, w przeciwieństwie do ciotki. No a… wtedy, jak wyjechałam… wiesz…
- Po poronieniu – pomógł jej Seba.
- No właśnie… To do niej pojechałam. Mieszka niecałe sto kilometrów stąd, na wsi.
- A teraz co się z nią dzieje?
- Nie jest już najmłodsza… Ostatnio bardzo pogorszył się jej wzrok – mówiła Joasia z wyraźnym przygnębieniem w głosie. – Jest sama, nie ma żadnej rodziny. Trochę mi głupio, bo kiedyś… kiedyś obiecałam, że przyjadę do niej z tobą. – Uśmiechnęła się mimowolnie na wspomnienie tamtej rozmowy z panią Marią. – Nie mogła zrozumieć, dlaczego nie chcę ci powiedzieć, co czuję.
- Więc może pojedziemy do niej? – zaproponował Sebastian bez chwili wahania.
- A co byś powiedział, gdyby… gdyby jakiś czas zatrzymała się u nas? – zapytała Aśka, zerkając na męża nieśmiało. – Wiesz, ona nie powinna mieszkać sama…
- Kotek, ja nie mam nic przeciwko – odparł mężczyzna, kładąc się obok ukochanej. – Ona ci pomogła, kiedy tego potrzebowałaś, a teraz mamy okazję się zrewanżować.
Joasia uśmiechnęła się mimowolnie. Była pewna, że Sebastian jej nie odmówi, ale nastawiała się jednak na jakieś pertraktacje. Tymczasem on zachował się tak, jakby była to dla niego najbardziej oczywista rzecz na świecie.
- Mówiłam ci już, że bardzo cię kocham? – mruknęła, patrząc mu w oczy.
- Coś mi się o uszy obiło – odparł Seba, pochylając się nad żoną.
Już następnego ranka Joasia wsiadła w samochód i pojechała do oddalonego o ponad sto kilometrów szpitala. Sebastian chciał oczywiście jechać z nią, ale po pierwsze nie uśmiechało im się opuszczanie miasta bez synka, a po drugie Stary z pewnością dużo gorzej zniósłby informację, że oboje nie pojawiają się w pracy, zwłaszcza tak z dnia na dzień. Tak więc biorąc pod uwagę wszystkie za i przeciw, postanowili, że Aśka pojedzie sama. Pocieszające było to, że miała wrócić z panią Marią jeszcze tego samego dnia.
- I chcesz, żeby jakaś obca kobieta z wami mieszkała? – pytał Rafał z niedowierzaniem, kiedy razem z Sebastianem i Kingą wypełniali raporty. – Przecież nawet jej nie znasz…
- Ale Aśka ją zna – odparł policjant, nie podnosząc głowy znad dokumentów. – W sumie niewiele o niej mówiła, ale zdaje mi się, że jest dla niej ważna. Co miałem jej powiedzieć? „Wiesz, skarbie, wolałbym, żeby dalej mieszkała tam sama”?
- Nie wiedziałem, że aż taki pantoflarz z ciebie – zakpił Rafał.
- Ależ z ciebie szowinista – wtrącił Kinga, odrywając się od raportów. – Co w tym złego? Bardzo dobrze zrobił, że się zgodził.
- Jeszcze zobaczymy, ciekawe co to za kobieta.
- Oj, Rafał, przesadzasz – upierała się policjantka. – Co złego miałoby się niby stać? Będą przynajmniej mieli z kim zostawić Kubusia, jak zdarzy się jakaś większa sprawa.
- Słuchajcie – powiedział w końcu Sebastian, prostując się na krześle, - Aśka przez tyle lat była sama, nie miała praktycznie nikogo bliskiego. A ta kobieta jest jedyną osobą, która tak dobrze znała jej rodziców i może z nią o nich rozmawiać. Może to jedyny moment, żeby pogodziła się ze swoją przeszłością?
Rafał wzruszył tylko ramionami i cała trójka wróciła do uzupełniania raportów. Dla nikogo nie było tajemnicą, że cokolwiek Aśka by sobie nie zażyczyła, i tak koniec końców Sebastian zawsze się na to godził.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz